Prolog

126 13 19
                                    

Piątka przyjaciół siedziała w nowo otworzonym lokalu, w zawalonej wieży Starego Obozu. Pili piwo, które Gomez podarował dziewczynie za szczególną przysługę. Razem z nią byli Diego, Milten, Gorn i Lester. Wspólnie się śmiali i wspominali sytuację sprzed tygodnia, która wiele zmieniła w obozie. Zbliżał się już wieczór i za kilkanaście minut miała odbyć się pierwsza od dawna walka na arenie.

– Zbierajmy się, jeśli chcemy zająć dobre miejsca – zauważył Diego i podniósł się z krzesła.

– Racja – przytaknęła dziewczyna o blond włosach sięgających jej do pasa. Na plecach miała dwa miecze ułożone równolegle do siebie służące do walki oburęcznej. Ubrana była w zwyczajną zbroję strażnika ze Starego Obozu, więc nie wyróżniała się niczym poza odmienną płcią.

– Jak myślicie, kto dzisiaj wygra? – zapytał Milten.

– A kto w ogóle walczy? – spojrzał na niego Gorn.

– Dwójka debili – mruknęła dziewczyna. – Nie wiem czy ich kojarzysz, Skorpion i Fletcher. A co do wcześniejszego pytania, to wolałabym, żeby wygrał Fletcher, ale chyba wynik i tak jest oczywisty.

– Zgadza się – przytaknął Diego poprawiając łuk na plecach.

– Dlaczego to oczywiste kto wygra? – zapytał zaintrygowany Lester.

– Ponieważ zawsze ich walki są o jakieś błahe sprawy – westchnął Diego. – I zawsze wygrywał Skorpion. Teraz ich pojedynki nie są nawet ekscytujące.

– Podejrzewa się nawet, że oszukuje, chociaż nigdy niczego mu nie udowodniono – blondynka wzruszyła ramionami.

– Chętnie bym go wyzwał – uśmiechnął się Gorn.

– Uciekłby, gdybyś to zrobił – zaśmiał się cień. – On jest mikrusem przy twojej posturze.

– Chciałabym w końcu zobaczyć jak ktoś przemawia temu debilowi do rozsądku – dziewczyna dopiła ostatni łyk piwa i odstawiła kufel na blat. – Zbierajmy się, bo przegapimy to jakże nadzwyczajne widowisko.

Pozostali skinęli głowami i w ślad za przyjaciółką dopili swoje trunki. Gdy już wstali od stołu i mieli kierować się ku wyjściu, w progu stanął nieco zdyszany blondyn o niebieskich oczach. W ręce trzymał zwitek papieru zabezpieczony małym sznurkiem.

– Diego! – zawołał podchodząc do niego. – Cholera, wszędzie cię szukałem. Oto lista od Iana.

Cień nie kryjąc zdziwienia wziął od niego pergamin i rozwinął go. Dokument był w pełni kompletny, a nawet miał dodatek w postaci post scriptum. Diego zmrużył oczy, gdyż doskonale wiedział, że to nie Ian go napisał. Zdawał sobie sprawę, że to robota kogoś z Nowego Obozu, mimo to, schował papier i uśmiechnął się do Nowego nie dając mu powodów do niepokoju.

– Dobra robota, zaczynasz mi się naprawdę podobać.

– Czyli to znaczy, że będę mógł się zobaczyć z Gomezem? – zapytał.

– Zależy ci, by zostać jednym z nas? – spytała blondynka przyglądając się przybyszowi swoimi błękitnymi oczami.

– Tak, zależy – Nowy spojrzał na nią ze szczerym zainteresowaniem. Nie dlatego, że wpadła mu w oko, bo urodą nie grzeszyła, po prostu wyróżniała się spośród innych mieszkańców Starego Obozu.

– Teoretycznie mogłabym szepnąć Gomezowi o tobie jakieś słówko, a miejsce miałbyś już zapewnione – uśmiechnęła się.

– A dlaczego miałabyś to zrobić? – spytał Nowy, trochę zbity z tropu.

– Bo akurat mam jedną butelkę piwa, którego nie da się podzielić na pięć osób. Poza tym, wydajesz się normalny pośród tych wszystkich debili tu, w Obozie.

– Od kiedy ty taka miła jesteś dla nowych? – Diego popatrzył na przyjaciółkę z lekkim zdziwieniem.

– Od tamtych wydarzeń jakoś mam inne podejście do życia - wzruszyła ramionami. – Chociaż wiem, że jest to totalnie dziwne.

– Jakich wydarzeń? – spytał Nowy zaciekawiony.

– Nie obiło ci się o uszy? – zaskoczony Gorn założył ręce. – To była afera na całą kolonię, wszyscy o tym mówią.

– Nie mam w zwyczaju podsłuchiwać rozmów innych, więc nie.

–  No cóż, to długa historia, a zaraz jest walka na arenie... Ale nudna jak flaki w oleju – blondynka wzruszyła ramionami. – Jeśli chcesz to ci wszystko opowiem. Tylko zdradź mi swoje imię, bo nie przedstawiłeś się nam.

– A czy to ważne? – westchnął.

– Szczerze, to nie. Ale skoro nie znam twojego imienia, to będę cię nazywać Bezimienny. Ja jestem Rose - oboje podali sobie ręce usiedli przy stole.

- Ja chętnie jeszcze raz tego posłucham - odparł Milten siadając obok przyjaciółki. Gorn, Lester i Diego również się przysiedli, a Rose rozpoczęła opowieść o tym jak tydzień wcześniej uratowała życie tyranowi zwanemu Gomezem.

Gothic: Tajemniczy List (tytuł roboczy)Where stories live. Discover now