Kontrrewolucja

2.6K 130 114
                                    

Jest 5 listopada 1956 r. Od wczoraj w Budapeszcie została wznowiona radziecka interwencja przeciw "kontrrewolucyjnemu postaniu". Walki nadal trwają, jednak los protestujących jest już przesądzony, bunt wkrótce upadnie. Heh, skąd ja to znam. 

Biegnę przez już "odzyskane" przez komunistów ulice. Szukam jednego z wielu walczących powstańców, zaginionego pośród krzyków, kul i gruzu.

Niemal od początku powstania staram się pomóc na wszelkie możliwe sposoby. W kraju ogłosiłam wezwanie do pomocy braciom i siostrom Węgrom. Przyleciałam do zniszczonego miasta wraz z transportem krwi, leków, opatrunków i jedzenia. Jest to wyraz solidarności pomiędzy mną i Madziarem, w końcu jesteśmy "towarzyszami" wspólnie przechodzącymi przez "uroki" komunizmu. Węgry też wspierał mnie w moim "polskim październiku", cały czas mówił, że dam sobie radę z tym komuchem. I miał rację. On myślał, że jemu też się uda. A ja mu kibicowałam. To moja wina. Po co go zachęcałam? Po co?! Głupia! Głupia!

Widzę przed sobą czołgi i radzieckich żołnierzy. Jeśli ich ominę, to powinnam dostać się do tej części Budapesztu, w której powinien być poszukiwany przeze mnie trójkolorowy kraj. Powinno pójść gładko, w końcu co może być trudnego w ominięciu bandy degeneratów ze wschodu?

Od wczoraj blisko 60 tysięcy żołnierzy ruszyło do ataku, zajęli lotnisko, niedługo zajmą parlament i ministerstwo obrony. Wielu ludzi już zginęło, jeszcze więcej aresztowano. W niektórych miejscach nadal wiszą flagi z wyciętym symbolem Rákosiego, symbolem stalinizmu na Węgrzech. Dla wielu obywateli to znak zniszczenia gospodarki ich państwa i ery terroru. Madziar zawsze mówi, że czuje się, jakby ktoś wypalił mu jakieś plugawe znamię na twarzy i że kiedyś wydrapie ten haniebny symbol. 

Już prawie jestem po drugiej stronie. Jeszcze tylko kilka metrów i droga wolna. Już nie długo będę mogła zobaczyć swojego kompana. Muszę tylko przejść za róg pobliskiego budynku. 

- Милая леди, пожалуйста приостановиться! (Droga pani, proszę się zatrzymać!) - słyszę rozkaz za moimi plecami. Czuję, jak czyjaś ręka chwyta mnie za ramię, ciągnie do tyłu i odwraca. Moim oczom ukazuje się dobrze mi znana parszywa morda, ten radziecki pysk wykrzywia się w dziwnie uradowanym uśmiechu, acz widać w nim cień gniewu. Jego łapska chwytają mnie za ramiona i lekko podnoszą do góry tak, że nie dotykam palcami podłoża. Menda chce mieć pewność, że nie zwieję. Mam wielką ochotę kopnąć w jaja tę małpę na sterydach, ale w obecnej sytuacji może się to bardzo źle skończyć. ZSRR chwile wpatruje się we mnie, jakby zastanawiając się co ze mną zrobić. Zapewne chce mnie skarcić, a może od razu rozstrzelać? Ja za to przyglądam się jego ryjowi, a konkretnie jego złotemu kłowi, pamiątce po wojnie polsko-bolszewickiej. Kundel połamał sobie wtedy ząbki na Warszawie. Dosłownie. Ach, dobre czasy, takie mniej komunistyczne.

- No proszę, proszę. Co sprowadza tutaj naszą małą Польше? Nie powinnaś być u siebie? Nie wystarczy ci, że przesyłasz pomoc wrogom rewolucji? - ten przerośnięty gnom w końcu się odzywa, a w jego głosie wyraźnie słychać irytację. 

- Chcę zobaczyć Węgry - odpowiedziałam, patrząc sowieckiej maszkarze w oczy. Uśmiech z jego paszczy zmienia się w grymas, a ja zaczyna odczuwać ból spowodowany tym, że jego palce zaczynają wbijać się w moje ramiona. Próbuję się szarpać, ale niewiele to daje.

- Niby po co? - wysyczał, a jego facjata przybrała groźnego wyrazu. Chęć przywalenia mi za protesty w Poznaniu, pomaganie węgierskim powstańcom i przekroczenie granicy bez jego pozwolenia prawdopodobnie wyleciała już poza skalę.

- Muszę mu pomóc. Muszę mieć pewność, że żyje  - nim zdążyłam dokończyć, ta gruba góra mięsa rzuciła mną o ziemie.

- Ten mały, niewdzięczny идиот (idiota) już najprawdopodobniej ma za swoje i zdechł, a jeśli nie przestaniesz mieszać się w nie swoje sprawy, to do niego dołączysz! - warknął w moją stronę, chwytając za swoją pepeszę. Jego złoto-żołte ślepie pała żądzą mordu. Och, nieźle go wnerwiłam.

Rewolucja 1956 / hunpol / countryhumansWhere stories live. Discover now