| 28 |

1.7K 85 9
                                    

Noah usiadł na szarym murku oddzielającym plażę od zwykłego chodnika. Z kieszeni swoich dresowych spodenek wyciągnął paczkę papierosów. Odpalił jednego, a w tym czasie Isaac przeskoczył ogrodzenie. Schylił się, by zanurzyć dłoń w rozgrzanych, złocistych ziarenkach. Z wielkim uśmiechem mówił coś, patrząc na swojego kolegę zaciągającego się trującym dymem. Jego mina uległa diametralnej zmianie, gdy jego oczy odnalazły mnie wśród znajomych twarzy. Kąciki ust opadły, a niemal smutek zastąpił ten piękny i szczęśliwy wyraz twarzy. Podrapał się po karku, jakby chciał okazać swoją niepewność. 

Logan pierwszy wyszedł na ląd. Powędrował do naszych niedbale rzuconych rzeczy, by ze swojego plecaka wygrzebać butelkę wody gazowanej. Zaraz za nim poszedł Shawn, ciągnąc za sobą Davinę. Nadal zmieszanie wraz z poczuciem winy towarzyszyło jej przestraszonym oczom. To w jakiś sposób dawało mi do zrozumienia, że nie chciała doprowadzić do zaistniałej sytuacji. Rzuciła mi krótkie spojrzenie nim odwróciła głowę przed siebie i wraz ze swoim chłopakiem odeszła na bok. Brunet od razu zaczął jakiś temat, ale nie wyłapałam żadnego słowa. Za bardzo przejęłam się obecnością Isaaca.

– Mam nadzieję, że jest ci głupio – wypaliła Mackenzie, dlatego odwróciłam się gwałtownie w jej stronę. Ze złością patrzyła na Margo, która również nie emanowała niczym innym, jak gniewem. Westchnęłam ciężko, nie mając siły, ani nastroju na dalszą sprzeczkę.

Margo prychnęła ozięble pod nosem. Nagle stała się zupełnie inną osobą. Zaślepiona niedomówieniem tej sprawy, patrzyła na mnie z pogardą.

– To Wilma powinna czuć się głupio – sprostowała, rzucając kolejnymi oskarżeniami we mnie.

Skrzyżowałam dłonie pod piersiami, nie zamierzając tego komentować. Broniłam się przed powiedzeniem czegoś, co mogło przynieść przykre skutki.

– Nie kręci się z chłopakiem, jeśli się wie, że przyjaciółce on się podoba – niemal warknęła Margo. Piorunowała mnie swoim srogim spojrzeniem, jakby w ten sposób miała mi chociażby kości połamać. 

– Nie rzucaj słów na wiatr – odparła Mackenzie, po czym złapała moją rękę. Ciągnęła mnie na brzeg, szepcząc coś pod nosem. Wyglądała na zdenerwowana całą sytuacją. Jedyne co mnie pocieszało, to poniekąd właśnie jej postawa. Wiedziałam, że w razie czego mogłam na nią liczyć.

Nie chciałam uciekać, a tym bardziej zwlekać z wyjaśnieniami. Rozumiałam Margo i jej zdenerwowanie. Nie znała pełnego obrazu tej sprawy, więc nic dziwnego, że w jej oczach nie wyglądało to dobrze. Będąc na jej miejscu, zapewne również poczułabym się oszukana. W tym momencie to ja uchodziłam za potwora i raczej nie mogłam zbytnio się przed tym obronić. Powinnam powiedzieć jej o mojej niejasnej relacji z Isaaciem tego dnia, w którym wyznałam to Mackenzie.

Wycisnęłam wodę z koszulki, która nieprzyjemnie przylegała do mojego ciała. Pojedyncze kropelki spadały z włosów na plecy. Czułam, jak tworzyły sobie ścieżkę na skórze. Ciarki niemal od razu wywołały gęsią skórkę. Wzdrygnęłam się, chociaż zalewała mnie fala upału. Spojrzałam na ręce, które zdobiła gęsia skórka. 

Mackenzie głową wskazała kierunek, w którym miałam popatrzeć. Odwróciłam się powoli, a moim oczom ukazał się Noah idący w naszą stronę. Szeroki uśmiech rozpromieniał jego twarz, kiedy machał w dłoni kluczami. Odwzajemniłam niepewnie jego gest, gdy uparcie wpatrywał się we mnie. Poczułam się z tym dziwnie, lecz usiłowałam zachować normalne pozory.

Mackenzie zmrużyła oczy, kładąc dłonie na swoich biodrach i wpatrywała się w Noah z politowaniem n twarzy. Jednocześnie próbowała zbadać powody jego niezwykle dobrego humoru, jak i nad wyraz pewności siebie.

SzeptemWhere stories live. Discover now