2. "Nieco zbyt cicha noc"

63 6 3
                                    

Davidowi cisza nigdy nie przeszkadzała. Towarzyszyła mu ciągle niczym wierna psina, niemal od najmłodszych lat. Prawdę mówiąc, nie pamiętał już, jak to jest słyszeć, a perspektywa wszechobecnych dźwięków wydawała się wręcz przerażająca.

Cisza nie była taka straszna, chociaż wszyscy wokół próbowali mu wmówić, że przez nią cierpi i nigdy nie będzie mógł żyć pełnią życia. Pamiętał, chociaż był wtedy jeszcze bardzo mały, jak jego mama płakała, przyciskając go nieco za mocno do piersi, kiedy lekarz powiedział jej, że słuch Davida zacznie się z wiekiem stopniowo pogarszać, aż wreszcie całkowicie zaniknie. Nawet jako kilkuletnie dziecko nie rozumiał, co dorosłych tak przeraża. Przecież nie groziła mu śmierć, prawda?

Nigdy nie traktował swojej głuchoty jako defektu. Był, jaki był, z dobrym słuchem czy bez. Umiejętności płynnego czytania z ust pozwoliła mu pójść do normalnej podstawówki, potem do gimnazjum, aż w końcu do liceum. Myślałby kto, że gorzej niż w gimnazjum nie będzie - ciągłe przytyki i zaczepki grupki szkolnych łobuzów w zupełności wystarczyłyby mu jako szkolne nieszczęścia na całe życie. Ale nie. Oczywiście, że nie. Wszystko musiało być gorzej. Los jeszcze nie skończył sobie z nim pogrywać. Oj nie. Najwyraźniej spodobało mu się rzucanie Davidowi kłód pod patykowate nogi. W liceum wszystko musiało być o wiele gorzej. A czemuż to? Co spowodowało, że niemal wiecznie uśmiechnięty i optymistyczny, wysoki chłopak uznał murowany, potężny przybytek edukacyjny za swoje osobiste piekło? Nikt mu zbytnio nie dokuczał, oprócz kilku wyjątków, ale w każdym środowisku znajdą się niezbyt obdarzone inteligencją osobniki, które, aby funkcjonować, muszą wesprzeć się na czyimś nieszczęściu, więc przyzwyczajony chłopak nie poświęcił im wiele uwagi.

Przyczyna nie leżała również w ocenach czy profesorach. Była znacznie głębiej i znacznie trudniej było się jej pozbyć, a sam David pokusił się nawet o stwierdzenie, że było to niemożliwe. Przez trzy miesiące dzielnie walczył z samym sobą. Na początku czwartego, uznał, że nie jest już w stanie dłużej tłumić swoich emocji. Kiedy inni mogli zagłuszyć swoje myśli muzyką, jemu pozostawało wysłuchać nad wyraz głośnych głosów w swojej głowie. Nie miał czym ich zagłuszyć. Noce stawały się nieco zbyt głośne i zbyt pogmatwane, a on sam budził się niewyspany, zmęczony bardziej niż poprzedniego wieczoru.

W końcu uznał, że dalej nie może. Bezsenne noce musiały dobiec końca.

I tak nadeszła ta jedna, nieco zbyt cicha noc, kiedy patrząc w ciemny sufit, widział tylko jedną, wykrzywioną w obrzydzeniu twarz. Właściwie to nie płakał, jedynie nie potrafił oddychać, czując jakby na jego piersi, postawiono stukilowy odważnik.

Tej jednej nocy żałował, że nie słyszy. Może gdyby słyszał, krzyk miałby jakikolwiek sens.

Kalendarz adwentowy |ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs| ✓Onde histórias criam vida. Descubra agora