Rozdział IV

20 0 0
                                    

- O proszę, zajebiście się składa, Kruszwil we własnej osobie- krzyknął łysy pajac.

- Lepiej przeproś grzecznie moją koleżankę i spieprzaj stąd, bo jak nie, to inaczej sobie porozmawiamy- powiedział ewidentnie wkurzony Marek

- Proszę cię, co ty szczylu możesz mi niby zrobić?- zaśmiał się drwiąco łysy

- Spróbuj to się przekonasz, porozmawiasz sobie z moim ochroniarzem. 

W tym momencie łysy kretyn szybko zbliżył się do Kruszwila w wiadomym celu. Uderzył go z całej siły w twarz, przez co Marek z impetem upadł na ziemię. Poczułam totalną wściekłość, dlatego nie myśląc za wiele rzuciłam się na łysego. Lecz on tylko złapał mnie za ramiona lekko uniósł i powiedział prosto w twarz.

- Przekaż koledze, że jeszcze z nim nie skończyłem. Niebawem się spotkamy 

- Co on ci takiego zrobił?- krzyknęłam 

- Uważa się za władcę świata, a jest jedynie głupim pachołkiem. 

Łysy mówiąc ostatnie zdanie postawił mnie z powrotem na ziemię i skierował się w stronę wyjścia. 

- Nic ci się nie stało?- zapytałam Marka lekko przerażona 

- Nie, wszystko ok- odparł zdenerwowany- Co ten idiota ci powiedział?

- Nieważne, później ci powiem, a teraz chodź przemyję ci łuk brwiowy

Kiedy nasączyłam chusteczkę wodą i zbliżyłam się do Marka miałam nieodparte wrażenie, że Kruszwil jakby złagodniał, nie wiedziałam jak sobie to wytłumaczyć, ale nigdy nie widziałam u niego takiego wyrazu twarzy. Zazwyczaj ma totalnie kamienną twarz, bez żadnych emocji, no albo ewentualnie jest wkurzony. Teraz wydawał się być mega przyjazny. 

Staliśmy tak i patrzeliśmy na siebie jak zahipnotyzowani. Czas nagle stanął w miejscu. Poczułam lekkie motyle w brzuchu i to była druga rzecz tej nocy, której nie potrafiłam wyjaśnić. 

- Co wam się stało? Gdzie zniknęliście ?- przerwał niespodziewanie Łukasz.

- Nic, wracamy się napić- powiedział ozięble Kruszwil, po czym zniknął za ścianą

- O co chodzi Ania?- zapytał Tomek

- Mieliśmy nieprzyjemną sytuację z pewnym psycholem, ale na szczęście już sobie poszedł

Dochodziła już godzina 3, wszyscy oprócz mnie byli nieco wstawieni, ale najbardziej chyba Kruszwil. Czasami sprawiał wrażenie, że totalnie nie ogarnia co robi i mówi, ale to były tylko krótkotrwałe momenty, bo po chwili zachowywał się już całkiem normalnie, jakby wrócił do żywych. Niezły mieliśmy z niego ubaw. Tomek z kolei cały czas gadał o kanale, było widać, że się tym wszystkim przejmuje, wkręcił się na 100% w to wszystko. Ta wizja mnie lekko przerażała, no ale cóż, to jego życie i jego wybory. Nic na to nie poradzę.

- To jak? Gdzie was zawieźć ?- zapytał bełkocząc Łukasz 

- Spokojnie, taksówka nas zawiezie do domu, zresztą was też- odpowiedziałam rozbawiona

- Ja jadę do ciebie- wydusił z siebie pijany Kruszwil

- Do kogo niby ?- zaśmiał się Kamerzysta 

- Do panny Anny- odpowiedział- Musi mi podziękować za uratowanie życia 

- Słucham?- odparłam wkurzona

- No musisz mi zrobić dobrze, nie bez powodu ratowałem ci tyłek. 

W tym momencie nie potrafiłam się opanować, musiałam zareagować na te chamskie, pijackie zaczepki. Najnormalniej w świecie uderzyłam największego kretyna z całej siły w twarz. 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 14, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Tylko z TobąWhere stories live. Discover now