Rozdział 23

1.2K 77 13
                                    

Lekarz chwilę wpatrywał się w mały monitor. Jego wyraz twarzy był neutralny. Z moich oczu leciały łzy, Jug wyglądał na bardzo zmartwionego i zdenerwowany go, ale nic nie mówił. Nie widziałam go jeszcze nigdy w takim stanie. Trzymał mnie za dłoń i ocierał łzy, ale sam czekał tylko na jedną wiadomość.

-Hmm... Wszystko jest w porządku, to krwawienie nie było groźne.- na te słowa rozpłakałam się jeszcze bardziej, a Juggy wycałował moją twarz. Kamień spadł mi z serca, ostatnie minuty były okropne, a teraz wszystko jest już w porządku.

-Czym mogło być to spowodowane? - zapytał Jughead.

-Trudno powiedzieć, być może stres, przemęczenie albo nagłe zdenerwowanie. Powodów może być sporo, czasami tak po prostu się dzieje.

-Dziękujemy panie doktorze. - powiedziałam cicho.

-Nie ma za co, proszę iść do pielęgniarki, dostanie pani kroplówkę i witaminy, później mogą państwo wrócić do domu.

-Dobrze.

-Niech pan dobrze zajmie się żoną, musi odpocząć.

-Obiecuję. -odwiedził Jug, a lekarz wyszedł z pomieszczenia.

-Tak się bałam. -ponownie wybuchłam płaczem.

-Już dobrze, ważne, że nic się nie stało. Jest mi tak cholernie wstyd, że wszystko stało się przez moją matkę. Nienawidzę jej za to, że przez nią mogliśmy stracić nasze maleństwo.

-Na szczęście już jest dobrze Juggy. - pocałowałam go w policzek.

-Damy radę Betts, nie przejmuj się moja matką. Nigdy więcej nie wejdzie w nasze życie. Chodź pójdziemy teraz na kroplówkę, a później pojedziemy do domu. Imprezę odwołamy.-dał mi buziaka i pomógł wstać.

Kolejną godzinę i trzydzieści minut spędziliśmy na czekaniu aż królówka mnie wzmocni. Dostałam również witaminy. Moim jedynym zleceniem było trochę odpocząć i wszystko ma być w porządku. Odwołaliśmy naszą małą uroczystość. Jugheada nie udało się przekonać, że spokojnie można przełożyć ją na niedzielę, stwierdził że póki co, żadnych imprez. Kiedy Jug poinformował wszystkich o zmianie planów, każdy zadawał pytania co się stało, dlaczego. Nie miałam ochoty nikomu mówić o wcześniejszych wydarzeniach dlatego stwierdziliśmy, że powiemy tylko o tym że miałam nie groźne krwawienie, bez większej przyczyny. Ale wszystko jest w porządku i nie ma się czym martwić.

Wróciliśmy do domu. Matki mojego ukochanego nie było, za to Fp siedział na kanapie z twarzą w dłoniach. Kiedy nas zobaczył podszedł i mocno objął mnie ramionami. W szpitalu rozmawiał z Jugheadem i wiedział że wszystko jest w porządku.

-Przepraszam Betty. - powiedział spokojnie.

-To nie pana wina, wszystko w porządku. Jug pójdę się położyć. - mój ukochany pokiwał głową i ruszył za mną w kierunku sypialni.

Przebrałam się w wygodne ciuchy i poszłam spać. Jug pisał scenariusz do nowego filmu, zwykle robił to w gabinecie, ale teraz chyba chciał mnie pilnować dlatego zajął miejsce obok mnie. Wtulilam się w jego bok i szybko zasnęłam.

Obudziłam się kilka godzin później. Ciągle było mi ciepło i przyjemnie. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie. Było przed osiemnastą, obok mnie spał Jughead, który na pewno zasnął podczas pisania. Czułam się już całkowicie w porządku, jedyną rzeczą której mi brakowało to biała czekolada. Wyslślizgnęłam się z łóżka i poszłam na dół, aby sprawdzić czy czasem w kuchennych szafkach nie czeka na mnie małe co nieco. Drzwi do pokoju gościnnego były uchylone, zobaczyłam jak Fp odpoczywa na łóżku i najprawdopodobniej śpi.
Weszłam do kuchni i przez chwilę buszowalam po szufladach w poszukiwaniu słodkiego szczęścia. Niestety jak zwykle miałam ochotę na coś czego nie przewiduje asortyment naszego domu. Krówki, żelki, rodzynki, marcepan, wafle z czekoladą, a nawet ciastka i smaku chilli. Ale nigdzie nie było nawet małej kostki białej czekolady.

-No trudno mała, musisz jeszcze trochę poczekać bo nie mamy białej czekolady w domu.

Wróciłam do sypialni i usiadłam obok mojego ukochanego. Jug bardzo mocno spał. W sumie mu się nie dziwię, ciężko pracuje i do tego miał dzisiaj sporo stresu. No trudno nie wytrzymam jeśli nie dostanę tego mlecznego cudu.

-Juggy? -dotknęłam lekko jego ramienia.

-Betty, coś się stało?- zapytała momentalnie się budząc.

-Nie, to znaczy tak.

-Możesz mówić jaśniej, proszę?
-patrzył na mnie zdziwiony.

-Potrzebuje białej czekolady. - odezwałam się cicho.

-Rozumiem, jak bardzo?

-Narazie jest okej, ale mam na nią coraz większą ochotę.

-Pojadę do sklepu i ci ją kupię. Chcesz jeszcze coś?

-Nie dzięki. To wystarczy.

-Zaraz będę. - powiedział poprawiając włosy i kierując się w stronę drzwi.

-Jug?

-Tak?

-Jesteś cudowny.

-To ty jesteś cudowna. - powiedział i wyszedł z pokoju.

Opadłam na poduszki i odpoczywałam lekko masując mój brzuch. Nie dowierzam, że jeszcze kilka miesięcy i będę tulić w ramionach moje maleństwo. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

-Proszę! -zawołałam.

-Betty. - odezwał się Fp wchodząc do pokoju.

-Coś się stało? - zapytałam. Uwielbiałam ojca Juga. Świetny facet z poczuciem humoru, a do tego jest bardzo miły i uprzejmy. Dokładnie tak jak Jughead.

-Chciałbym przeprosić cię za Gladys. Nawet nie chce myśleć co mogłoby się stać...

-Spokojnie panie Jones. Nie ma w tym pana winy. Nie powinien Pan mnie za to przepraszać.

-Oj Betty. Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że jesteś z moim synem. Nigdy nie był tak szczęśliwy jak jest teraz. Widzę to kiedy na ciebie patrzy, jego oczy śmieją się gdy się uśmiechasz. Zrobiłby dla ciebie wszystko.

-Zdążyłam się przekonać. - zachichotałam.- Pojechał kupić mi białą czekolade, bo mam na nią straszną ochotę. A raczej mój mały lokator ma, bo wcześniej nie zjadlabym nawet kawałka tej słodkości.

-Nie mogę doczekać się mojej wnuczki. Betty, nawet nie wiesz jak bardzo szczęśliwy jestem. Nie mówiliśmy wam o tym, zresztą nikomu nie mówiliśmy, ale między mną a Gladys od dawna się nie układało. Planujemy rozwód, to chyba jedyne wyjście. Nie wydaje mi się żeby warto było to ciągnąć.

-Naprawdę mi przykro. Niech się pan nie martwi. Wszystko się ułoży. Zawsze może pan na nas liczyć, nieważne co by się działo.

-Nie dziwię się, że mój syn tak szybko chciał z tobą być. Jesteś niesamowitą dziewczyną, bije od ciebie ciepło i empatia. Cieszę się że zawitałaś w rodzinie Jones.

-Również się cieszę.

Po rozmowie z Fp poszłam zrobić sobie herbatę, a on wyszedł na spacer. Potrzebowałam chwili tylko dla siebie. W ciszy i spokoju, bez nikogo. Co prawda póki co jestem w dwupaku, dlatego  całkowita samotność jest niemożliwa, ale nie zmienia to faktu, że jest cisza i spokój. Bycie w ciąży jest naprawdę dziwne, ale równocześnie piękne. Mimo to, że nie znasz jeszcze swojego maleństwa i tak kochasz je nad życie. Czucie ruchów dziecka jest bardzo przyjemne, ale zachcianki, mdłości, okropny metaliczny posmak w ustach to już zupełnie inne sprawy.

Chwilę później wrócił Juggy, moja samotność nie trwała zbyt długo, lecz on przywiózł czekoladę. Dlatego miałam ochotę rzucić się na jego torbę, za nim jeszcze zdjął buty.
Kiedy nareszcie podał mi to co kupił, myślałam że przyniósł mi gwiazdkę z nieba. Czy wspominałam już, że bycie w ciąży jest naprawdę dziwne?

________________________
________________________
Dziękuję wam za poświęcony na czytanie czas! Zajrzyjcie na zakładkę z informacjami na moim profilu, dodałam tam notkę na temat wstawiania rozdziałów opowiadań, które piszę. Zostawcie po sobie ślad i do następnego!
Nika 💕

"Zacznijmy od nowa"-BugheadDonde viven las historias. Descúbrelo ahora