3.

1.5K 79 15
                                    


Dom Annie nie był zwykłym czarodziejskim domem ale nie był też całkowicie mugolskim budynkiem. Państwo Baker podczas planowania swojego miejsca zamieszkania poszli na kompromis. Pan Baker był charłakiem i czarowanie szło mu dość opornie więc wiele rzeczy, które normalnie czarodziej zrobiłby przy użyciu czarów Alan wykonywał ręcznie. Natomiast jego żona Grace pochodziła z mugolskiej rodziny i była prawdopodobnie jedyną czarodziejką jaką można było zaleźć na drzewie genealogicznym jej rodziny. Oboje posiadali więc pewien sentyment do mogolskiego stylu życia i w taki też sposób wychowywali swoją córkę.

Annie doskonale wiedziała do czego służy telefon, mikrofalówka czy kontakt. Lubiła wszelkie nowinki techniczne, nie pochodzące ze świata magicznego i doskonale się czuła w towarzystwie niemagicznych osób.

Dom usytuowany był w miejscu gdzie nie spotykano wielu czarodziejów. Prawdą jest, że Matt i Cathy mieszkali całkiem niedaleko, ale w końcu dzieliło ich od siebie kilka ulic. Wszyscy sąsiedzi musieli więc myśleć, że państwo Bakerowie to zwykli i uprzejmi ludzie. Dlatego też na parterze panował zakaz przechowywania magicznych artefaktów. Salon gościnny był ich całkowicie pozbawiony. W końcu miła pani spod dwójki nie mogła wiedzieć kim naprawdę są jej sąsiedzi, a jej ciekawość i wpadanie bez zapowiedzi, mogłyby być bardzo niebezpieczne dla świata czarodziejów. Annie lubiła tą sympatyczna staruszkę, która w przeszłości częstowała małą dziewczynkę cukierkami. Baker kochała w swojej rodzinie to, że nie musiała bać się tej sympatii. W jej domu panowała symbioza i równowaga pomiędzy dwoma tak różniącymi się od siebie rzeczywistościami.

Annie przeciągnęła się lekko i usiadła na tapczanie. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła nad książką. Uświadomiwszy sobie, że dochodzi dziewiętnasta dziewczyna podniosła się i zaczęła zbiegać na dół po dwa stopnie na raz. Już z przedpokoju wyczuła zapach smażonej przez mamę jajecznicy.

- Co na kolację? - zapytała, wpadając do pomieszczenia z rozmachem.

Jej ojciec spojrzał na nią znad stołu, do którego właśnie nakrywał, a matka jedynie uśmiechnęła się pod nosem.

- Założę się, że już doskonale wiesz - skomentowała. - Twój nosek nigdy się nie myli!

- Jajecznica?- upewniła się Annie niewinnym głosem.

- Brawo dla naszego niuchacza! - zażartował pan Baker.

- Powinieneś być dumny, że twoja córeczka ma takie wspaniałe zdolności! - droczyła się ze swoim tatą dziewczyna.

- A czy ja powiedziałam, że nie jestem dumny?

- Phi! Ale też nie powiedziałeś, że jesteś! A milczenie jest aktem zgody... Czy coś w tym stylu - zakończyła kulawo Ann.

-No tak! Zawsze znajdziesz sobie wytłumaczenie! - stwierdziła pogodnie pani Baker stawiając na stole patelnię z jedzeniem.

- Proszę sobie nakładać póki ciepła! Potem nie będzie taka dobra! - zakomenderowała.

Annie dopiero teraz zdała sobie sprawę jaka głodna była. Dosłownie rzuciła się na jedzenie i jak najprędzej pochłaniała swoją porcję.

- Byłam dzisiaj na Pokątnej i zostałam zaproszona na imprezę - zakomunikowała gdzieś pod koniec posiłku.

Alan i Grace spojrzeli na siebie nieco zdziwieni. Ich córka nie była specjalnie rozrywkową osobą.

-A kto cię zaprosił? -zapytała pani Baker.

- Wesleyowie. - Wzruszyła ramionami dziewczyna, popijając herbatę.

Twarz pana Bakera rozjaśnił przyjazny uśmiech.

Niepewne Marzenia ✔️Where stories live. Discover now