Tam gdzie wszystko się zaczęło

32 2 1
                                    

*Alicja*

Obudziłam się wczesnym rankiem około 6.00, wtorek 15 października. Do szkoły miałam dopiero na 10.00 więc miałam sporo czasu. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki, żeby się uszykować. Standardowo umyłam twarz i zęby i poszłam się ubrać. Przeważnie ubieram się w bluzy i tak też zrobiłam tym razem, do tego czarne spodnie z wysokim stanem. Włosy związałam w kitkę i poszłam obudzić mojego brata, który jechał na 8.00. W międzyczasie wstali moi rodzice. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, chciałam włączyć telewizor, ale nie działał, więc zerknęłam na mój telefon, brak zasięgu, po prostu super. Zjadłam w ciszy śniadanie i poszłam się do góry spakować. Mój brat już pojechał, więc byłam sama z mamą. Poczytałam jeszcze chwilę książę i zanim się zorientowałam był czas wyjazdu do szkoły.

*Time skip*

Siedziałam na drugim polskim, nie wiedząc nawet o czym aktualnie rozmawiamy. Spojrzałam do przodu na Kaje i Wiktorię. Kaja wyglądała jakby uważnie słuchała, więc nie chciałam jej przeszkadzać, za to Wiktoria jak zawsze bazgrała coś w zeszycie. Pragnę zauważyć, że to bazgroły, a nie rysunki. Szturchnęłam ją:

-Która godzina?

-Jeszcze 20 minut- odpowiedziała po chwili. Zajebiście, pomyślałam. Zerknęłam jeszcze co robi reszta moich przyjaciółek. Ania wyglądała jakby słuchała, ale trzeba podkreślić JAKBY. Pewnie po prostu się zamyśliła. Za to Weronika zerkała na swoje kolana, wiedziałam już, że czyta książkę. Też bym chciała, tylko, że zostawiłam swoją w domu. Nagle przez komunikator dało się usłyszeć dość głośne ogłoszenie:

-'' Uwaga.. prosi się o natychmiastową ewakuacje... to nie są żarty, rozprzestrzenia się wirus zo..i, powtarzamy to nie są żarty.. nadajemy z Warszawy... za godzinę wirus dotrze do Poznania to oficjalna informacja... prosi się o natychmiastową ewakua...''

Coś co chwilę przerywało, ale wiedziałam o co chodzi. Trzeba było szybko zareagować. W klasie zaczęto panikować, nauczycielka wyszła do sekretariatu, żeby potwierdzić informacje. Kończył się czas. Musiałam coś zrobić. Zebrałam przed klasą osoby dla mnie ważne i w miarę ogarnięte. Byli to: Kaja, Weronika, Wiktoria, Filip, Ania, Jędrek (JJ) i Antek. Łącznie ze mną 8 osób:

-No dobra, posłuchajcie. Ja idę do higienistki po jakieś leki, Ania, poszukaj książki od biologii i geografii, Wiktoria, JJ i Filip idźcie do sklepiku szkolnego i zabierzcie jak najwięcej jedzenia i picia. Weronika, Kaja, wy pójdziecie do automatów, zbijecie szybę w automacie z przekąskami i zabierzecie ile tylko się da. Antek, zostałeś tylko ty. Pójdziesz do kantorka woźnego i zabierzesz wszystkie ostre rzeczy. W sumie nie tylko. Bierz wszystko czym można przywalić, przebić, czy cokolowiek. Kiedy wszyscy zrobicie co powiedziałam spotkamy się na boisku, obok placu zabaw- skończyłam mówić, a oni stali i patrzyli się w przestrzeń jakby im rozum odebrało

-Nie zrobię tego- krzyknął JJ- To kradzież! Nie będę okradać sklepiku! Matka mnie zabije, wytłumacz nam może łaskawie co się dzieje!- zdenerwowałam się, nie mam na to teraz czasu

-Jędrzej do jasnej cholery nie denerwuj mnie! Prędzej zabiją cię zanim zdążysz dotrzeć do domu, a ja chociaż próbuję ocalić nam wszystkim tyłki. Róbcie co mówię, jeżeli was to uspokoi w razie jakichkolwiek problemów pomogę wam. Chociaż wątpię, żeby ktoś was złapał po tym jak to wszystko się skończy- podniosłam nieco głos lecz za chwilę się uspokoiłam.

- W porządku, wydaje mi się, że ona wie co robi. No błagam was! Czy Alicja kazałabym nam rozwalić i okraść pół szkoły bez powodu? Ta Alicja, która stoi przed nami? Mam tylko nadzieje, że kiedy spotkamy się na boisku wszystko od początku wyjaśnisz- lekko mnie to zdziwiło, ale też poczułam się lepiej, to były naprawdę miłe słowa

Szukając jutraWhere stories live. Discover now