[oo1]

253 13 8
                                    

__Punkt widzenia Kagami__
- Co... co ty tu robisz ? - mówię troszkę przestraszona
- Wystraszyłem ciebie ? Uwierz naprawdę nie zrobiłem tego celowo. - mówi chłopak
- Nic nie szkodzi, tylko nie rób tego więcej. Dobrze ? - mówiąc to wreszcie stanęłam na równe nogi.
- Jasne. - mówi posyłając lekki uśmiech.
Spojrzałam na chłopaka w oczy. Zauważyłam, że było mu bardzo głupio, że mnie przestraszył. Uśmiechnęłam się również i postanowiłam, że wrócę do pytania.
- To może wróćmy do pytania. Co ty tu robisz ? - zapytałam
- Wiesz, ja tu mieszkam. A te pytanie powinno być skierowane bardziej do ciebie. - mówi
- Moja mama przyjechała w interesach do twojego ojca. Nie mówił ci ? - mówię patrząc na niego pewnym wzrokiem.
Chłopak słysząc te słowa posmutniał. Usiadł na krzesło i spojrzał na mnie smutny, a potem w podłogę. Pewnie znowu coś powiedziałam nie tak. Chciałam się już odezwać, ale chłopak mnie wyprzedził.
- Mój nic mi nie mówi. Można powiedzieć, że jesteśmy sobie obcy. - mówił patrząc w dół.
Zauważyłam, że z jego oczu spływały łzy. W tym momencie poczułam się jak kretynka. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam i patrzyłam jak płacze. W końcu postanowiłam go przytulić. Objęłam go i szepnełam mu w prawe ucho ,,przepraszam,,. On siedział na krześle a ja stałam wtulona w objęciach chłopaka. Na mojej twarzy znów zaczęły pojawiać się rumieńce. Ale nie zaczęło mi to przeszkadzać, bo puściłam go kiedy na policzkach nadal się malowały. Wtedy zauważyłam, że w ręku ma szpadę. Uśmiechnęłam się i odezwałam się.
- Też grasz w szermierkę ? - zapytałam
- Tak, to mój ulubiony sport. - mówi rozweselony.
- To co ty na to, abyśmy poszli do najbliższego parku zagrać jedną, a może dwie rundki ? - zapytałam wyciągając swój sprzęt.
- A czy nasi rodzice nie kończą już pogawędki ? - mówi
- I co z tego ? Nie zawsze musimy się słuchać rodziców.

__Punkt widzenia Marinette__
Moja detransformacja dobiegła końca już dziesięć minut temu. Dalszą drogę postanowiłam pójść piechotą. Musiałam przemyśleć sobie dzisiejszą sytuację, która miała miejsce na jednym z dachów. Czułam się głupio, że Czarny Kot tak o mnie walczy a moje serce bije nadal do Adriena. Poprostu miałam ochotę skoczyć z wiezy Eiffla i zginąć na miejscu. Ech.... Po pół godzinach dotarłam pod piekarnię rodziców. Za nim weszłam, wzięłam kilka wdechów i udałam, że jestem w dobrym humorze. Bo przecież nie mogą się dowiedzieć o sytuacji która mnie spotkała. Rodzice kiedy mnie zobaczyli posłali szybkie cześć i kontynuowali dalszą robotę. Ja natomiast udałam się do swojego pokoju i puściłam muzykę. Nawet nie zauważyłam że Tikki wyłoniła się z torebki chwilę temu.
- I co jesteś dumna ze swojego zachowania ? - mówi zakładając swoje malutkie ręce tak aby wyglądała na złą.
- Tikki nie robię tego celowo. Zrozum, że nie pokocham Czarnego Kota od tak. - mówię
- Ale on walczy o twoje serce od kiedy ciebie zobaczył. Przypomnij sobie ile razy go zraniłaś. - mówi małe stworzonko.
- Chcesz żebym miała wyrzuty sumienia, tak ? - mówię
- Dokładnie. - mówi kiwając głową
- To za późno. Ja jestem na siebie wkurzona po tej sytuacji. - mówię odwracając się w przeciwny kierunek.
- Marinette... proszę, nie obrażaj się na mnie. - mówi podlatując do mnie.
Wtedy ja rzuciłam się na Tikki i próbowałam ją łaskotać. Tikki leżała już na podłodze i się śmiała. Po pięciu minutach krzyczała dosyć i wystarczy. Kiedy to ja wygłupiałam się moim kwami słyszałam jak mama mnie woła. Poprosiłam Tikki aby się gdzieś schował, a ja tymczasem zeszłam na dół.
- Tak mamo ? - mówię stojąc na dwóch ostatnich schodkach.
- Nadia do mnie dzwoniła i mówiła że już od 30 minut czeka aż w parku się pojawisz. Znowu zapomniałaś zająć się Manon ? - mówi.
- To dzisiaj ?! Ja myślałam że jutro mam się nią zająć. Wezmę rower i gnam do Nadii. - mówię szybko biegnąc po torebkę.
Kiedy znowu znalazłam się w swoim pokoju szybko wzięłam torebkę, w której znajdowała się Tikki z makaronikami.
- Gdzieś się wybieramy ? - pyta mnie Tikki widząc z jakim pośpiechem się szykuje.
- Tak, do Nadii która czeka na mnie w parku od 30 minut. - mówię przeglądając się w lustrze.
Po krótkiej rozmowie z Tikki wsiadłam w rower i pojechałam w ustalone miejsce gdzie mam się spotkać z Nadią i Manon. Kiedy po 10 minutach dotarłam na miejsce zapiełam rower i szukałam Nadii i Manon. Rozglądałam się w różne strony i zauważałam jak stały w jednych z placu zabaw. Podbiegłam do dziennikarki i dziewczynki stojącej obok niej.
- Nie spodziewałam się że po telefonie twojej mamy tak szybko będziesz. Masz zresztą szczęście że koleżanka Manon się spóźnia. - mówi zwracając mi uwagę ale jednocześnie chwaląc za szybkie przybycie.
- Bardzo przepraszam. Ja myślałam że jutro masz wywiad z Jaggedem. - mówię podnosząc głowę w dół.
- Marinette nic nie szkodzi. Ja będę lecieć, za dziesięć minut mam wywiad. - mówi szykując się do biegu.
Nim się obejrzałam Nadia zniknęła nam z przed oczu a ja zostałam sama z Manon. Spojrzałam się na nią i kucnełam.
- Przepraszam Manon że się spóźniłam. - mówię
- Najważniejsze że przyszłaś. - mówi radośnie.
- Nie jesteś zła ? - mówię zdziwiona.
- Oczywiście że nie. A w ogóle mama kupiła nam lody. Zjesz swój ? - mówiąc to wyciągnąła moją porcję.
- Z miłą chęcią. - mówiąc to biorę swoją porcję lodów.
Usiedliśmy ja ławce która znajdowała się najbliżej placu zabaw. Jedliśmy lody w spokoju a dziewczyna rozglądała się w różne strony. Ale po chwili szturchnęła mnie ramię i odezwała się.
- Marinette twój chłopak ciebie zdradza. - mówi
Kiedy usłyszałam te słowa zamurowało mnie. Odwróciłam się natychmiastowo a kiedy zobaczyłam to aż się zdziwiłam. W tej chwili chciałam płakać ale jednocześnie udusić pewną osobę. Widziałam rozbawionego Adriena z ....

dwa uśmiechy ⌗ adrigami , lukanetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz