5K 249 597
                                    






Za oknem śnieg pokrywał już ulice swoją puszystą kołderką, dodając całemu miastu istnie magicznego klimatu. O ile sam ten obraz wyglądał nieziemsko pięknie, tak przejezdność dróg pozostawała pod znakiem zapytania, szczególnie kiedy mróz gwarantował trwałość białego pokrowca, przyprawiając każdego kierowcę o pulsującą na czole żyłkę. Ze wściekłości oczywiście. Tak samo było w przypadku blondyna, starającego się jako tako utrzymać w ryzach spokoju, kiedy kolejny raz stres chciał przejąć nad nim kontrolę. Naprawdę był blisko zatrzymania się na środku Seulu i zwyczajnego opuszczenia pojazdu. Prędzej przemierzyłby stolicę wskroś na pieszo, aniżeli dotarłby do swojego mieszkania autem, kupionym po taniości na internecie przeszło rok temu.

Kolejne podejście rozpoczęcia rozmowy zakończyło się fiaskiem. Jungkook naprawdę chciał coś powiedzieć, cokolwiek, byle tylko przerwać tą ciszę, gęstszą niż sos śmietankowy, którym jego ciocia traktuje kurczaka na każde urodziny wujka. Sos ten był istnie tak stężony, że mógł utrzymać w pionie nie tylko widelec, ale i całą rodzinę, która bała się dostać go na talerz. Tak samo teraz wyczuć się dało, że powietrze można by ciąć nożem, tasakiem, siekierą lub piłą mechaniczną, a i tak nowa warstwa gniewu zapełniłaby powstałą dziurę w ułamku sekundy.

W końcu jednak Jungkook spiął się w sobie, uznając, że przecież jest dorosłym mężczyzną do cholery i w życiu czasem przychodzą momenty, w których trzeba zrobić coś, czego się robić nie chce. Poza tym co to dla niego było? Ten facet nie znał takiego słowa jak strach, śmiał się w twarz niebezpieczeństwu, a z ryzykiem spał w jednym łożku. I to dosłownie. Ale nawet kiedy bywały chwile, w których nie potrafił przewidzieć zachowania swojego partnera, tak wiedział, że mimo wszystko jest między nimi cudowne uczucie trwałej i silnej miłości.

Ostatecznie przełknął więc ślinę, zbierając się w sobie konkretnie. Spiął pośladki, wzdychając pewnie pod nosem, kiedy jego głowę wypełniał po równo stres i odwaga. Otworzył usta, żeby zaraz po tym zagryźć je jeszcze na moment, przełykając ślinę, po którym otworzył znowu, w pełni już przygotowany na zderzenie ze swoim chłopakiem.

- Skarbie? - kątem oka spojrzał w stronę blondyna, uśmiechając się przy tym lekko, aby chociaż tym gestem jakkolwiek polepszyć humor drugiego.

- Nawet się nie odzywaj! - wtedy w Jiminie coś dosłownie pękło. Wszystkie te nerwy, ta ściskana w dłoniach Jungkooka kartka, na której zapisana była recepta, te pieprzone korki, kurewski śnieg i na dokładkę szpitalne kolejki na słynnej ze swojego niesamowitego zorganizowania izbie przyjęć. Nie wspominając już o tym, że na kalendarzach odhaczone była data 23 grudnia. - Jak można złamać rękę przygotowując święta?! Jakim to trzeba być... ile ty masz lat?! - i właśnie kiedy Jungkook miał jakkolwiek na to odpowiedzieć okazało się, że wywód Jimina wcale się jeszcze nie skończył. - 5?! Może ty masz 5 lat, co?! Zatrzymałeś się rozwojowo?! Ja rozumiem, jeszcze jakbyś wchodził na drabinę, zaczepić gwiazdę na szczycie choinki, okej to jeszcze mogłoby przejść! Ale ty myłeś okno! Czy mycie okien naprawdę nagle stało się sportem ekstremalnym?! W jednej dłoni miałeś piłę łańcuchową, a drugą walczyłeś ze stadem wściekłych niedźwiedzi polarnych, balansując na dmuchanej piłce, pełnej jadu jakichś węży?! Nie kurwa! Ty myłeś okno!

- Myślałem, że jest zamknięte?! - chłopak wymachnął ekspresyjnie zdrową ręką, spoglądając przy tym na drugą, otoczoną gipsem. - Skąd miałem wiedzieć, że się otworzy i to jeszcze na zewnątrz?! Od kiedy mamy okno otwierane na zewnątrz?!

- Od dwóch lat, w przeciągu których mieszkamy w jednym i w tym samym mieszkaniu! - głośny klakson rozniósł się nie tylko po całym samochodzie, ale i najbliższym dwum mężczyznom otoczeniu, wprawiając w stan gotowości zarówno kilku przechodniów, jak i resztę uczestników ruchu ulicznego.

oh, right                                                     [jjk x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz