Epilog

1.9K 60 13
                                    

Pov Louis

Nie umiem opisać tego co czuję widząc Aimee po tylu latach. W każdym dniu rozłąki z nią cierpiałem niewyobrażalne katusze. A teraz tak po prostu ona stoi przede mną. Ciężko było ją ściągnąć do tego magazynu, ale na szczęście mi się udało.

- Co ty tu robisz? - pyta zimnym tonem. Wiem, że to nie mnie się spodziewała.

Teraz przecież jest znana jako Giulia Salermo, najbardziej znana kobieta w całej Italii.

- Chciałem z tobą porozmawiać, poprosić o przebaczenie. Nadal jesteśmy małożeństwem, możemy spróbować od nowa - bałaganie nie jest w moim style, ale dla niej jestem gotów na wszystko.

- To nie ma sensu, zrozum, że do siebie nie pasujemy - kieruje się do wyjścia, a ja po chwili słyszę strzał. Szybko biegnę za nią i widzę odjeżdżający samochód i Aimee z kulą w brzuchu.

Czyli Grastini nie pomógł mi sam z siebie. On mnie wykorzystał żeby zastawić na nią pułapkę.

Nim upada, łapię ją w swoje ramiona.

- Nie bój się, nic ci nie będzie moja śliczna Giulio.

- Aimee - mówi cichym głosem i nareszcie patrzy na mnie takim wzrokiem jak wcześniej. - Zawsze byłam Aimee, próbowałam się sprzeciwić przeznaczeniu i odzyskać życie, które nie miało do mnie należeć. Popełniłam błąd.

Przerywam jej.

- Nie męcz się kochanie - chytam za telefon, ale ona mnie zatrzymuje.

- To już koniec. Nie smuć się jednak, odchodzę tak jak zawsze tego pragnęłam. Z podniesionym czołem.

W moich oczach pojawiają się łzy, tak jak się rozklejam chociaż ona jest taka silna. Z jej ust zaczyna lecieć strózek krwii.

- Czuję krew, wcześniej nawet jej zapach mnie obrzydzał, a teraz już tak nie jest. Uodporniłam się. Wyrządziłam wiele zła przez te lata, w których nie byliśmy razem.

- Wiem o wszystkim, oszczędzaj siły.

- Przecież ja umieram. Czuję jak śmierć się do mnie zbliża. Nie boję się choć żałuję, że między nami tak się ułożyło. Widocznie nie było nam dane zaznać razem szczęścia. Kocham cie Louis - wypowiada te słowa, a następnie nieruchmnieje. Jej oczy są otwarte, ale nie ma już w nich życia.

Moja Aimee odeszła zabierając ze sobą moje serce.

***
Nic już nie jest takie samo. Słońce straciło swój blask, wino i jedzenie swój smak, a kwiaty zapach. Aimee odchodząc z tego świata wzięła ze sobą cały urok Palermo, a może i nawet Włoch.

Od kilku miesięcy nie opuszczam tego domu. Zaraz po jej pogrzebie zamknąłem się w nim każąc pozasłaniać wszelkie okna. Gdy raz Marie próbowała wpuścić do tego domu trochę światła to prawie ją zastrzeliłem.

Uratowało ją tylko to, że Aimee ją kochała.

Siedzę przy stoliku nie mając pojęcia czy jest dzień czy noc. Istotna jest dla mnie tylko butelka pełna alkoholu. Jak kończę jedną to zaczynam pić kolejną.

- Louis - nagle słyszę dobrze znany mi głos. Uśmiecham się i odwracam do niej.

Wygląda tak jak w dniu, w którym mnie opuściła. Czarne obcisłe spodenki i koszulka na ramiączka tego samego koloru.

- Zostaniesz ze mną? - pytam z nadzieją.

Podchodzi do mnie i siada na moich kolanach.

- Oczywiście. Wreszcie nadszedł nasz czas.

Liczę na waszą opinie, a także zapraszam na Moc zmysłów, to opowiadanie już znajduje się na moim profilu.

Zapach krwiWhere stories live. Discover now