Rozdział 4

780 58 33
                                    

Jaskier siedział pokoju, który dała mu tymczasowo Cassandra i grał na lutni. Próbował wymyślić nową piosenkę, ale nie szło mu. W końcu,  zrezygnowany, odłożył lutnie i położył się.

Myślał o Cass. Miał słabość do kobiet. Był kobieciarzem. Jednak, pomimo tego, co o nim mówiono, nie kierowało nim głównie pożądanie, a serce. A do Cass czuł coś niesamowicie silnego. Nigdy jeszcze nie miał czegoś takiego. Był w związkach z wieloma kobietami oraz nawet mężczyznami, ale Cassandra przewyższała ich wszystkich urodą, inteligencją, talentem. Chciał pomóc dziewczynie wrócić do pisania. Miała ona ogromny talent i Jaskier nie mógł pozwolić, aby go zmarnowała.

We wszystkim był jeden problem. Jaskier nie wiedział, co czuje do niego pisarka. Zazwyczaj jego kochanki jasno dawały mu do zrozumienia, że za nim szaleją. Starał się nie myśleć o tym, że dziewczyna może go nie kochać.

Postanowił, że kiedy Cass wróci, wyzna jej swoje uczucia. Albo będą razem, albo go odrzuci.

Jeszcze nigdy tak się nie stresował.

Nagle usłyszał, jak ktoś otwiera drzwi. Jaskier wziął głęboki wdech i wyszedł z pokoju. Miał zacząć swój monolog, ale zamiast Cass, przed nim stał Geralt.

- Geralt? - Jaskier nie był pewny, czy nie był czymś omamiony.

- Ciri jest ze mną. Możemy jechać - powiedział wiedźmin.

- Ciri?

Bard spojrzał na dwór przez uchylone drzwi. Przy Płotce stała dziewczynka, na oko trzynastoletnia. To musiała być słynna księżniczka Cirilla.

- Oczywiście. Ale możecie pewnie chwilę zatrzymać się tutaj. Cass nie będzie mieć napewno nic przeciwko - stwierdził Jaskier - poza tym, po Cirilli widzę, że ostatnio spaliście w lesie.

Dopiero teraz zauważył, że Ciri ma brudną twarz i sukienkę.

- Yh, dobra - powiedział Geralt - gdzie ona...

- Bogowie, wiedźmin tu jest, na szczęście!

Do domu Cass wbiegła młoda, czarnoskóra kobieta. Po jej stroju było widać, że była kelnerką w tej samej karczmie co Cassandra, chociaż Jaskier jej sobie nie przypominał.

- Nilfgaard tu był - powiedziała przerażona - żołnierze... Zabrali Cassandre...

Jaskier stał i z przerażeniem wpatrywał się w kobietę. Zbrodniarze, mordercy i brutale porwali kobietę, którą kochał?

- Nilfgaard tu jest?

Ciri stała w drzwiach. Na jej twarzy było widać strach.

- Czemu oni mieliby ją porwać? - zapytał bard.

- Bo jest z Cintry - wyjaśnił Geralt.

Kobieta wyciągnęła sakiewkę. Była wypchana pieniędzmi.

- Weź to i znajdź Cassandre, błagam - dała sakiewkę wiedźminowi.

Spojrzał na nią. Westchnął i wziął sakiewkę.

- Wiecie gdzie poszli?

- Na północ od karczmy. Ludzie mówią, że tam jest ich patrol - wyjaśniła kobieta.

Tynczasem Cassandra obudziła się. Bolała ją głowa. Czuła zaschniętą krew na swojej twarzy.

Żołnierze pobili ją i ogłuszyli. Wołała o pomoc, ale nikt nie odważył by się przeciwstawić Nifilgaardowi.

Rozejrzała się. Była w lesie. Przywiązana do drzewa. Świetnie.

- Patrzcie, kto się obudził - powiedział jeden z żołnierzy.

Był łysy i miał rozcięty policzek. Powoli podszedł do przywiązanej dziewczyny.

- Spokojnie, malutka. Jeśli będziesz współpracować to może nic ci się nie stanie - powiedział, a jeden z żołnierzy dalej zaśmiał się.

- Czego ode mnie chcecie? - wysyczała Cassandra.

- Mamy do ciebie kilka pytań, kochana. Po pierwsze, czy znasz Geralta z Rivii?
N
Jeśli ktoś czyta moje ff z Peterem Parkerem, to mówię, że w tym tyg powinien być rozdział. One shoty są pisane.

Miłej kawusi życzę ❤️❤️

Bard i Poetka - Jaskier Fan Fiction Where stories live. Discover now