Codziennie odwiedzałam go w szpitalu, obydwoje zbyt pochopnie podeszliśmy do sprawy. Kochałam go i naprawdę czuje coś do niego, ale chyba muszę mieć dystans dla nas. Po prostu.
Ten dzień serio nie zapowiadał się najlepiej, od rana byłam w studiu przygotować chłopaków do występu. Późnym popołudniem poszłam zanieść Kookowi coś do jedzenia. Kupiłam trochę owoców i różnych wyciskanych soków, uwielbia je.
Otwierając drzwi znów zrobiło mi się gorąco. Przy jego łóżku siedziała ona, Lisa. Czułam jak znów łzy wychodzą mi z oczu.
-Nie, nie wychodz Kochanie. Lisa chciała tylko ci cos powiedzieć...
Nie miałam ochoty na rozmawianie,ale jeśli to ma wyjaśnić coś to posłucham.
-Yoona, ja. Ciebie, was. Ja przepraszam, po prostu. Kiedyś byłam z Jungkookiem ale to przeszłość, po prostu chodzi tu o to że to nie jest takie łatwe, zapomnieć o drugiej połówce. To przeze mnie ten wypadek i inne niezrozumiane przez ciebie sprawy.
W sumie, to zdrętwiałam, nie spodziewałam się takiej zmiany po niej, nie było nigdy między nami miłości czy chociażby przyjaźni. Każda poszła w swoją stronę oczywiście robiąc awantury.
Poczułam że nie najlepiej wykazuje się w takich sytuacjach więc ją przytuliłam, z wzajemnością.-Lisa, nie musisz iść.
-Nie, nie Yoona przecież przyszła, chce z tobą trochę czasu poświęcić. Zgadamy się jeszcze jak wyzdrowiejesz. Paa, trzymaj się.
Wciąż nie wiedzialam co się odjebało. Czy to jakiś sen?
-Kochanie? Wszystko okejj?
-Tak, tak. Zobacz przyniosłam ci owoce i twoje ulubione soczki.
Usiadłam i nerwowo wypakowywałam zakupy z foliowej torebki.
-Kochanie. - złapał moją dłoń zaciskając ją w swoich ciepłych i miękkich dłoniach.
-Wiem, że jestem idiotą i gówniakiem który nie ma jeszcze dorozwiniętego mózgu ale na prawdę kocham cię. Nie jesteś warta całego stresu, że powtórzę takie coś. Kocham cię i tyle.
Poczułam że muszę go po prostu przytulić. Wtuliłam się w klatkę piersiową bruneta czując to ciepło którego dawno nie wyczuwałam.
-Wiesz kiedy wyjdziesz?
-Lekarz mówił że jutro a nawet dzisiaj.
-Żartujesz, i ty mi mówisz dopiero teraz.
-Nie chce żebyście się wysiliali na jakieś powitanie. Nabroiłem i muszę ponieść pokorę.
-Ooo ty mój...
Tak jak lekarz powiedział Jungkook wyszedł dzień później czyli dzień przed gwiazdką. Cieszyłam się że mogę ten czas spędzić z nim w domu przy rodzinnym nakrytym odświętnie stole pełnym aromatycznych potraw.
Od rana wszyscy byli na nogach, w końcu jutro gwiazdka, wiadomo prezenty i potrzebne składniki na wiligię. Nie chciałam wyciągać Jungkooka z łóżka bo wiadomo był jeszcze obolały. Kazałam mu leżeć tak jak tylko przyszedł ze szpitala.
-Nie, masz być w domu. Nie chcę żebyś trafił do szpitala znowu. Tak będzie bezpieczniej.
-Yoona, no, ale, no pozwól no....
-Nie - powiedziałam kończąc czesać włosy.
-Dobra, to masz moją kartę.
-Przestań, nie chce twoich pieniędzy...sprawisz mi prezent leżąc ze mną oglądając Kevina razem pod kocykiem.
-Jesteś urocza.
-Wiem. A teraz odpoczywaj. - na do widzenia sprzedała mu jeszcze soczystego buziola w czółko.
![](https://img.wattpad.com/cover/193793427-288-k907367.jpg)
CZYTASZ
true friends or fucking love || j.jk
Fanfiction,, Spójrz na mnie, nawet ja zrezygnowałem z siebie Nawet ty mnie nie rozumiesz Mówisz, że jestem obcy, chociaż to ty mnie zmieniłaś."