•18•

58 4 1
                                    

Dzisiaj jedziemy. W końcu! No przecież tak długo nie jeździłam na nartach. CAŁY ROK!

No dobra chyba podróży nie muszę opisać. Jechaliśmy 7 godzin. Dużo, ale nie dla mnie. Jednak nie było najgorzej, a pogoda jak na tą śnieżną zimę, była korzystna.  Przez całą drogę spałam lub słuchałam muzyki. Dobra już przynudzam... Zatem do hotelu przyjechaliśmy tak koło 18. Pierwsze co zrobiliśmy po wyjściu z auta to poszliśmy się zameldować do recepcji. Hotel był połączeniem nowoczesnego, wręcz luftowego stylu z góralskimi akcentami. Recepcja była bardzo przestronna. Rodzice zaczęli nas meldować, a ja z rodzeństwem postanowiliśmy usiąść i poczekać na nich w recepcji. Dobra, znowu przynudzam hahaha. Czekając na nich pisałam z innymi, przykładowo z Jamesem. Ten chłopak mnie bardzo zadziwiał, miał dylematy typu, z którą dziewczyną się umówić, a potem pisał , iż i tak wolałby ze mną. Oczywiście były to głupie flirty i nie zwracałam na nie szczególnej uwagi. Moi bracia w tym czasie również siedzieli i słuchali muzyki. Po jakiś 15 minutach rodzice dali nam klucze do pokoi i powiedzieli że mamy sami sprawdzić, bo oni muszą po coś iść.

Idąc przez długi korytarz z betonem na ścianach i obrazami Tatr stała przed nami winda... dobra nie będę opisywać. Pokoje były skromne, takie jakie lubię. Drewniane meble, białe ściany oraz dwuosobowe łóżka. Na środku mojego pokoju stała kanapa, a przed nią stolik z w miarę nowym telewizorem. Można powiedzieć, że luksus, ale nie bardzo. Nigdy nie zależało mi i moim rodzicom na jakiś drogich dogodnościach, dlatego kupujemy to na co nas stać.

......................................................................

Około 21.

Po wróceniu rodziców, poszliśmy się przejść po mieście w którym mamy hotel. Było piękne, wszędzie śnieg (Jack się bardzo stara) a do tego światło lamp tworzy taki przyjemny klimat.

Rozmawialiśmy z rodzicami, śmiałam się z starych wspomnień i w końcu czułam się mega blisko rodziny. Chłopaki też nie narzekali. Błażej tylko chciał jeszcze pójść do maka, więc wstąpiliśmy i wypiliśmy sobie kawę przy okazji.

Później wróciliśmy, chłopaki mieli swój pokój, ja swój i rodzice swój.

Siedziałam sobie sama przeglądając social media i słuchając muzyki w międzyczasie. Jednak moją uwagę odwróciła śnieżka, która trafiła w okno. Miałam pokój na 2 piętrze więc, nikt normalny oprócz jednej osoby nie rzuciłby tej śnieżki. Oczywiście mam na myśli Jack'a. Od razu podeszłam do okna i je otworzyłam na oścież. Do pokoju wlecial Jack.

- No i kogo ja tu widzę? Czyż to nie jest moją ulubienica? - odparł nasz ulubiony duch zimy po chwili.

- Dawno się nie widzieliśmy. Ta dziwna sytuacja...

- Nie wspominaj. - wtracił się i zimnym tonem odparł.

- Emmm, no dobre - coś z nim jest nie tak. - Jak tam ostatnio sobie radzisz z zimą? - zapytałam aby trochę złagodzić tą sytuację. Jack jakby po tych słowach zmiękł i się wyluzował.

- Dobrze, trochę dziwnie, jednak jest dobrze. - tylko tyle odpowiedział.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

- Jack, daj chwilę. - po czym poszłam otworzyć drzwi. Za nimi stała moją mama.

- Amelia, z kim tak żywo rozmawiałaś? 

- Z Jamesem hahah - szybko odparłam. - A po co przyszłaś?

- Pożyczysz mi trochę gumek do włosów, mi się zapodziały.

- Jasne. - poszłam do łazienki i wzięłam kilka sztuk, a potem wróciłam do mamy. - trzymaj.

- Dzięki i dobranoc.

W pogoni za marzeniami /// STRAŻNICY MARZEŃWhere stories live. Discover now