13

265 18 3
                                    

Jemu wcale nie chodzi o Gideona. Powiedziedziałam sobie. Jemu chodzi o chronograf. Ma przecież mnie. Ja mogę podróżować w czasie. Siedziałam oddzielona od reszty już kilka godzin... o ile nie dni. Nadal wspominam rozmowę Harry'ego z Gideonem. On w ogóle na mnie nie spojrzał. Boli mnie to. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem. Na progu stanął jakiś facet z bronią w ręku.

- Chodź - powiedział cicho. Poszłam za nim ciemnym korytarzem. Otworzyły się inne drzwi i musiałam zamknąć oczy. Słońce świeciło jasno. Facet zaprowadził mnie do czarnego samochodu. Usiadłam obok Charlotte. Czyli jest cała. Nasz samochód jechał jako ostatni. Przed nami jechały jeszcze trzy. W jednym z nich była Les i Raphael. Chyba. Jeśli dobrze myślę to właśnie jedziemy dokonać wymiany. My za chronograf. Ten cały Harry ma coś z głową. Jechaliśmy dobrą godzinę. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Stał już tam Gideon. Z chronografem. Charlotte wysiadła z samochodu. Po mnie nikt nie przyszedł. Zauważyłam, że zielonooki nie zwrócił na to uwagi. Też mi chłopak. W końcu Harry i Gideon dobili targu. Drzwi po mojej stronie otworzyły się i zostałam wyciągnięta brutalnie z samochodu. Doszłam w miejsce, gdzie stali wszyscy. Gideon nie spojrzał na mnie. Szarpnęłam moją ręką. Gdy w końcu się wyrwałam pobiegłam w kierunku Gideona. Nie patrzył w moją stronę, choć widziałam, że bardzo musiał się do tego zmuszać. Mocno go przytuliłam.

- Bierz ją. - odezwał się. Chwila... Co? Czemu "bierz ją"? - Ale reszta idzie ze mną. - Harry wskazał na mnie głową i już po chwili byłam ciągnięta w stronę pierwszego samochodu. Próbowałam się wyrwać ale gość, który mnie trzymał, miał mocny uścisk. Zanim wepchnięto mnie do samochodu zdołałam jeszcze krzyknąć:

- GIDEON!- tego już było za dużo. Nie spojrzał w moją stronę, ale mięsień zadrgał na jego twarzy. Zamknięto za mną drzwi. Uderzyłam w okno ręką. Les i Raphael patrzyli na mnie smutni.
Za to Charlotte patrzyła w zupełnie inną stronę. Cała trójka podeszła do samochodu Gideona. Chciałam z nim porozmawiać. Ale on już zajął miejsce kierowcy. Zapalił samochód i odjechał. Co mu się stało? Dlaczego z nimi nie walczył? Dlaczego nie zabrał mnie ze sobą? - Dlaczego? - spytałam siebie samą.

- Już cię nie kocha. - odparł Harry. Siedział na przeciwko mnie.

- Dlaczego nie jechałam z resztą?

- Taka była umowa. - odparł. Nie mogę w to uwierzyć! On mnie zostawił! Nagle zrobiło mi się niedobrze. Pojawiłam się na środku drogi. Zaczęłam biec w stronę miejsca, gdzie mieszkałam. Już miałam pukać do drzwi ale znikłam do moich czasów. Zapukałam do drzwi i pan Bernhard otworzył mi drzwi.

- Panno Gwendolyn. Dobrze panią widzieć. Kolacja gotowa. - poszłam szybko do jadalni, w której była moja mama, Nick, Caroline, ciocia Maddy, lady Arista, ciocia Glenda i ... Charlotte. Już wróciła do domu? Dziwne.

- Gwendolyn gdzie ty się podziewałaś? Jest już późno, a ty sobie gdzieś chodzisz? Siadaj do stołu. - lady Arista nie lubiła spóźnień. Usiadłam i zjadłam posiłek. Potem udałam się do pokoju i usiadłam przy biurku. Wcale nie czułam się bezpiecznie. Nagle otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku śpiąc w najlepsze. Do pokoju wszedł Gideon. Usiadł obok mnie na łóżku. Delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Kciukami przejechał mi pod oczami. Czyli płakałam.

- Przepraszam. On kłamał. - powtarzałam w kółko.

- Kto kłamał? Gwen to tylko sen. Spokojnie. - uspokajał mnie. To tylko sen.

Cześć kochani. Za niedługo ostatni rozdział i epilog. I koniec książki! Kto się cieszy?
To tyle
Papa

Biel Diamentu || Trylogia Czasu Where stories live. Discover now