36

5K 336 23
                                    

Halsey

Przeczytaj notatkę na dole

Łomot, który narastał stopniowo w mojej głowie, niemal znowu pozbawił mnie przytomności. W ustach czułam piasek, a powieki zdawały się ważyć tonę. Gdybym miała jeszcze trochę  siły krzyczałabym z bólu, który trawił mnie odśrodka i rozprzestrzeniał się żyłami, zmieniając krew w czysty ogień, ale z moich ust wydobył się jedynie cichy jęk. Tyle wystarczyłobym mogła obudzić potwora leżącego obok mnie. 

Złapał mnie za biodro swoją wielką dłonią, która przypominała niedźwiedzią łapę, i przyciągnął mnie do siebie. Poczułam na języku żółć, gdy owiał mnie jego śmierdzący oddech. Jego ramię znaczyły ślady kłuć po igle, która po wielokrotnym używaniu leżała teraz na szafce czekając na kolejną noc. Na początku Libro namawiał mnie bym razem z nim się naćpała, obiecując w zamian niesamowity według niego orgazm, ale nie rozumiał, że przynosiło odwrotny skutek.

— I jak? Fajnie było? — mruknął Libro, kładąc dłoń na moim nagim brzuchu. — Nie trzeba było tak krzyczeć, choć też uważam, że Fearless jest do niczego.

Jego palce sunęły, ale zignorowałam mając te przeklęte wizję Fearless'a gwałcącego mnie, które pojawiały się, ilekroć Libro wmuszał we mnie tę przeklętą tabletkę z wytłoczoną różą. Przez pierwsze tygodnie nie mógł znieść, że jestem czysta i nie chcę uciec stąd myślami. Nie dziwiłam mu się, każdego wieczora budziłam się w nowej melinie wśród obcych ludzi, którzy nie byli potrafili wymówić nawet słowa, nie bełkocząc przy tym. Czułam się, jak znowu podczas snu, gdy mój dawny ukochany oddaje mnie wszystkim wokół, a Libro przez jedną małą sekundę stał się Librem.

— Fajnie się bawiliśmy. Nie wiedziałem, że jesteś taką kocicą, skarbie. Może to powtórzymy?

Jego palce zaczęły wsuwać pod gumkę majtek. Byłam pewna, że nie pamięta już moje imienia i dlatego zwraca się do mnie" skarbie". Nie wiem co się ze mną dzieje, ilekroć połykam ten narkotyk i nie chcę tego wiedzieć, ale zaczęłam uwielbiać ten stan otępienia, który powoli wciągał mnie do świata z dala od tego syfu. Wszystko cichło, a strach przed następną sekundą znikał, żyłam w jednej chwili ciągnącej, dopóki tabletka przestawała działać.

— Nie. — udało mi się wykrztusić, czując ciche burczenie w brzuchu. Byłam głodna i liczyłam, że uda mi się znaleźć resztki pizzy lokatorów nim porwią je szczury. A może zamiast tego poproszę Libro o kolejną dawkę?

— No dalej, skarbie, przecież fajnie się bawiliśmy.

— Przestań. — wykrztusiłam, próbując odczepić od siebie jego palce. Odpychałam go od siebie, starając się nie poddać panice, która zaczęła we mnie narastać. — Libro.

— Jeszcze nie tak dawno to jęczałaś moje imię, ale masz rację, nie czas teraz na zabawę. — westchnęłam z ulgą, gdy zaczął wstawać. Spojrzał gdzieś za mnie. — Za dwie godziny mam walkę z jakimś śmieciem, którego z łatwością pokonam. Później podzielę się z tobą moją nagrodą. — zarechotał, kładąc sobie moją rękę na swoim kroczu. Odwróciłam głowę zniesmaczona. Musiałam stąd uciec, a teraz nie wiadomo od jak dawna mogę jasno myśleć. Dodatkowo dostałam od losu szansę, której nie mogłam zmarnować.

Gdy mi się powiedzie, udam się do dozorcy po zapasowe klucze do mieszkania i...

— Skarbie, czas iść pod prysznic. — skrzywiłam się, czując bolesny klaps. — Zabieraj ten słodki tyłeczek. Mistrz czeka.

— A pozwolisz mi też przetrenować twoją nową suczkę?

Rechot dobiegał z kanapy, na której siedział pół nagi mężczyzna z butelką piwa przewróconą na kolanach i zmoczonymi spodniami.

Libro zamarł, a następnie obrócił się do niego i warknął.

— Kim jesteś, by patrzeć na mojego kotka?!— szedł do niego powoli z zaciśniętymi pięściami. Furia wypływała z każdej komórki jego ciała, napędzając go z każdą chwilą coraz bardziej. Wiedziałam co się zaraz stanie.

Zamknęłam oczy w momencie, gdy zadał mu potężny cios w szczękę. Mężczyzna przeleciał przez kanapę, a alkohol w jego krwi znieczulił go do tego stopnia, że wstał i zaczął dotykać przetrąconą żuchwę.

— O sie stako? — wystękał, ale to nie był koniec. Zaborczość Libra względem mnie była zabójcza. Dosłownie. Nikomu nie pozwalał na mnie patrzeć, a co dopiero dotykać.

Jak przez mgłę pamiętam prysznic, choć z drugiej strony może specjalnie zapomniałam, co się tam wydarzyło. Ubrana w podobny strój co wcześniej stałam przy drzwiach do prawie opuszczonej kamienicy, w której spędziłam ostatnią noc. Z nieba zniknął nawet najmniejszy ślad słońca, a ja nie pamiętałam, kiedy ostatni raz mogłam poczuć jego promienie na skórze. Głowę miałam na piersi Libra, stojącego za mną, uważnie przyglądał się pustej ulicy.

— Już niedługo skarbie.

Jak na zawołanie zza rogu wyłoniły się wielkie reflektory, które zatrzymały się tuż przy nas. Palce Libro zaczęły boleśnie wbijać się w moje biodro. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

— Więc to tutaj mieszkasz tutaj?

— Znikaj stąd braciszku, zanim wybiję ci kilka zębów.

Parsknęli oboje.

— Posłuchaj mnie uważnie, oddaj mi dziewczynę, a ja pozwolę ci zrobić jeszcze kilka kroków, nim padniesz nieprzytomny.

Mówił spokojnie z nawet nutką żartu. Zrobiłam pół kroku w tył ze strachu, że może okazać się gorszy od Libro.

— Ona jest moja. — warknął. — Uczciwie mi się należy.

— Pewnie. — rzucił jego brat z sarkazmem — A ja cię szanuję. Libro w twoim słowniku nie istnieje takie słowo jak uczciwość, czy inne podobne. Poza tym nie jesteś jej wart, co ja gadam, ty nawet nie jest gumy, którą wrzuciłem do kanalizacji. Rozumiem, że starasz się mieszkać w pałacach, ale i tak się będziesz wyróżniać...

— Natychmiast spadaj stąd.

— Albo co?

— Albo ja zacznę bawić się w rzeźbiarza twoich kości. — trzeci głos dochodził obok nas. Zaczęłam się szamotać. Musiałam uciekać. Natychmiast.

Rozdział miał zostać opublikowany na początku października, ale w związku z wieloma pytaniami dodałam wcześniej. Na moim profilu znajduje się link, gdzie będą publikowane na bieżąco informacje o opowiadaniach, więc zapraszam do odwiedzania profilu.

Na Żądanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz