• szósty •

98 17 25
                                    

        Bonnie nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie ukrywała zdziwienia słowami chłopaka i nie spodziewała się usłyszeć od niego, że mu zależy. Trwała chwilę w bezruchu, jednak szybko zorientowała się, że siedzi z połową kanapki w ręce z otwartymi ustami. Otrzepała się, odłożyła kanapkę na talerz, po czym wstała.

— Pomóż mi lepiej, bo chcę szybko skończyć. — bezmyślnie zmieniła temat. Chłopak poszedł w jej ślady i podniósł się z podłogi. Zbliżając się do ściany Bonnie zauważyła dużego, brzydkiego pająka, których panicznie się bała. Zaczęła biegać, jak poparzona po pokoju i krzyczeć, żeby ktoś zabrał stąd zwierzę. Jinhong zaśmiał się pod nosem i przyciągnął ją do siebie, byleby Bonnie oddalić od powodu jej paniki.

— Hej, samo krzyczenie nie pomoże. — przyznał, obejmując dziewczynę w pasie. Spojrzał najpierw na ścianę, potem na nią i zaśmiał się — Przepraszam. Jak byłem dzieckiem lubiłem rysować pająki na ścianach. — Bonnie uderzyła go w ramię.

— O mało co zawału nie dostałam! — krzyknęła, nawiązując z nim długi kontakt wzrokowy. Chłopak niebezpiecznie zmniejszył odległość między nimi, a Bonnie spuściła wzrok i wtuliła się w jego ramię — Strasznie się boje pająków. Nie rób mi tego więcej.

— Przepraszam, nie chciałem.

        Młodzi szybko skończyli malować pokój dziewczyny i tak jak wczesniej panowali, udali się do miasta na kolację.  Bonnie była lekko zestresowana, ponieważ nigdy wcześniej nie nocowała poza domem i mimo, że wiedziała iż nie będzie w domu sama, bała się tego, niczym pierwszego spotkania z chłopakiem. Mama wielokrotnie dzwoniła do córki, chcąc się dowiedzieć, czy wszystko w porządku lub czy niczego jej nie potrzeba. Ona jednak na każde pytanie zaprzeczała. Poinformowała ją także, że właśnie przeszkodziła im w kolacji na co kobieta zaśmiała się i życząc im miłego wieczoru, rozłączyła się.

        Oboje bardzo szybko skończyli posiłek i postanowili od razu wrócić. Byli zmęczeni, mimo że tak naprawdę dużo nie zrobili. Bonnie prawie zasypiała na siedząco. Chłopak musiał się jeszcze trzymać, jako że prowadził samochód, jednak też ułatwił sobie sprawę i skrócił lekko drogę do domu. Bonnie uważnie obserwowała okolicę, starając się nie zasnąć w samochodzie.

— Zatrzymaj się! — krzyknęła, rozpoznając męską postać przed nimi, obejmującego młodą kobietę. Jinhong od razu zareagował, zatrzymując z piskiem opon pojazd.

— Zwariowałaś?! — Bonnie wskazała palcem przed siebie i powoli podniosła się z siedzenia.

— To mój ojciec. — oznajmiła. Jinhong spojrzał w kierunku, w którym stał mężczyzna. Faktycznie, rozpoznał w nim przyszłego teścia.

— Nie będzie lepiej po prostu wracać do domu? — chłopak wyraźnie nie chciał robić awantury w środku nocy, jednak Bonnie zaprzeczyła, po czym prosząc go, by zaczekał w środku opuściła samochód. Jinhong nie chciał jej zostawiać samej, więc podążył w jej ślady. Chwilę przysłuchiwali się ich rozmowie i czułym słówkom, ale dziewczyna w końcu nie wytrzymała.

— Więc tak wygląda twoja praca po godzinach. — oznajmiła, czekając na reakcje ze strony ojca. Przerażony mężczyzna spojrzał w jej stronę.

— Bonnie... Wszystko ci wytłumaczę. — próbował się bronić, jednak nie wiedział nawet jak.

— Co chcesz tłumaczyć?! Zostałeś przyłapany na gorącym uczynku, więc nie musisz nawet nic mówić... — Bonnie poczuła pod powiekami łzy, przez co zamknęła oczy i głęboko westchnęła, starając się jakoś uspokoić, by za chwilę, nie rzucić się z rękami na dziewczynę. Jinhong złapał ją za rękę, podejrzewając że ta jest wściekła.

Bonnie N Clyde ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz