[18] Szczęściara.

1.1K 78 20
                                    

Mężczyzna stał nad nią, aż w końcu nie wytrzymał emocjonalnie.

Mocno łapiąc dziewczynę za ramię, przysunął ją do ściany.

- Cholera jesteś z siebie zadowolona! - krzyknął, nadal trzymając ją za ramię.

Andy niemiłosiernie bolało ściskane miejsce. Choć tego nie chciała, jej oczy napełniły się łzami.

- Cholera przez ciebie mój syn umiera! - mężczyzna jeszcze mocniej ścisnął jej ramię, na co nastolatka syknęła z bólu.
- On umiera! Przez ciebie! Jesteś mordercą!

W tym momencie chciałaby zniknąć gdzieś w kącie i poprostu się wypłakać. Nie dość, że Andrew cholernie mocno ją trzymał, to teraz jeszcze jej sumienie wręcz śpiewało, że jest ona mordercą.

- Nie jestem.. - powiedziała Cicho, starając się nie pokazywać bólu.

Łzy spowiadanie zaczęły spływać po jej policzkach.

- Nie? Nie?! - krzyknął. - To jak to wytłumaczysz?! Czemu ty teraz tu jesteś, a on walczy o życie?!

Nie mogąc wytrzymać bólu, zrobiła to, co jako pierwsze przyszło jej do głowy. Z całej siły kopnęła go w krocze.

Mężczyzna natychmiastowo się odsunął, co Andy szybko wykorzystała. Otwierając drzwi opuściła pomieszczenie, zaczynając biec prosto przed siebie. Paru lekarzy chciało ją zatrzymać, jednak ona na to nie pozwoliła.

Gdy odwróciła się do tyłu, zobaczyła Andrewa, który zaczął za nią biec. Nagle zauważyła, że do szpitala wchodzi spora grupka ludzi. Korzystając z okazji wmieszała się w nich, opuszczając budynek.

Mimo wszytko nadal nie przestała biec. Wszytko było pięknie, aż na kogoś nie wpadła. Niepewnie podniosła głowę do góry. Jak na jej szczęście, mężczyzną na którego wpadła był jej dziadek.

- Andy? - zapytał zdziwiony, widząc wnuczkę.

Dziewczyna nie mogąc w to uwierzyć mocno przytuliła dziadka.

- Andy, co ty tu robisz? - nadal do niej mówił, jednak brunetka była jeszcze zbyt rozkojarzona aby cokolwiek powiedzieć.

Nastolatka niepewnie spojrzała za sobie, co okazało się błędem. Parę metrów za nią stał Andrew. Przez to, że się odwróciła, dostrzegł ją.

Kiedy był już przy nich, zauważył, że starszy mężczyzna trzyma dziewczyne za rękę.

- Proszę ją puścić. - powiedział brunet, także łapiąc dziewczynę za nadgarstek.

Chciał pociągnąć ją w swoją stronę, jednak Jack nie pozwolił na to.

- Proszę ją puścić. Nie ma pan żadnych praw aby ją dotykać.

- To ty tu nie masz żadnych praw.

- Muszę ją odprowadzić do mamy.

- Tsa... A po drodze zabierzesz ją na lody i jeszcze najlepiej kup różowa sukienka księżniczki. - pan Woods powiedział z ironią, spoglądając na wnuczkę i przewracając oczami, co wywołało u Andy uśmiech.

- Proszę ją puścić, albo inaczej zadzwonię po policję.

Pan Jack jednie parsknął śmiechem.

- To brzmi jak typowa komedia, ale to ja zadzwonię po policję, bo nie masz żadnych praw aby dotykać mojej wnuczki, głupcze.

Te zdanie wyraźnie zaszokowało Andrewa, na co bruneta lekko się zaśmiała.

Pan Woods wraz z Andy, skierowali się w stronę samochodu, zostawiając Andrewa z głową pełną pytań.

- Jesteś szczęściarą mała. - powiedział dziadek, otwierając drzwi do samochodu.

- Wiem. - odpowiadała dumnie, uśmiechając się.

- A chcesz wiedzieć coś jeszcze? - zapytał z ogromnym uśmiechem.

Brunetka spojrzała na niego z zaciekawieniem.

- Babcia gotuje pierogi z truskawkami.

Po chwili obydwoje zaczęli się śmiać, a dobry humor towarzyszył im do końca drogi, jednak gdzieś w głębi duszy, sumienie nie pozwalało Andy całkowicie zapomnieć o sytuacji mającej miejsce przed chwilą...


💙

I'm with you ▫️ Tom HiddlestonTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang