Rozdział 4

2.9K 228 24
                                    

Wściekły siedziałem w salonie domu ognia, mały smok leżał mi na kolanach, moi współlokatorzy siedzieli na kanapach koło mnie, patrzyli się po sobie niepewnie, Profesor Clark nas złapał na gorącym uczynku, więc teraz czekamy na niego. Po chwili z trzaskiem drzwi ktoś wszedł do domu, Pan Jeremy stanął w salonie a za nim Aaron. Smok podniusł łebek i zaczął warczeć.

- Colin, to ja powinienem być zły. - mówi zirytowany nauczyciel

- Ja coś mówie?- pytam zły, a nauczyciel wzdycha zirytowany.

- Wystarczy spojrzeć na smoka.- mówi kpiąco Aaron, smok podniusł się, a Aaron parsknął śmiechem.

"- Debil"- pomyślałem i zanim zauważyłem w Aarona poleciała kula ognia, chłopak w ostatniej chwili odskoczył.

- Colin!- mówi zły profesor i gasi nogą płomyk na dywanie.- Przestań się denerwować, to on też przestanie.- mówi profesor

- On nie jest mój.- mówie zirytowany, smok patrzy na mnie

- Chłopcy, możecie iść.- zwraca się do moich współlokatorów, posłali mi współczujące spojrzenia i poszli. Profesor usiadł w fotelu, a Aaron dalej stał w drzwiach. - Colin, on cię wybrał.- mówi profesor i wskazuje na smoka, prycham cicho.- To dziwne, że nie czułeś tego.- mówi, błękitne oczy smoka patrzą na mnie z błyskiem.

- Musiał coś czuć.- mówi prychając brunet.

- Aaron.- mówi karcąco profesor.- Nic nie czułeś?- pyta profesor.

- Nic.- sycze.

- To jest nie możliwe.- parska Aaron.

- Weź się zamknij.- warcze, profesor wzdycha

- Chłopcy, to jest poważna sprawa.- mówi profesor.

Odwracam wzrok od pozostałej dwójki, jednak smok nie daje za wygraną i próbuje zwrócić na siebie moją uwagę, zchodzi z moich kolan i zaczepia mnie łapką.

- No dobrze, porozmawiamy jutro. - wzdycha nauczyciel- Idźcie spać.- mężczyzna wstaje z fotela.

- A co z nim?- mówie i wskazuje na smoka.

- Weź go do siebie.- mówi i razem z Aaronem wychodzą z salonu.

- Idioci. - mówie i opieram się o kanapę. Zerkam na smoka, który nie spuszcza ze mnie wzroku, zaczynam go głaskać, a ten mruczy- To dziwne uczucie.- mówie cicho i dalej głaskam smoka- To ty byłeś tym jajkiem.- mówie ze śmiechem a smoczek, rozkłada skrzydła.- Idziemy spać?- pytam

Smok patrzy na mnie i potrząsa łębkiem, po chwili wskakuje na moje kolana i zwija się w kulkę.

- Nie tutaj.- mówie ze śmiechem, biorę smoczka na ręce i idą do pokoju.

*

Gdy się budze, czuje jak coś leży na mojej klatce piersiowej i cicho powarkuje, gdy otwieram oczy, okazuje się, że to mój smok, leży i wpatruje się w moich współlokatorów, którzy pewnie znów chcieli mnie jakoś ciekawie obudzić.

- Spokojnie.- mówie cicho i kłąde dłoń na głowe smoka, ma co ten tylko pomrukuje.

- To mała bestia!- woła ze śmiechem Andy- Nie dała nam za nic, ciebie obudzić!

Śmieje się cicho, a smoczek patrzy na mnie ciekawsko. Kłade smoka na łóżku obok mnie, a sam siadam i ziewam.

- Co tam mówił profesorek?- pyta Victor

- Nic fajnego- wzruszam ramionami- Stwierdził że to mój towarzysz.

- I ma rację.- mówi Will, i wskazuje na moją rękę. Również na nią patrzę i zamieram, od środka prawej dłoni, aż po łokiec, widnieje czarny smok.

Strażnicy SmokówWhere stories live. Discover now