Rozdział 23

2.1K 162 57
                                    

Wystraszony od razu wyskoczyłem z łóżka, moi współlokatorzy od razu zerwali się za mną.

- Jak to się pali?- pytam wystraszony.

- Zaczęło się palić od naszego skrzydła. - mówi Lynn i wybiega na korytarz, cała nasza piątka rusza za nią.

- Ale jak?- woła Andy, trzymając w swoich ramionach kota.

- Po prostu! - piszczy Lynn przez łzy - Ktoś zaczął krzyczeć!

Zbiegamy całą piątką po schodach, jednak zatrzymujemy się gwałtownie, na parterze już szaleje ogień. Szybko wracamy się na piętro.

- Czemu starsze roczniki tego nie ogarną? Profesor Jeremy?- pyta Victor.

- Niby próbowali! Ale kazali się ewakuować. - dziewczyna zatrzymuje się gwałtownie. Wszyscy na na siebie wpadamy, w dalszej części korytarza sypialnego szaleje już ogień. - Jak my...- mruczy Lynn.

Kot Andiego wydobywa z siebie długie miauknięcie, wszyscy na niego spoglądamy, najeżony kot zeskakuje z ramiona chłopaka i rusza przez korytarz. Blondyn marszczy brwi.

- Fibris?- woła chłopak, kot spogląda na nas i ponownie głośno miauczy. - Pokaże nam wyjście.- mówi Andy i rusza za zwierzęciem.

Nie zastanawiamy się długo i ruszamy za kotem. Już po chwili towarzysz chłopaka wbiega do jednej z otwartych sypialni i wskakuje na parapet, drapiąc łapkami w okno.

- No tak.- mówię i ruszam do okna.

- Mamy połamać nogi?- pyta Lynn.

- Wole łamać nogi, niż spalić się żywcem.- mówię, a chłopcy przytakują.

Zerkam na wystraszoną dziewczynę, nie bała się wbiec w ogień, aby obudzić naszą stronę domu, ale boi się wyskoczyć przez okno. Wzdycham cicho i przeczesuje włosy, ogień powoli dociera do sypialni w której się ukrywamy.

- Pomogę ci Lynn.- uśmiecham się lekko i łapię za rękę dziewczynę - To nic strasznego.

Dziewczyna wpatruje się we mnie i po chwili przytakuje niechętnie. Otwieram na całą szerokość okno, zimne nocne powietrze wdziera się do środka z dużą siłą, przechodzą mnie ciarki. Kot Andiego nie waha się ani chwilę i zeskakuje z parapetu na zewnątrz. Później po kolei skaczą moi współlokatorzy. Uśmiecham się delikatnie do Lynn.

- Damy radę.- mówię spokojnie, srebrnowłosa niepewnie przytakuje, pomagam wejść jej na parapet. - Will! Łap ją!- mówię, a dziewczyna z cichym piskiem zeskakuje, prosto w ramiona Will'a.

Śmieje się cicho i wskakuje na parapet, jednak kątem oka dostrzegam przebiegającą czarną postać, obracam się do drzwi, jednak nikogo nie jestem w stanie zauważyć, przez coraz gęściejszy dym.

- Co ty robisz Cole?! Skacz!- woła Andy.

- Zaraz, ktoś chyba jest w środku.- wołam.

- Nie baw się w bohatera! Skacz!- woła chłopak.

Otwieram już usta, aby mu się odgryźć, ale zanim zareaguje, przelatuje koło mnie Ashera i łapie w zęby moją koszulkę. Krzyczę krótko zaskoczony tym nagłym ratunkiem.

- Ostrzegaj!- wołam zły.

Ashera tylko chichocze cicho, z góry widzę ile osób próbuje ugasić pożar, ale ogień jak na złość dalej trawi stary budynek. Widzę grupę której przewodzi wystraszony Pan Jeremy, z daleka widzę, że nadchodzą osoby z innych domów. Rozglądam się i zauważam Enyę która leci w naszym kierunku, uśmiecham się szeroko.

- Enya! Pomóż nam!- wołam.

Smoczyca mruczy tylko cicho i zmienia kierunek lotu, już po chwili jest przy domu. Smoczyca ląduje przy Panu Jeremy'm, bierze duży wdech i już po chwili, jej mroźny oddech ogarnia cały dom, pokrywając go lodem. Ashera ląduje niedaleko grupy moich przyjaciół i stawia mnie na nogi, klepie go po nosie i obserwuje rosnącą ulgę na twarzy profesora. Smoczyca powoli gasi ogień, tym samym pokrywając nasz dom dużą warstwą lodu, gdy w końcu kończy, z domu wydobywa się tylko ciemnoszary dym.

Strażnicy SmokówWhere stories live. Discover now