Trening

134 6 21
                                    

   Doktor Singh stał przed oszklonym pomieszczeniem w zastanowieniu gładząc brodę. Rozprostował ręce, kiedy zauważył, że pacjentka otworzyła oczy i wziął głęboki oddech.

– Przygotować obiekt do kolejnej fazy testów – powiedział do drugiego naukowca, który tylko kiwnął głową i uruchomił coś na panelu.
   Wraith leżała związana pasami na łóżku operacyjnym, wokół niej było siedem mechanicznych ramion z narzędziami chirurgicznymi. W pomieszczeniu panowała głucha cisza, jej oczy potrzebowały chwili, żeby dostosować się do bardzo jasnego światła otaczających ją lamp.
   Singh nadal stał w bezruchu wpatrzony w osobę, która niegdyś była jego współpracowniczką.

– Rozpoczynam sekwencję. – Jej łóżko podniosło się, stawiając ją prawie w pionie i zostawiając ją tak na dłuższą chwilę. W tej pozycji, mogła zobaczyć naukowców będących w sąsiednim pomieszczeniu za szybą. Dosłownie przed nią stał jeden z nich, ubrany w czarno biały kitel.
Obserwował ją beznamiętnie ze skrzyżowanymi rękoma. Powiedział coś lekko odwracając głowę, nadal nie spuszczając z niej wzroku i po chwili maszyny drgnęły. Zatoczyły koła wokół własnej osi, po czym zbliżyły do niej, każda wymierzając w inna część jej ciała.
   W panice zaczęła się szamotać, próbując się oswobodzić, ale więzy były zbyt ciasne. Jedno ramię wbiło jej ogromną igłę w klatkę i zawyła z bólu. Uczucie zimna przeszyło ją na wylot.
   Nie mogła złapać oddechu. Kolejne narzędzia zbliżały się do jej twarzy. Lodowata igła w jej piersi powoli zaczęła się cofać, centymetr po centymetrze, aż maszyna wyjęła ją całą.
    Kurczowo złapała tchu, ale po tym nie mogła się już więcej ruszyć. Jej nogi i boki tułowia zaczęła operować reszta machin. Czuła każde palące cięcie, jakby ktoś wylewał jej wrzącą wodę na skórę, powodując, że minuta wydawała się wiecznością. Jedyne co jej pozostało, to błaganie.

– Nie! Proszę! Dość! – wołała, lecz tortury nie ustawały. Błagała dalej, kiedy po jej policzkach spływało coraz więcej łez. Nie wiedziała nawet czy ktoś ją słyszy, chociaż widziała ludzi za szybą.
   Ból i strach, który odczuwała przy każdym kolejnym nacięciu i ukłuciu przerodził się w niepohamowany gniew.
   W końcu usłyszała głos, wyraźny i dziwnie znajomy "DOŚĆ!"

– Powiedziałam DOŚĆ! – wykrzyknęła i wybuchła mocą pustki, a mechaniczne ramiona połamały się od siły jaką wyzwoliła. Pomieszczenie całe zadrżało, a światła zamigotały. Trzymające ją pasy poluzowały się, a jej udało wyswobodzić rękę, od razu sięgając ku drugiej.
   Dwoje strażników podbiegło do niej, usiłując ją unieruchomić. Uderzyła jednego w twarz, potem drugiego, który przy towarzyszącej kolejnej eksplozji i jej krzyku został rzucony na ścianę z ogromną siłą.

– Wstrzyknąć serum, już! – rozkazał naukowcowi przy panelu, który panicznie wpisywał komendy.
   Singh podbiegł, odepchnął go i sam uruchomił proces awaryjny. Światła migotały, a sala w której przebywali naukowcy zamarła. Wyprostował się po chwili, dalej tylko się przyglądając.
   Wraith udało się całej uwolnić i powoli, chwiejnym krokiem dotrzeć do drzwi. Nastąpił kolejny wybuch i kolejny, tym razem jednak słabszy. Wraith poczuła jak wzdłuż jej kręgosłupa wstrzykuje się szereg igiełek. Wygięła się, próbując dosięgnąć kabli przymocowanych do jej pleców, lecz traciła siły.
   Powoli opadła na kolana, wrzeszcząc. Nie mogąc już zrobić nic.

– Nie! NIEEE! – Zerwała się w łóżku zlana zimnym potem, czuła jak wali jej serce. Rozejrzała się dookoła. Była we własnym apartamencie i wszystko było na swoim miejscu.
Usiadła skulona, zaciskając pościel w rękach. Dopiero po kilku minutach uspokoiła oddech."To tylko kolejny koszmar" powtarzała sobie w głowie. Przetarła oczy i wstała, podchodząc do okna.
   Na zewnątrz było jeszcze ciemno, tylko latarnie rozświetlały stromą ulicę, którą mogła całą prześledzić wzrokiem. Wzdłuż niej było dużo innych budynków mieszkalnych, bar czynny cała dobę, sklep z odzieżą i coś przypominające sklep z używanymi rzeczami. W oddali na końcu drogi mogła dostrzec starą, niefunkcjonującą już rafinerię, oraz ogromna górę wyrastającą za nią, na której znajdowała się wieża częstotliwości.
   Wynajęła mieszkanie w mieście dość tanio, bardzo podobne do tego które miała w Solace City. Jeden pokój z łóżkiem, małym stolikiem i szafą, plus łazienką i kuchnią, co prawda ledwo działająca, ale i tak praktycznie z niej nie korzystała. Tak samo jak Elliot nie lubiła kwater przyznawanych championom, dawały jej za mało swobody. Na obrzeżach miasta mało kogo interesowały rozgrywki Apex, więc nikogo też nie obchodziła jej obecność i taki stan rzeczy jej odpowiadał. W centrum był duży hałas i masa ludzi niedających jej spokoju. Tutaj było cicho i w miarę spokojnie.
   Stała wpatrzona w okno przez dłuższą chwilę, a głosy chaotycznie szeptały niezrozumiałe frazy.
   Nauczyła się je kontrolować i uciszać wedle własnej woli, ale nadal potrafiły przychodzić nagle i bez powodu. Jeden z nich w końcu odezwał się głośniej "Drzwi!".
   Moment później ktoś zapukał do jej mieszkania. Wzdrygnęła się, odwracając i szybko sięgnęła po pistolet pod materacem, po czym po cichu przeszła do przedpokoju.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 07, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Apex Legends: Pogrzebana przeszłośćWhere stories live. Discover now