Dawno temu nad Nilem

40 1 0
                                    


Słońce dopiero wstawało, a nad Nilem już panował harmider i zamieszanie. Już dawno rybacy mieli rozstawione swoje sieci, gotowi na połów, by mieć z czego wykarmić swoje rodziny. Kobiety już dawno wzięły się za pranie i nabieranie wody do dzbanów by ją przegotować i mieć wodę pitną na kolejny upalny dzień.

Jedna z mieszkanek małej osady rybackiej, hiena, mająca na plecach swoje półroczne dziecko zawinięte w szmatę właśnie nabierała wody do dzbana gdy nagle usłyszała i zobaczyła ruszający się krzak. Ostrożnie odstawiła naczynie po czym zbliżyła się do rośliny, rozchylając jej liście by ujrzeć mały, dość kolczasty obwarzanek. Była dość zdezorientowana, nie miała pojęcia co to było ale zauważyła wypalony krzyż ankh na tym właśnie obwarzanku. Wyciągnęła swą dłoń i delikatnie go dotknęła. W tej właśnie chwili obwarzanek się nadymał i głośno syknął, co sprawiło że kobieta gwałtownie zabrała rękę i się wycofała. Była przestraszona ale wciąż nie miała pojęcia co to jest, więc po chwili znowu powróciła do krzaka, zaglądając do niego. Tak jak podejrzewała, był to wąż, który był.... martwy?

Wąż był tylko chropowaty i szorstki z zewnątrz ale jego brzuch i głowa były gładkie. Leżał wykrzywiony na plecach z otwartym czarnym pyskiem i językiem na wierzchu. Prawie by mu się udało nabrać mieszkankę wioski gdyby nie to, że jego klatka piersiowa się poruszała dość szybko. Przerażona szybko się wycofała wołając o pomoc. Szybko ukryła się w domu ze swoim dzieckiem gdy rybacy zeszli się dookoła krzaka, widząc małego węża. 


- Co mamy z tym zrobić?!

- Zabić, a co kurwa innego? Jak to coś dorośnie to nas wszystkich wymorduje.- odpowiedział jeden z rybaków, spluwając na ziemię, wyjmując nóż, którego normalnie używał do patroszenia ryb. 

Wąż się nawet nie ruszał, bał się cokolwiek zrobić i tylko patrzył i nasłuchiwał jak wygląda sytuacja. Powoli zaczynał żałować tego że zobaczył tamtej nocy tak fajny krzak do spania.


- PRZECIEŻ TO JESZCZE DZIECKO, NIE BĘDZIESZ MI TU DZIECIAKA MORDOWAŁ!- wykrzyczał kolejny z rybaków, odpychający swojego kolegę z którym razem łowił ryby. Po paru minutach wszyscy zaczęli na siebie krzyczeć i ludzie zaczęli się zbierać, słysząc bójkę, głównie dlatego, że chcieli zobaczyć jak ludzie się biją.

Szczęście w nieszczęściu, akurat straż faraona przechadzała się obok osady i zauważyła tłum ludzi i wrzaski. Oba Sępy plamiaste, uzbrojone w bardzo zdobione złote zbroję przepchały się przez tłum bez mniejszego problemu, ponieważ większość ludu się odsunęła i ukłoniła, przed pierzastymi strażnikami, gdyż ptaki były jako same w sobie uznawane jako wyższość i arystokracja. 

- Co to za zamieszanie?- spytał jeden ze strażników, patrząc na jednego z rybaków który trzymał małego węża który udawał martwego.

- Znaleźliśmy tego oto bękarta i nie mamy pojęcia co z nim zrobić, ja osobiście uważam że trzeba skubaństwo zabić jak najszybciej pon-

-PRZECIEŻ ON JUŻ KURWA NIE  ŻYJE PATRZ NA TO- powiedział kolejny rybak i szturchnął węża patykiem 

- ODDYCHA PRZECIEŻ WIEŚNIAKU, ON TYLKO UDAJE M- nie zdążył dokończyć ponieważ od razu mu przerwano.

- Zabieramy go ze sobą, faraon zadecyduje co nastąpi- oznajmił drugi strażnik i wziął dziabaka na ręce. Wąż już wiedział że dla niego za późno więc w końcu przestał udawać martwego. Chciał przynajmniej mieć jakąś szansę i ugryzł jednego ze strażników.

- Osz ty mały gówniaku..- warknął strażnik i wrzucił go do kosza i zamknął, trzy razy sprawdzając czy na pewno nie wyjdzie, po czym przymocował kosz do siodła swego konia.

Pozwolili swoim wierzchowcom się napić zanim wsiedli na nie i ruszyli do pałacu w dystrykcie Tota. Sama wędrówka trwała kilka dobrych godzin, ale po około dwóch strażnik z wężem w koszu zaczął się nadmiernie pocić i pobladł. Drugi to oczywiście zauważył ale myślał że to skwar słońca więc się tym zbytnio nie przejmował i jechał dalej przez pustynne miasto. 

Około południa dotarli do wielkiego pałacu. Pałac był otoczony wielkimi stawami i bujnymi ogrodami. Odstawili konie do stajni i wzięli ze sobą kosz z wężem. Kosz ruszał się i jakby żył własnym życiem. Obaj strażnicy ledwie go trzymali 

- Ale się wierci skurwiel jebany..- warknął jeden ze strażników gdy drugi ledwo się na nogach trzymał, mając mroczki przed oczyma.

-Ej, Amr, wszystko w porządku..?- spytał zaniepokojony sęp drugiego, odstawiając kosz, widząc jak drugi zaczyna mieć duszności 

- Będę żyć, spokojnie...- ledwo odpowiedział ale się podniósł i niósł kosz dalej, stawiając go przed tronem faraona, w środku pałacu. Sala tronowa była ogromna, wielkimi ilościami kwiatów i dzikich ibisów dookoła. Tron był postawiony najwyżej a na nim siedział ubrany w bogato zdobione szaty Faraon, który sam był ibisem ciemnego umaszczenia z białymi plamami.

Sępy się wycofały i klękły przed swoim władcą.

-O wielki Hanbarze.. Przynosimy tu oto znalezisko znad rzeki znalezionego przez rybaków.- powiedział i wziął swoją włócznię, używając niej do otwarcia kosza, potem do przytrzymania wijącej się i syczącej glizdy. 

Faraon wstał i nie mógł uwierzyć własnym oczom, zbliżył się do węża lecz ten próbował go ugryźć lecz faraon tylko się zaśmiał.

- Co mamy z nim zrobić o pa- przerwał słysząc jak jego kompan padł na ziemie ledwo oddychając. Był cały siny i cała jego gardziel była spuchnięta, szybko został usunięty przez służące i zaniesione do doktorów. Gdy faraon nie zwracał na węża uwagi ten znów próbował go ugryźć ale strażnik go docisnął go bardziej 

- Niech wielki Hanbal uważa, mały jest jadowity.. - powiedział, wciąż się odwracając by spojrzeć co się dzieje z jego kolegą, który najwidoczniej zmarł w trakcie przenoszenia go.

-Moim zdaniem trzeba go jak najszybciej zabić

- Mój drogi Jabare - faraon zaczął w bardzo spokojnym i łagodnym tonie - To tylko dziecko.. Jest wystraszony, na pewno głodny i spragniony... Trzeba dać mu szansę, nie można nikogo zabić bez powodu, młody nie wie jeszcze co robi, przykro mi że Amr zmarł przez niego.. Ale niestety nic na to już nie poradzę. Niech Anubis będzie łaskawy.- powiedział spoglądając znów na węża. . Sęp chciał zaprotestować ale nie sprzeciwiłby się swojemu władcy. tylko uklęknął i odpowiedział - tak jest mój panie...

Faraon przywołał służące i kazał im wyszykować pokój dla nowego mieszkańca pałacu i kazał zabudować okna, tak na wszelki wypadek. -Młody jednak wciąż jest zagrożeniem dla pałacu dysponując jadem.. Usunąć mu zęby jadowe- Rozkazał strażnikowi który go trzymał. Słysząc to wąż zamarł w bezruchu po czym zaczął się wić jeszcze bardziej, nie chcąc tracić swoich kłów. Został rzucony na stół, po czym przywiązany. Serce mu biło jak młot, wiedząc co się szykuje. Kapłani weszli do pokoju, modląc się do bogów zanim zaczęli dość bolesny zabieg. Użyto dwóch metalowych prętów by otworzyć wężowy pysk po czym mógł tylko patrzeć bezradnie jak idą z wielkimi, zardzewiałymi sekatorowymi nożycami w jego stronę. Chciał zamknąć oczy ale nie mógł, albowiem nie posiadał powiek, czuł tylko zimny, chropowaty metal na swoich dziąsłach, których nawet nie raczyli odsunąć po czym ostry ból który rozprzestrzenił się po całym jego ciele. Pierwszy raz wydał z siebie odgłos który nie był tylko syczeniem, albowiem krzyczał on z bólu. Zaczął oddychać szybciej, wiedząc że czeka go jeszcze drugi ząb ale ze strachu, bólu oraz utraty krwi zemdlał, na szczęście nie czując już drugiego cięcia. 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 08, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Faraony, piasek, węże i pedałyWhere stories live. Discover now