- Skarbie - poczułam lekkie szturchanie w ramię. Przetarłam oczy i podnosiłam się do pozycji siedzącej. Mateusz podał mi telefon, a na jego ekranie widniał kontakt do mojej mamy.
- Halo? - zapytałam znużona.
- Róża - zaczęła, słychać było, że płakała - Julka... Ona - jąkała się - zniknęła.
- Jak to? - słysząc tą wiadomość od razu wróciłam do żywych.
- Nie wiem... My...
- Nic nie mów, będę najszybciej jak to możliwe - rozłączyłam się.
- Co się stało? - usłyszałam głos Zawistowskiego, jednak zignorowałam go. Szybko założyłam ubrania oraz buty. Wzięłam telefon i wybiegłam z mieszkania. Brałam głębokie wdechy, starając się nie rozpłakać. Biegłam w stronę mojego bloku. Nie liczyło się dla mnie to, że był on oddalony o trzydzieści kilometrów. W pewnym momencie z nieba zaczęły spadać pojedyncze krople, które ostatecznie złożyły się w wielką ulewę. Samochód zwolnił obok mnie. Przednia szybka zsunęła się w dół.
- Nie denerwuj mnie, tylko wsiadaj - sprawnie wykonałam polecenie. Byłam cała przemoknięta, mój oddech był nierówny, a słona ciecz mimowolnie leciała po moich policzkach.
- Zawieź mnie do mieszkania. Potem do rodziców - mówiłam na jednym wdechu.
- Spokojnie - położył dłoń na moim udzie.
- Jak mam być w tej chwili spokojna? - spojrzałam na niego. Obraz od łez stawał się niewyraźny. Gdy znaleźliśmy się pod budynkiem, wyszłam z pojazdu. Z impetem wbiłam do mieszkania. Wzięłam torbę, pakując do niej wszystko co miało by być mi potrzebne.
- Nie odzywaj się i jedź - rzuciłam rzeczy do tyłu pojazdu. Wybrałam ponownie numer do rodzicielki.
- Jesteśmy już w drodze. Będziemy niedługo. Zadzwoń proszę do Adriana.
- Już to zrobiłam. Niestety będzie dopiero jutro.
- Dobrze, trzymaj się. Naprawdę jesteśmy niedaleko.
- Weź moje rzeczy, błagam - trzasnęłam drzwiami. Weszłam do domu, gdzie na kanapie siedzieli rodzice. Matka wstała, od razu mnie przytulając.
- Idę po ręcznik - głos ojca przerwał ciszę.
- Nie trzeba - odsunęłam się, ocierając łzy.
- Jesteś cała mokra.
- To nic - pokręciłam głową - Powiedzcie co się stało.
- Miała wrócić ze szkoły. Wzywaliśmy policję. Czekamy na jakieś informacje.
- Czyli mam po prostu rozumieć, że nie wróciła po szkole do domu? - uniosłam brwi lekko w górę. Kobieta była roztrzęsiona, zupełnie jak ja.
- Tak - opuścił głowę w dół, obejmując ją.
- Jak mogliście do tego dopuścić?! - krzyknęłam, upadając na kolana.
- Zawsze wracała bez problemów. W końcu nie jest małym dzieckiem. Nikt nie był w stanie przewidzieć co się stanie! - matka starała się bronić.
- Nie jestem w stanie w to uwierzyć - schowałam twarz w dłoniach.
- Mateusz zabierz ją do pokoju - poprosił ojciec.
- Nie! - sprzeciwiam się - Idę jej szukać.
- Pada deszcz. Poza tym policja się już tym zajęła, kiedy tylko będzie lepsza pogoda dołączymy do nich. Na razie nie ma sensu.
- Chuja zrobi policja! Znając ich to sami nie będą się zajmować tą sprawą w taką pogodę. Siedzą teraz pewnie wszyscy w biurze, udając, że analizują sytuację, podczas gdy ona albo się gdzieś zgubiła albo ktoś ją porwał albo... Nie jestem w stanie tego nawet powiedzieć. Mateusz - podnosiłam się z podłogi - Daj kluczyki, jadę jej szukać.
- Nigdzie nie idziesz. Twoi rodzice mają rację. Zaczniemy od jutra, najpierw się przebierz, wysusz i odpocznij.
- Teraz! Idziemy jej szukać. Nie odpuszczę tego.
- Jutro z samego rana - położył swoje dłonie na moich ramionach, patrząc mi w oczy.
- Obiecujesz? - uspokajałam się stopniowo.
- Obiecuję - gdy tylko to powiedział, przytulił mnie. Weszliśmy do mojego pokoju. Zawistowski po drodze wziął spory ręcznik, którym mnie otulił.
- Mam już tego dość - opadłam na łóżku, ponownie zalewając się łzami.
- Powiesz mi teraz kto zaginął? - położył się obok mnie, zamykając w uścisku.
- Moja siostra, znaczy przyrodnia siostra. Nawet nie wiesz jak bardzo byłyśmy zżyte dopóki nie wyjechałam. Niesamowita dziewczyna.
- To ty jesteś niesamowita - musnął moje czoło - Założę się, że z twoją determinacją nie ma opcji, żebyśmy jej nie znaleźli. Pomogę ci, wszyscy ci pomożemy.
- Mateusz, a co jeśli...
- Żyje i ma się dobrze - starł słoną ciecz z mojego policzka - Wszystko będzie dobrze, kochanie.
- Nic nie będzie dobrze - gwałtownie wstałam, chłopak również - A co jeśli to moja wina? Pewnie mogłam temu jakiś zapobiec. Ale oczywiście musiałam myśleć o sobie - nerwowo chodziłam po pokoju - Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej? - uderzyłam, parę razy, pięściami o klatkę chłopaka.
- Uspokój się - chwycił moje dłonie - Nic nie jest z twojej winy, a na pewno nie to.
- Kłamiesz - zaczęłam się wyrywać - mówisz tak, żebym tylko zaczęła tak myśleć! A prawda jest inna.
- Nie miałaś na to wypływu - podniósł głos. Widząc, że jego wypowiedź nie wpłynęła na mnie w ogóle, wpił się w moje usta. Gdy to zrobił, ogarnął mnie wewnętrzny spokój. Oplotłam dłońmi jego kark.
- N-nie mogę - odsunęłam się od niego.
- Jest już dobrze - zamknął mnie w uścisku - Widzę, że jest ci ciężko. Prześpij się. Damy radę.
- Jesteś tego pewien? - podniosłam moje, przekrwione od płaczu, oczy na jego twarz. Przytaknął delikatnie. Zdjęłam z siebie ręcznik oraz przemoczone ubrania. Sięgnęłam do torby po dużą bluzkę, po czym zaszyłam się w łóżku.
- Dobranoc - złożył krótki pocałunek na moich ustach - Kocham cię - wyszeptał. Po chwili usnęłam.
CZYTASZ
(NIE) JEST DOBRZE || Żabson
Fanfiction"Choć skreśliłaś nas na zawsze To ja nadal walczę, patrz Proszę, daj nam jeszcze szanse Nikt nie pokocha cię tak jak ja" 2 część opowiadania "Dobry człowiek", zapraszam.