XI

34 2 1
                                    

- Ach, Nilfgaarde Ard Feainn! – powiedział Jaskier odwracając się w kierunku głównej komnaty bankietowej.

Cesarz Jan Calveit wciąż był ubrany z swoją czarną zbroję z opadająca do podłogi peleryną. U jego boku szła Cairean Derowen aep Orlaith, wysoka elfka o rdzawobrunatnych włosach. Niebieskozielone oczy chętnie podkreślała delikatnym makijażem. Dzisiaj miała na sobie powiewną suknię w kolorze żonkili, przepasaną czarnymi szarfami. Jedyną biżuterią jaką zakładała i posiadała, były perły, korale oraz bursztyny.

- Bard Jaskier – rzekł cesarz. – Wiele się o tobie mówiło swego czasu w Beauclair. Po śmierci księżnej Annariety wielu plotkowało, li-to wielki pieśniarz Jaskier za nią rozpacza.

- Serce mi spłonęło tego dnia doszczętnie – odpowiedział Jaskier ze szczególna dla niego dozą przesady. – Ale niestety muszę opuścić szacowne grono. Moja miłości niedługo kończy swoją turę grania i będzie mnie szukać.

Lambert odprowadził wzrokiem Jaskra a gdy ten zniknął Jan Calveit w wyprostowanej ręce trzymał dla niego pucharek z winem. Lambert uśmiechnął się cynicznie i łapczywie wziął naczynie do ręki.

- Musisz przyznać, że fajczy człowiek – zagadnął Lambert, po czym napił się wina.

- Przeżyje jeszcze siedem wiosen – rzekł cesarz. – Priscilli pisane jest sześć. Ona zginie z powodu choroby a on na podagrę.

Lambert z trudem się powstrzymał by kolejny łyk trzymany w ustach nie wylał się przypadkiem na podłogę. Z trudem przełknął wino i ciężko oddychając patrzył na cesarza.

- Nawet to wiesz?

- Zacznij się interesować astrologią – zaproponował cesarz. – Kiedy poznasz sekrety gwiazd w dzień swojej śmierci będziesz się śmiał.

- Zawsze miałem inne wyobrażenie swojej śmierci – wyznał Lambert opierając się tyłem o balustradę. – Że będę w otoczeniu jakichś ekscelencji czy innej szlachetnie urodzonej hołoty. I wtedy im wszystkim powiem: „Tego wam życzę, dostojni panowie. Żebyście się nie posrali, gdy wiedźmin będzie wam potrzebny".

- Tego gwiazdy na razie nie zdradzają – odezwała się Cairean Derowen melodyjnym głosem. – Ale jedno co do twoich losów jest pewne. Wybrałeś jedną stronę. I będziesz jej chronił, Vatt'ghern.

- Taa – przyznał niepewnym głosem. – Co z Merigold?

- Będzie przebywać w Wyzimie – oznajmił cesarz. – Chyba, że ugnie karku.

- A nie dało by się ją, no nie wiem, przenieść? W sensie, żeby nie służyła radą w Temerii?

- Chyba będę miał na to jakiś sposób.

Królobójca||WiedźminWhere stories live. Discover now