Rozdział 25

713 25 1
                                    

Otwierając oczy widziałam przed sobą tego człowieka który kiedy byłam jeszcze dzieckiem śmiał wyrządzić mi takie okrucieństwo.

-Jejku jak ty wypiękniałaś... Mamuśka będzie dumna...

-Odczepcie się i mnie wypuście!!!

-Um, obawiam się że jest to nie możliwe. A propo twojego życia... Puściłaś się już z Jeonem.?

-Gówno obchodzi cię moje życie...!!! Spieprzyłeś mi je! Przez ciebie jestem lalką do zabaw! Chuj ci do mojego życia.

Po policzku spływała mi krew. Wyszedł z pomieszczenia zamykając go na wszystkie możliwe klucze.
Telefon który miałam wyciszony w tylnej kieszeni zaczął się odzywać. Jakoś udało mi się go przechwycić i odebrać.

-Yoona?! Gdzie ty jesteś???

-Jungk-kook, on, on znowu mnie...

Próbowałam mówić cicho, głos miałam zdarty od krzyków.

-Jezu, kurwą wiedziałem! Wiedziałem! Wiem gdzie jesteś! Zaraz będę.! Spokojnie!

Rozlaczyl się a do pomieszczenia wszedł on. Znów.

-Ooo masz komóreczkę? Uratują cię? Hahahahhahaha jesteś śmieszna... Tak jak zawsze.

Łzy płynęły z moich oczu na ubrania i podłogę. Znów poczułam jest obrzydliwe dłonie krążące po bieliźnie.
Czułam się wtedy jak dziwka. Rozszarpywał moje ubrania przy czym bijąc i uderzając mnie w twarz.
Usłyszałam krzyki, boże Jeon, to ty? Pośpiesz się.
Do pomieszczenia wleciało całe bts oraz policja.
Złapał moje włosy po czym przystawił do głowy pistolet.

-Ruszcie się skurwysyny a ją zabije!

Usłyszałam strzał pistoletu po czym martwego ojca. Byłam na pół przytomna. Musiał mi dać jakieś leki pewnie pigułki gwałtu. Nie mogłam utrzymywać głowy która mi zwisała. Ostatnie co pamiętam to jak Jungkook podszedł do mnie i wyniósł z domu.

               * * *

Nazajutrz obudziłam się w naszej sypialni. Pościel która pachniała naszymi zasadami. A przy mnie śpiącego Jeona.
Dotknęłam delikatnie jego dłoni, kiedy podniósł wzrok i znów na mnie spojrzał.

-Boże kochany. YOONA.

Rzucił się na łóżko mocno mnie przytulając i całując.

-Ja wiedziałem ze to się źle skończy. Nigdh więcej! Nigdy. Wyjazdu na jakiekolwiek wyjazdy beze mnie! Jasne!?

Pokiwałam głową lekko się podśmiechując.

-Nie ma go już, i tak samo jej. Nikt już nie będzie ciebie nie pokoił. Są tam gdzie powinni być. A ty jesteś wolną kobietą, którą kocham najbardziej na świecie.

Do pokoju wlecieli kolejni Bangtani. Którzy odrazu zaczęli mnie ściskać i dziękować Bogu że się nie spóźnili.

-Co chcesz do jedzenia.? Pizzę? Lody? Pierogi? CHIPSY?

-Nic, chce być po prostu z wami do końca i Nigdh nie wracać do tamtych zdążęń. - jak mówiłam to brzmiała bardzo dziwnie... Piszczałam, buczałam normalnie jakbym miała mutacje. Ale to przejdzie z czasem. Resztę wieczoru spędziłam z Jungkookiem oglądając dramy w tv.

-Kochanie nie mówiłem Ci? Jedziemy na galę za dwa miesiące.

-Jaką galę Jeon?

-Rozdania nagród. Zajęliśmy pierwsze miejsce w najbardziej zajebistych koreanach na ziemi oraz miano najlepszego bicka.

Poruszał brwiami.

-A tak na poważnie?

Jego była bezcenna... Oburzona jak małe dziecko kiedy nie dostanie ulubionej zabawki.

-Zajęliśmy jakieś tam rekordy i jedziemy odebrać statuetkę...

-Uu to fajnie że jedziecie...

-a jeszczze fajniej że zabieramy ciebie...

-Nie?

-Tak bejb.

-Jeon żartujesz...?

-Nie... Mówię poważnie...

Wtuliłam się w Jeona dalej oglądając telewizję.

true friends or fucking love || j.jkWhere stories live. Discover now