Pov.Reader
Ciepło, bezpieczeństwo, tulenie oraz lekkie pocałunki składane na mojej szyi przez Blue, mojego męża od dwóch lat, któremu w tej chwili siedzę na kolanach plecami do niego. A Blueberry tuli mnie delikatnie, całuje po szyi również delikatnie oraz masuje mnie po brzuchu przez co mruczę cicho, A i jeszcze jedno mamy córeczkę Kler, która jest jeszcze niemowlakiem, ale jak to Blue mówił i powtarza do niej ,,Jesteś prześliczna jak mama'' zachichotałam wspominając jego wyraz twarzy i uśmiech córki. Nagle Blue przestał całować moją szyję i położył swój podbródek na moje prawe ramie, obróciłam lekko głowę i poczułam jego usta na swoim prawym policzku, cicho zamruczałam.
Blue: Co cie tak bawi kochanie?
Reader: Wiesz lubię sobie powspominać stare czasy w głowie.
Blue: Aaaa ehehe tak tamte czasy były magiczne, prawda?
Reader: Yup, a pomyśleć, że od twojej małej ,,gry'' się to zaczęło.
Blue: Mwehehe.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wzięłam głęboki wdech i wydech zamykając swoje *kolor* oczy i powróciłam wspomnieniami.
***Wspomnienie***
Właśnie wyszłam oszczędzając Asgore'a, ale nadal jestem trochę uwalona sadzą, ale się z niej otrzepuje. Nagle moje oczy zabłysnęły iskierkami radości, kiedy zauważyłam, że otacza mnie zewsząd śnieg, skoczyłam na puch i zaczęłam się turlać i chichocząc jak male dziecko i się tak toczyłam, aż nie trafiłam na duży patyk, więc wtedy się ogarnęłam i wstałam, chciałam go podnieść, ale jest za ciężki więc go zostawiłam i szłam dalej. Ale nagle pisnęłam i podskoczyłam kiedy usłyszałam trzaśnięcie patyka, obróciłam się za siebie i rzeczywiście patyk jest złamany w pół co mnie to strasznie niepokoi. Więc szybko się obróciłam do przodu i szybszym krokiem zaczęłam zmierzać przed siebie, śnieg skrzypiał pod moimi nogami, a ja się rozglądam i podziwiam widoki. Nagle zatrzymuje się przed drewnianą bramą ,,Ciekawe czemu to tu jest'' pomyślałam nadal podziwiając ten niezwykły widok. I nagle sparaliżował mnie strach, a czemu? Bo słyszę za sobą kroki i zaczęłam się lekko trząść ze strachu, nagle kroki ucichły lecz czuję swój wzrok tej osoby co wnioskuję, że....jest za mną.
???: C.z.ł.o.w.i.e.k.u
Reader: ......
???: Nie wiesz jak przywitać nowego przyjaciela?
Reader: ....?
???: Obróć się i uściśnij moją dłoń.
Zamknęłam swoje *kolor* oczy, obróciłam się i szukałam po omacku jego ręki i złapałam i....rozległo się głośne pierdnięcie i śmiech tej osoby. Otworzyłam oczy powoli iiii....przede mną....jest....szkielet. ,,Okej Reader spokojnie przecież to podziemie miejsce potworów różnej maści'' pomyślałam lekko chichocząc jak dotarło do mnie co się stało i przyjrzałam mu się dokładniej: Jest on dość wysoki, ma on pomarańczową bluzę, krótkie brązowe spodenki przez co odsłania mu pół kości do rzepek. A na nogach nosi pomarańczowo-białe trampki. Wróciłam na niego wzrokiem i się uśmiechnął zaciągając....papierosem?
Honey: Ahhh stary dobry żart z poduszką pierdziuszką w ręku, ale tak czy owak jestem Papayrus szkielet Papayrus, ale dla przyjaciół Honey.