Rozdział nie wpływa zbytnio na książkę. Jest to oddalenie się od fabuły
Pov. Keith
Ugh. Dzisiaj jest halloween, wszystkie dzieciaki się cieszą i Bóg wie co robią. W sklepach już od tygodni królują dekoracje na co to pieprzone święto. Po co to komu? Przecież wszytko to są bujdy na resorach. Nigdy nie brałem w tym udziału nawet za dzieciaka ... Nie to, że nie chciałem od małego, jasne, że chciałem! Tyle, że nie miałem z kim chodzić, a kiedy już zamierzałem, naprawdę! To każdy się mnie bał nawet bez przebrania. Nie byłem zbyt lubiany przez społeczeństwo, więc odpuściłem. Jedynie co robiłem to tylko w oknie przeglądałem się innym ze smutkiem...No, ale chrzanic! To bylo jak miałem z dziesięć, dziewięć lat. Stare czasy.
Niestety albo stety w tym roku Shiro uznał, że musimy choć raz zobaczyć co to jest halloween. Od tygodni zbierał dekoracje i planował nasze Halloween po bratersku. Chyba ma z dwadzieścia płyt o horrorach. Żenujące.-Keith, możesz wreszcie przestać oglądać te pieprzone wiadomości i mi pomóc z ciasteczkami?!- krzyknął Shiro. Zaraz później poczułem zapach spalenizny I ciche kurwa z jego strony. Standard.
Shiro nigdy nie był dobry w gotowaniu ... serio ciasteczka to jeszcze nic. On potrafi spalić wodę w czajniku, kumacie? Wode! W czajniku! Maskara! Mam nadzieję, że znajdzie sobie kogoś kto potrafi gotować. Nie mam zamiaru przez ten czas kiedy jestem pod jego opieką jeść spalenizny i węgli.
- no już idę, Amaro- zadrwiłem z niego jak to mam w zwyczaju I ruszyłem cztery litery, aby chociaż mu pomóc w gaszeniu ciastek.
- zamknij się- warknął, na ci się zaśmiałem.- chyba odpuszczę sobie te chrzanione ciastka...- westchnął.
- czyli ty zamawiasz pizze, a ja idę po jakieś żelki i tak dalej?- powiedziałem od razu, domyślając się o co chodzi.
- jakbyś mi czytał w myślach, to ty idź ja tu ogarnę i zadzwonię po pizzę- powiedział i mnie dosłownie wygonił z kuchni.
>przenosiny się do wieczora, czyli Halloween <
- dobra, to skoro już wszystko jest, może zacznę od strasznych zagadek? Czy coś w tym stylu - uśmiechnął się mój brat
-Jezu, po co to komu ? Musimy? - zacząłem jęczeć niezadowolony
- nie marudź, bo Cię wrzucę do jeziora - prychnął.- dobra to zaczynamy! -powiedział, po czym zaczął na telewizorze pokazywać (nie)śmieszne żarty o Halloween.
Same obrazki i filmy zajęły nam z około dwie godziny. Było całkiem znośnie jak na pierwsze Halloween. Pomijając dzieciaki, które ciągle nam pukały do drzwi, a serce shiro musiało je poczęstować, bo czemu nie?
Kiedy Shiro poszedł nałożyć kolejne żelki, moje myśli odbiegly do Głupiej ryby (czyt.Lance'a). Ostatnio jak mu wspomniałem o Halloween, to musiałem chyba dobre trzy godziny przesiedzieć I mu opowiadać, bo by mi żyć nie dał pieprzony karp. Na samą myśl, że może kiedyś w przeszłości nam się udać i razem pójść na Halloween, uśmiechnąłem się. Jednakże to jest niemożliwe, jak sam fakt iż Lance będzie mądry i bystry. No nie da rady !
- co się tak uśmiechasz sadysto? -zapytał się, wyrywając mnie z rozmyślań.
- A co ty taki ciekawski co? Ej! Nie jestem sadystą! Nie moja wina, że tego dzieciaka wciągnęła jakaś lalka pod łóżko i zjadła! To zabawne ! Bo kurna, idziesz spać i nagle kończysz w grobie, a raczej w paszczy lalki- zacząłem się śmiać, przypominając to sobie
- ... sadysta- mruknął-dobra zmiana planów może zacznę opowiadać straszne historie, za czterdzieści minut północ więc akurat!- wyszczerzył się do mnie
![](https://img.wattpad.com/cover/168477558-288-k949594.jpg)
YOU ARE READING
Daleko Za Granicami¦ Klance
FanfictionLance jest księciem podwodnego świata, zawsze był ciekawski przez co zazwyczaj pakował się w różne tarapaty. Jednakże jego ciekawość wygrała chyba wszystko. Chciał zobaczyć ląd. Poznać ludzi, którzy podobno są tacy okrutni... Chciał poznać wszystko...