Sam Sobie Pomagasz

285 16 8
                                    

Hej tu autorka... Sorry jak coś ale ten rozdział będzie trochę smutny bo miałam zerwanie z bliską mi osobą... Nie jestem w nastroju lecz piszę to dla was. Mam nadzieję, że mój wpływ się aż tak nie zmieni na tą książkę. Życzę miłego czytania :'3

Obudziłem się a obok mnie nie było już Torda. Wstałem i zacząłem się ogarniać ze wszystkim. Nawet z tym co się wczoraj działo. Nie wiem juz czy Tord mnie kocha czy nie... To skomplikowane.

Nie jest mi tutaj aż tak źle. Poznałem Paula osobiście. Brata Pata. Pat jest naprawdę miły, towarzyski i "przydatny". To dzięki jemu mogę przywrócić wspomnienia Torda. Gdyby nie on... Nie miałbym już nadziei.

Natomiast Paul... Nie jest zły lecz... Z charakteru to się mocno różni od Pata.

Usłyszałem nagle strzały z zewnątrz. Zejrzałem przez okno które było w pokoju. Z tego co ogarniam to oni nie są nasi. Ubralem szybko płaszcz i zacząłem szukać Torda i Pata. Oni są teraz dla mnie ważni... Aby im się nic nie stało.

Nigdzie ich nie widziałem. Usłyszałem więcej strzałów. Jedna za drugą. Delikatnie znów wejrzałem za okna. Zauważyłem na pierwszy rzut oka Pata. Miał AK 47 w rękach. Peszkolili mnie z tym więc trochę wiem... Jednak... Jest tam na polu bitwy.

Nie chciałem iść na "wojne" lecz... Jestem żołnierzem i to jest mój obowiązek. Ruszyłem do magazynu z bronią i wziąłem jedną z nich. Ruszyłem do wojny.

Wyszedłem z bazy i zacząłem się ukrywać za poprzewracanymi rzeczami. W ten sposób dotarłem cały do Pata i Paula.

-A ty co tu robisz? Nie masz doświadczenia... - opieprzył mnie Paul.

- Jednak... To mój obowiązek... - odpowiedziałem.

-Tom. Słuchaj mnie uważnie. Jeśli zgine zaopiekuje się Paulem i Tordem. Pamiętaj nad czym pracujemy od ponad 7 lat... - powiedział - Tutaj masz kopie zapasową zapasoweych wspomnień.

Dał mi do ręki jakąś rzecz. Przyjąłem to i schowałem.

- A jeśli ja umrę... Co jest bardziej prawdopodobne to wiedz, że byłeś najlepszym przyjacielem z tąd... - odpowiedziałem. - A ty Paul... Nie byłeś takim złym człowiekiem...

- Byłeś moim najlepszym bratem Paul... - powiedział Pat.

- "Byłem?" czy ty sugerujesz, że tutaj zamierzam umrzeć? - zaśmiał się. - Jeśli mam zginąć to z tobą.

Nagle nie spodziewanie Paul dostał strzałą w głowę. Padł na ziemię i już się nie ruszał. Nic nie mówił. Wokół go zaczęła się zbierać czerwona plama. Zauważyłem, że Pat ma już łzy w oczach.

Starałem się uspokoić i odciągnąć go. Był załamany.

Rozejrzałem się trochę. Było ich więcej niż nas. "Nas" których wciąż żyje. Spojrzałem na bok. Był tam Tord. Też walczył do końca. Jednak... Był wspaniały. On dość często się przemieszczał i wciąż żył. Pokazałem mu aby się schował z nami. Spojrzał na mnie i po prostu pobiegł osłaniając się bronią.

Jednak nie udało mu się obronić całkowicie. Jedna strzała przebiła jego brzuch. Naszczeście nie przebił żadnych jelit czy nerek. Jednak... Dotarł.

-Zadowolony?! - krzyknął na mnie.

- No bardzo - powiedziałem sarkaztycznie. - Jaki jest plan?

- A czy ja wiem?! Oni zaatakowali znienacka... Nie byliśmy przygotowani. - odpowiedział zakrywając brzuch swoją ręką.

- Powinniśmy się ewakuować... To nie bezpieczn-

- Nie! Walczymy do końca - przerwał mi.

Spojrzałem na Pata. On nie był zainteresowany rozmową. Wolał płakać nad bratem.

【Tylko Nie Zapomnij】 [TomTord] Where stories live. Discover now