Rozdział II

7 1 0
                                    

Następnego dnia Yuui, w towarzystwie milczącej i niepewnej Freyi, zaczął przeglądać swój pokój, dzieląc przedmioty na te, które ma zabrać ze sobą i na takie, które zamierzał sprzedać. Nie miał tego wiele i nigdy nie czuł się przywiązany do przedmiotów, więc gdy położył pełny wór przed znajomym kupcem na targu, czuł swego rodzaju ulgę.

Pierwszym co kupił, była mapa Tamriel. Yuui umiał czytać, pisać i rachować, bo tego nauczyła go Freya, ale jeśli chodzi o czytanie map, okazało się, że ma z tym problem. W Argonii nikt nie przywiązywał wagi do edukacji.

Niespodziewanie z pomocą przyszedł mu Za'urabi. Jak się okazało, mapy rozumiał, a nawet potrafił wyznaczać trasę, opierając się na gwiazdach i czymś, co musiało być khajiickim instynktem.

Kolejną rzeczą, którą Yuui zrobił, było sprawdzenie swojego łuku u podstarzałego, ale znającego się na swojej robocie łuczarza, i kupienie zapasu strzał. Pośród bagien łuki stanowiły doskonałą broń. Chociaż nie przepadał za polowaniem, Yuui od czasu do czasu dorabiał sobie w ten sposób do swojej kiepskiej pensji, a pieniądze otrzymane za ustrzelone ptactwo pieczołowicie odkładał.

Z każdym dniem czuł, że musi wyruszyć, chociaż każdy poranek przynosił coraz to nowe problemy, a nawet jeszcze nie ruszył się z Helstromu. Pieniądze. Podróż kosztowała, a z jego wyliczeń wynikało, że stać go na podróż do Cesarskiego Miasta, a to była dopiero połowa drogi.

– Yuui niech się nie martwi – mówił Za'urabi pewnie. – Póki ciepło, Yuui będzie spać w namiotach za murami miast, tam bezpiecznie. Za'urabi pokaże, jak zastawiać sidła i gotować króliki.

W takich chwilach Yuui tylko się uśmiechał. Khajiici postrzegali świat w taki prosty, piękny sposób, nie martwiąc się na zapas tym, na co nie mieli wpływu. Im wystarczało światło słońca, płonący ogień i jedzenie, okazjonalnie łyk skoomy, by osiągnąć pełnią szczęścia.

– A jak Yuui będzie czegoś potrzebował, Za'urabi to zdobędzie.

– Nie chcę, żebyś dla mnie kradł – zaoponował Yuui, chociaż wiedział, że to bezcelowe. Koty nie rozumiały idei posiadania czegoś na własność, a wrodzona zwinność sprawiała, że kradły często i skutecznie.

– Yuui niech ci nic nie mówi – odparł Khajjit zawadiacko. – Yuui tylko powie, kiedy idziemy. Za'urabi zastawi sidła na bagnach. Złapie i zasoli mięsko na podróż.

Yuui westchnął i wrócił do uczenia się mapy. Zaczął zaznaczać na niej trasę. Najpierw musieli iść na wschód i nieco zboczyć na południe, by znaleźć się w Gideon, mieście blisko granicy z Cyrodil. Potem wystarczyło przebyć Czarną Puszczę i już byliby w Leyawiin. Później na północ, lewym brzegiem rzeki Niben, do leżącego nad zatoką Bravil. Dalej na północ, aż do Cesarskiego Miasta na wyspie pośrodku jeziora Rumore. Jeszcze dalej na północ, do Brumy blisko granicy ze Skyrim.

Nie miał pojęcia, co dalej. Zaznaczył Gwiazdę Zaranną, ale nie miał pojęcia, czy znajdzie tam brata, nie widział jednak innej możliwości, niż zaczęcie poszukiwań tam.

Coraz częściej w myślach analizował narkotyczne wizje, próbując przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów z dzieciństwa. Za'urabi wtedy podsuwał mu sok z Histu, chociaż Yuui go o to nie prosił. Okazało się jednak, że kot ma rację i tak jak soki świętego drzewa pomogły mu zapomnieć, tak teraz odsłaniały wydarzenia, których wcześniej nie pamiętał.

Nie na darmo mówiono, że drzewa Histu są inteligentne.

– Hist mądry – mruczał Khajiit w swojej chacie, gdy Yuui pił sok drobnymi łyczkami, nie chcąc zatracić się całkowicie w halucynacjach. – Ale Za'urabi musi znaleźć inne drzewo. Głupia jaszczurka, co mieszka przy ulubionym drzewie Za'urabiego, widzi nacięcia.

[trc] PromiseWhere stories live. Discover now