Rozdział #2

598 36 21
                                    

  Dzień płynął przyjmie. Feliks spisywał się znakomicie jako kocia kelnerka. Jak powiedział Kiku, wszyscy zachwycali się jego urokiem. Blondyn swoim uśmiechem wywoływał cukrzycę u klientów. Cały czas cierpliwie przyjmował zamówienia, doradzał jakie dania są najbardziej polecane, a nawet sam potrafił uciąć sobie pogawędke z obcymi ludźmi. A niby taki nieśmiały, cuż za ironia.
-No widzę, że całkiem dobrze ci idzie. - powiedział czarno włosy gdy Feliks z uśmiechem przychodził spowrotem z zeszytem pełnym zamówień.
-Tak jakby to generalnie da się przyzwyczaić. Ludzie są tutaj dość mili. - Blondyn usiadł na wysokim krześle podając Kiku notatnik.
-Jestem ci bardzo wdzięczny za tą pracę. - powiedział i wlepił wzrok w błyszczącym blat. -Wiem, że to z litości. Nie musiałeś.. -

Chłopak ścisnął mocnej zeszyt, który trzymał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zrobił to z litości, a blondyn tylko mocnej mu to uświadomił. Serce mu miękkło. Nie chciał cierpienia zielonookiego, nawet go już zdążył polubić. Schylił się i spojrzał mu w oczy. Blondyn był lekko zaskoczony tym gestem.
Kiku uśmiechnął się.
-Może i tak, ale polubiłem cię i nie chce abyś cierpiał.- Feliks otworzył usta z zamiarem powiedzenia jakiegoś sensownego zdania. Jeszcze mocnej się zarumieni(często się rumieni). Zamknął więc buzię, bo i tak nie mógł nic z siebie wydusić, i tylko odwzajemnił uśmiech.

Wyglądał uroczo. Jego duże zielone ślepia jak szkarłaty świeciły milionami iskierek. Wiśniowe rumieńce oplatały go wzdłuż twarzy i uszu. Malinowe usta śmiały się szeroko, a wszystko dopinały złociste włosy. Z których pare kosmyków opadało na twarz.

-Nie ma słów żeby opisać to jaki uroczy i czarujący jesteś Feliksie.-wyszeptał Japończyk. -Teraz idź jednak czarować nowych gości a nie mnie, puźniej pogadamy ok? -
Słowa szefa wytrwały go z zamyślenia i szybko spojrzał na nowo przybyłych gości. Ciepło opłatało jego ciało z zewnątrz i od środka. To co powiedział Kiku dało Łukasiewiczowi wiele szczęścia oraz wzruszyło do głębi. Potrzebował takich słów, nawet od świeżo poznanej osoby. Tyle prze cierpiał przez rodzinę, że aż zapomniał jak to jest być docenionym.
Natychmiastowo zerwał się na nogi i powiedział krótko-Teraz to ja jestem totalnie generalnie na maxa gotowy!-
Chwycił za inny notatnik na blacie i pobiegł w stronę klientów.

Widoki rozczulały. Ta drobna chłopczyna gdy dostanie powera potrafi o tysiąckroć bardziej fascynować.
-Veee~ Witaj Kiku. Jak tam w biznesie się układa?-
Przed czarnowłosym ukazał się pewien rudzielec z odstającym loczkiem. Również był mega uroczy. Nazywał się Feliciano Vargas. Młody Włoch, dobry przyjaciel Kiku od dobrych paru lat. Miał na sobie czarne jeansy i glany. Oraz koszulkę z napisem "I 💕 Pasta".Typowe dla tego chłopaka, uwielbiał pastę.
-*Ohayōgozaimasu. Bardzo dobrze, a co u ciebie? -przywitał się.
-U mnie również dobrze. A mogę nawet powiedzieć, że jest *bene!- Włoch uśmiechnął się szeroko i klasą w dłonie. Czarnowłosy zainteresował się entuzjazmem przyjaciela. Niby tryskał radością na codzień, ale dziś jakoś wyjątkowo bardziej.
-Co jest takiego cudownego? Bo widzę, że jakoś bardziej się ekscytujesz niż zazwyczaj. Dostałeś jakiś nowy rodzaj pasty, nowe farby czy coś? -
Feliciano zaśmiał się cicho. Wiedział, że to co powie zaraz Kiku bardzo go zaskoczy.
-Nie. Chodzi o to, że Doitsu w końcu mi się oświadczył! - Na twarzy Kiku malowało się niedowierzanie.
-*Nani?- chłopak aż usiadł z wrażenia. Rudzielec spodziewał się takiej reakcji, co go bardziej rozśmieszyło.
-Co, co? Oświadczył mi się. Nie cieszysz się? - Włoch lekko posmutniał.
-Nieee! Ależ skąd. Po prostu bardzo mnie zdziwiła ta informacja. Bardzo się z tego cieszę. Twoje szczęście jest moim szczęściem. Życzę wam wspaniałego życia razem i mam nadzieję, że nie będziesz tego żałował.- Feliciano na nowo rozpromieniał. Miał nadzieję, że najlepszy przyjaciel ucieszy się z jego narzeczeństwa.
-A planuje jeszczę coś w najbliższym czasie? -
-W sensie? - zapytał zdziwiony Włoch.
-W sensie takim, czy planujecie ślub czy coś w tym rodzaju? Czy jeszczę wolicie zaczekać?- odpowiedział.
-Wolimy jeszczę poczekać. Lulu jest jeszczę w lekkim szoku. Było to dla niego dość stresujące. Więc uznaliśmy, że jeszczę trochę poczekamy ze ślubem. Ale jak już się odbędzie będziesz pierwszą osobą jaką zaproszę. -
-Jest mi niezmiernie miło z tego powodu. *Machi kiremasen, arigatōgozaimasu.- Obydwoje wymienili się szczerymi uśmiechami.
Ciekawe czasy miały nadejść. W końcu jeden z przyjaciół może spełnić swoje marzenia o ślubie oraz założeniu rodziny. To były wspaniałe wizję przyszłości.

Sex Isn't Love_APHWhere stories live. Discover now