Dzień dziesiąty

55 15 1
                                    

     Trzymając ziemniaka w dłoni i cały czas go obracając, Raina pogrążona w swoich myślach, zastanawiała się, skąd mogłaby wziąć pieniądze, aby wykupić zegarek z lombardu. Wzięcie pożyczki czy nawet chwilówki odpadało, ponieważ nie miała jak spłacać rat, a trzydziestoletnie odsetki w teraźniejszości wpędziłyby ją w ogromne długi. Poza tym było to nierealne, gdyż nie posiadała żadnych dokumentów. No i nie była oficjalnie osobą, za którą się podawała.

     — Ty je polerujesz czy obierasz? — zapytała Nikki.

     — Co?

     I wtedy brunetka wyrwała się z zamyślenia. Faktycznie, zamiast przygotowywać obiad, tak skupiła się na gładzeniu ziemniaka, że cały kurz osiadł na jej dłoniach.

     — Przepraszam, cały czas myślę, co zrobić, żeby zdobyć te pieniądze.

     — Tak mi przykro, że cię okradli — powiedziała ze szczerym współczuciem w głosie. — Pani dyrektor z pewnością pomogłaby ci znaleźć jakąś pracę dorywczą. Tylko musimy zaczekać, aż urzędy przetworzą wszystkie formalności.

     — I jestem za to wdzięczna — zarzekła, chociaż prawda nie do końca tak się prezentowała. — Ale nie mogę tak długo czekać, ponieważ ktoś inny może go kupić przede mną.

     — Rozumiem. - Westchnęła. — Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby to mnie spotkało. Masz jakieś zainteresowania? — zapytała po niedługiej przerwie.

     — Lubię pisać, tworzyć nowe historie, scenariusze... Chociaż nie wzbogacę się na tym, bo nie mam komu sprzedać swoich tekstów.

     — A co z innym kierunkiem artystycznym? Malarstwo? Śpiew?

     — Nie wiem, czy to się liczy, ale w podstawówce byłam w chórze. Myślisz, że da się na tym zarobić?

     — Oczywiście, że tak.

     — Nie jestem w tym najlepsza...

     — I nie musisz. To co? Mogę ci pomóc?

Dwadzieścia cztery dni ucieczki 「zakończone」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz