4

3K 288 404
                                    

Akaashi byłeś moim słońcem. I zabroniłeś mi jarać zielsko. Nie miałem zamiaru się sprzeciwiać skoro to była twoja wola. Ufałem ci w każdej sprawie, bo byłeś dla mnie najważniejszą osobą, jaką znałem. I najbardziej rozsądną.

Niezadowolony, patrzyłem na ciebie, jak odchodzisz w kierunku dalekim ode mnie. Patrzyłem na twoje ramiona, plecy, pośładki, nogi. Wydałeś mi się wtedy najbardziej idealnym facetem na ziemi. Właściwie to chyba nim byłeś. Miałeś wszystko. Piękny, wysportowany, dobry człowiek.

Nie chciałem żebyś odchodził. Chciałem z tobą jeszcze trochę pobyć. Bo stęskniłem się przez ten czas, kiedy mnie unikałeś i to trzygodzinne spotkanie było zdecydowanie za krótkie, aby zaspokoić moje potrzeby.

Kiedy wchodziłeś do domu, odwróciłeś się do mnie jeszcze i pomachałeś mi, uśmiechając się do mnie tak przepięknie, że aż sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu na ten widok.

No i się skończyło. Ja wróciłem do swojego domu, a ty do swojego. Ciągle o tobie myślałem, bo tak bardzo chciałem, abyś był obok mnie w tym momencie, że próbowałem zaspokoić się choć marzeniami. Na szczęście Kuroo zadzwonił do mnie, aby pograć w Ligę Legend i noc nie była tak męcząca.

Ale poranek już bardzo, bo nie wyspałem się w chuj. Właściwie to cały dzień był męczący, nie licząc tylko mojej drzemki na matmie. Nie miałem pojęcia dlaczego nie było cię w szkole. Nie odbierałeś ode mnie telefonu. Nie odpisywałeś. Martwiłem się, że nasza odbyta już rozmowa poszła na marne i dalej postanowiłeś mnie unikać. Na samą tę myśl mój żołądek robił fikołki, a ręce drżały bardziej, niż po pięciu energetykach. Brak ciebie przy mnie coraz bardziej uświadamiał mi, jak bardzo jesteś dla mnie ważny, Akaashi, oraz to, że bez ciebie ciężko mi funkcjonować. Byłeś jedną z najcudowniejszych istot na tej planecie i po prostu wkurwiało mnie to, że nie możesz spędzać czasu tylko ze mną, być tylko mój i być tylko dla mnie. Miałem kurewsko złe przeczucia, nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałem cię w bardzo egoistyczny sposób już, teraz.

- Stary, co jest?

Kuroo martwił się o mnie. Znał mnie na wylot i od razu zauważył, że jestem totalnie nie w humorze. Zaczął temat dopiero, kiedy przekroczyliśmy bramę szkoły, wychodząc z niej, oczywiście. Wiedział, że nie lubiłem gadać o swoich problemach przy innych, dlatego dopiero po lekcjach zaczął spowiedź.

- No co... - mruknąłem cicho i wzruszyłem ramionami, wbijając wzrok w chodnik. - Widziałem się z nim wczoraj. - chodziło oczywiście o ciebie, bo o kogo innego. W ostatnim czasie byłeś dosłownie wszystkim, co mnie otaczało. Szczególnie mocno to czułem, kiedy nie było cię obok, kiedy nie mogłem cię mieć, i to z mojej winy.

- I jak? Pogadaliście?

- No tak...

- I?

- Bro. - zatrzymałem się i złapałem go za ramię, aby też się zatrzymał, a kiedy to zrobił puściłem go. Spojrzałem mu w oczy i wydąłem dolną wargę. Totalnie posmutniałem, a mina Kuroo stała się bardzo zmartwiona. - Wybaczył mi, ale chyba jednak nie.

- Jak to? - uniósł jedną brew.

- Wczoraj doszliśmy do porozumienia, a dzisiaj nagle nie mam z nim żadnego kontaktu. Nie odbiera, nie odpisuje, no i w szkole go nie było.

- Zrobił cię w chuja?

- No chyba.

- Nie... nie pasuje mi to do Akaashiego. Nie jest taki. On nigdy nie kłamie. Kiedy mówi, że jest git, to jest git. - bro zaczął mnie uspokajaąc i właściwie pomogło, w małym stopniu, ale zawsze. - A powiedział ci o co się wcześniej obraził?

- Nie. - odpowiedziałem szybko. - Ale przeprosiłem go i mi wybaczył.

- Za co przeprosiłeś? - zmarszczył brwi.

- No nie wiem, ale podziałało.

- Jesteś takim idiotą, aby przepraszać go za nic? - prychnął śmiechem.

- To Akaashi. AKAASHI, rozumiesz? Mogę zrobić dla niego wszystko. - nałożyłem nacisk na twoje imię, aby podkreślić, że ty, to ty, i ciebie należy szanować, jak nikogo innego.

- Czyli zależy ci na nim, ta?

Co.

- Co?

- Nie sądziłem, że lubisz nie tylko kobiece szpary, Bokuto. - spojrzał na mnie bardzo wymownie i sugestywnie poruszył brwiami.

Otworzyłem szeroko oczy. Nie rozumiałem, jakim tokiem rozumowania rozumował mój bro, ale chyba byłem blisko olśnieniu. Jakby nie patrzeć Kuroo i ty byliście moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale ciebie nigdy bym nie nazwał mianem ,,bro". W myślach nazywałem cię aniołem, albo inną cudowną istotą, tudzież od zawsze dla mnie nią byłeś, a Kuroo potrafiłem wyzywać od najgorszych, ale i tak kochałem was w tym samym stopniu. W tym samym stopniu, ale czy w ten sam sposób?

Gdybym był postacią z kreskówki, nad moją głową właśnie pojawiłaby się żółta żaróweczka, bo dostałem olśnienia. Żeby tego było mało mój telefon zawibrował w tylnej kieszeni moich spodni. Na początku nie zareagowałem, ale potem wyjąłem go z prędkością światła, kiedy uświadomiłem sobie, że to ty mogłeś do mnie napisać. I tak, to byłeś ty.

Akaashi: Bokuto, spotkajmy się dzisiaj proszę. Chcę ci coś powiedzieć.

- Stary? Zatkało cię? - tylko głos Kuroo mógł sprowadzić mnie na ziemię, bo zdecydowanie na chwilę byłem w niebie.

Przerażało mnie tylko to, że nie przerażało mnie to, że zacząłem uświadamiać sobie, że całe życie myliłem się i tak naprawdę byłeś dla mnie ważniejszy, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Najwidoczniej spodziewał się tego tylko Kuroo, bo to właśnie on mi to uświadomił.

- Właśnie mi napisał, żebyśmy dziś pogadali. - powiedziałem i nadal nie dowierzając otworzyłem szeroko oczy i trochę mniej szeroko usta.

- Czyli bzykanko?

- Kurwa, bro, czy ja serio go kocham, tak jak się kocha kobiety? - kompletnie zignorowałem jego głupi komenatrz, bo teraz była mi potrzebna ta mądra strona mojego bro.

- Jak mam być szczery, to... - spojrzał na chwilę w niebo i skrzyżował ręce na piersi. - Różnie to bywa w życiu.

- Czyli, że co?

- No na przykład patrz... Ja i Kenma...

- Bzykasz Kenmę?! - przerwałem mu, wydzierając się na pół ulicy. Czyli ta konsola to była przykrywka, ta?

- Co?

- Co.

- No różnie w życiu bywa. - na jego policzkach pojawił się bardzo drobny rumieniec, wręcz niezauważalny, ale gnojek zawstydził się, dlatego to zauważyłem. - Nie bzykaliśmy się, ale pocałowałem go.

- Czyli dlatego zasugerowałeś, że coś czuję do Akaashiego! - rozgryzłem go.

- Jesteśmy w podobnej sytuacji, tylko ty w gorszej, bo wszyscy wiedzą, że Kenma lubi chłopców, a Akaashi... no nie wiadomo. - mówił na w pół zadowolony, na w pół nie. Cieszył się swoim szczęściem i martwił się o mnie.

- O chuj. - podsumowałem. Nie wiedziałem co więcej powiedzieć.

Akaashi. Naprawdę byłeś dla mnie odzwierciedleniem ideału. Zacząłem zastanawiać się bardziej... Co jeśli Kuroo miał rację? Sam nie byłem pewien swoich uczuć. Nie znałem się na tym. Zawsze tylko ruchałem łatwe laski, kiedy miałem potrzeby i tyle. A teraz? W zasadzie też miałem potrzeby, ale tylko ty mogłeś je zaspokoić. I nie chodziło o przyjemność i wyładowanie napięcia seksualnego, a o bliskość. Twoją bliskość, Akaashi. Twoją obecność, twoje szczęście, uczucia. Im więcej myślałem o tobie w ten sposób, tym bardziej uświadamiałem sobie, że bardzo cię pragnę.

Pół Litra i Jedna Noc || BokuakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz