Następnego ranka Gilbert obudził się bardzo późno, uśmiechając głupio do sufitu swojej sypialni. Kiedy otworzył oczy, jego ręka natychmiast powędrowała w kierunku jego policzka. Przez chwilę myślał, że to był tylko cudowny sen, ale delikatne mrowienie tego miejsca przekonało go o prawdziwości.
— Ale jesteś dzisiaj radosny — skomentował Sebastian, gdy chłopak już zszedł na dół. Nucił pod nosem, nalewając sobie poranną kawę.
— Naprawdę nie widzę żadnego powodu, by taki nie być — odpowiedział, siadając przy stole.
Mężczyzna tylko pokręcił głową i zachichotał.
Tymczasem na Zielonym Wzgórzu Ania również wstała późno, ponieważ spędziła całą noc, wpatrując się w sufit sypialni i zastanawiając, czy ten impulsywny akt uczucia, który okazała Gilbertowi poprzedniej nocy był właściwy.
— Dzień dobry, Aniu — powitała ją Maryla, gdy rudowłosa usiadła do śniadania.
— Dzień dobry — odparła dziewczyna, nie zwracając na nią zbyt wielkiej uwagi.
— Czy coś się stało? Znowu zachorowałaś? — spytała panna Cuthbert i ułożyła dłoń na jej czole.
— Co? Nie. Um, po prostu... Nie mogłam spać w nocy, to wszystko. Nie mogłam się doczekać, aż otworzę prezenty.
— Dobrze, możesz otworzyć je po śniadaniu. Idę do Małgorzaty na herbatę — poinformowała ją Maryla, stawiając posiłek na stole. — Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to idź do Mateusza, jest w stodole.
Kobieta poszła po swój płaszcz, gdy nagle zauważyła coś ciekawego na tym należącym do rudowłosej.
— Aniu? Dlaczego twój płaszcz jest mokry?
Jej oczy się rozszerzyły.
— Uch, przed obiadem poszłam na spacer, pamiętasz?! — odkrzyknęła. Gdyby tylko Maryla widziała jej twarz, od razu wyczułaby to kłamstwo.
— Och — mruknęła do siebie. Przecież wtedy wyschnąłby przez noc.
Maryla postanowiła odpuścić i wyjść, by zająć się własnymi sprawami.
Po śniadaniu Ania poszła do swojego pokoju i postanowiła napisać do Gilberta list wyjaśniający pocałunek, ponieważ czuła się źle, zostawiając to wszystko w taki sposób. List zawierał wszystkie słowa, których nie potrafiła sobie wyobrazić, nie mówiąc już o odwadze, by powiedzieć mu to osobiście.
Drogi Gilbercie,
Zaczęła, a jej żołądek się przekręcił.
Twoje policzki były naprawdę miękkie. Lubię cię.
Zmięła go w kulkę i rzuciła na bok.
Drogi Gilbercie,
Nie nienawidzę cię aż tak jak wcześniej. I jesteś całkiem ̶p̶r̶z̶y̶s̶t̶o̶j̶n̶y̶, a̶t̶r̶a̶k̶c̶y̶j̶n̶y̶.Urodziwy.
— Ugh — jęknęła, rozrywając papier. Odetchnęła głęboko i zamknęła oczy. — Skup się, Aniu. Co naprawdę chcesz mu powiedzieć...
Wyobraziła sobie Gilberta, który obdarzał ją najcieplejszym uśmiechem, jaki w życiu widziała. Wyobraziła sobie jego kręcone czarne włosy, jego oczy i uwielbienie wobec niej w nich skryte, którego jednak nigdy nie zauważyła. Wszelkie motylki w brzuchu, skradzione spojrzenia, małe uśmiechy. To wszystko było dla niej.
Lubię cię, Aniu.
Jego głos odbił się echem w jej umyśle. Otworzyła oczy z uśmiechem i zaczęła przelewać swoje serce na papier.
CZYTASZ
ZIMOWY BAL ━ SHIRBERT
FanfictionW Avonlea zbliża się zimowy bal, a pomiędzy Gilbertem Blythem a naszą drogą Anią zaczynają się dziać różne rzeczy. © extrchipper | 2018