Don't be afraid of me.

5.5K 258 148
                                    

— Hej, dzidzia, wstajemy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Hej, dzidzia, wstajemy. — Szepnął Min, kiedy wszedł do auta. Nie chciał, żeby czekolada wystygła, bo zawsze, chociaż troszkę poprawiała młodszemu humor.

— Hm? — Mruknął Park i cicho syknął, kiedy otworzył oczy. No, przynajmniej jedno. — Boli mnie oczko. — Mruknął i spojrzał smutno na Yoongiego.

— Wiem, że cię boli, kochanie. Chcesz pojechać do lekarza, czy jedziemy do domu? — Zapytał i położył dłoń na policzku mniejszego, w którą ten się od razu wtulił.

— Do domku. — Szepnął i uśmiechnął się lekko na buziaka, który został właśnie złożony na jego czole.

— Trzymaj. — Brunet podał mu największy kubek czekolady, jaki tylko udało mu się dostać. Wiedział, że Park nie wypije całej, bo się po prostu zasłodzi, ale musiał sprawić mu, choć troszkę radości.

Rudowłosy wziął kubek i podziękował cicho, od razu zabierając się za jej picie. Naprawdę mocno bolało go oko i głowa, a do tego było późno, więc jedyne, o czym marzył to spanie. No i jego tatuś, bo czuł się naprawdę podle.

— Tatusiu, ja naprawdę nie chciałem go pocałować. — Powiedział po chwili ciszy i westchnął.

— Kochanie, przecież nie musisz mi się tłumaczyć. Wiem o tym. — Min zmarszczył brwi i zerknął kątem oka na swojego męża.

— Ale ja nie chcę, żebyś był na mnie zły. — Odpowiedział.

— Dziubku, jak mogę być na ciebie zły? On cię napastował, a ty mi mówisz o złości? Nie wygłupiaj się. — Powiedział cicho Yoongi i położył swoją dłoń na jego udzie.

— Przepraszam. — Jimin szepnął i oparł głowę o swoje kolana.

Min westchnął i przyspieszył. Chwilę później byli już w garażu. Yoongi otworzył drzwi od strony chłopca i wziął go na ręce, niosąc do domu.

— Chcesz coś zjeść? — Zapytał brunet, a kiedy otrzymał przeczące kiwnięcie głową, uśmiechnął się smutno. Podszedł do niego i uniósł rękę, żeby poprawić mu włosy, ale kiedy młodszy się skulił, coś w nim pękło.

— Boisz się mnie? — Zapytał głosem wypranym z emocji. Jego serce po prostu pękło.

— N-nie! — Krzyknął Park i rozpłakał się, bo nie zrobił tego celowo. Przecież go kochał. — P-przepraszam, ja nie zrobiłem t-tego celowo, wiem, że nie z-zrobisz mi krzywdy. — Zapłakał, marząc jedynie o tym, żeby się położyć i przestać myśleć.

Yoongi po chwili milczenia przytulił swojego malucha i pocałował go w skroń. Nie chciał dokładać mu jeszcze wrażeń po tym, co przeszedł przed chwilą.

— Uspokój się. — Poprosił i sięgnął jedną ręką po leki, które były w zasięgu jego dotyku, bo drugą wciąż obejmował trzęsące się ciałko. Jimin wciąż brał pigułki przepisane od psychiatry. Było już naprawdę dobrze, ale wszystko to musiał zniszczyć jakiś niewyżyty skurwiel.

Min zdawał sobie sprawę z tego, że jego mąż jest naprawdę przepiękny, ale był również delikatny i wrażliwy. Nie umiał się broni, co w najbliższym czasie zmieni, bo nie zawsze będzie mógł przy nim być. Tak jak dzisiaj.

— Weź to, maluchu. — Podał mu tabletkę i oderwał się od niego, żeby nalać mu soku malinowego.

Przez małe sprzeciwy Jimina spędzili w kuchni jeszcze kilkanaście minut. Yoongi naprawdę chciał już położyć go spać, bo widział, że wciąż jest roztrzęsiony.

— Tatusiu, a dlaczego nie dałeś mi buzi w usta? Brzydzisz się mnie? — Zapytał i oparł głowę o szafkę za nim.

Min, słysząc to, zachłysnął się powietrzem. Nie dał mu go dlatego, bo wiedział, że Jimin dostając buziaki w czoło, czuł się po prostu odprężony. A nie dlatego, że się go brzydził.

— Co? — Zapytał i zmarszczył brwi, natychmiast łapiąc brodę mniejszego między swoje palce. Obrócił jego głowę w swoją stronę i spojrzał w jego oczy, domagając się wyjaśnień.

— No bo ten facet on... — Park nie zdążył dokończyć, ponieważ brunet przycisnął swoje wargi do tych jego i cmoknął go czule, odsuwając się po chwili.

— Żaden facet nie sprawi, że będę brzydził się najważniejszej osoby na świecie. — Powiedział i oparł swoje czoło, o czoło tego drugiego. — Żaden. — Powtórzył pewny siebie i objął rudowłosego.

Jimin znów się rozpłakał, dlatego Yoongi złapał go w pasie i wziął na ręce, kierując się z nim do sypialni. Zdawał sobie sprawę z tego, że Park nie panuje nad sobą aktualnie w żaden sposób, ale on to wszystko rozumiał. Jedyne co mógł zapewnić mu w tej sytuacji to siebie i komfort, a właśnie tego potrzebował młodszy.

— Nie idź. — Powiedział głośno Park i złapał starszego za rękę, kiedy ten chciał wstać.

— Kochanie, idę po ubrania do spania. — Powiedział i spojrzał na niego łagodnie.

— Nie idź. — Powtórzył rudowłosy i mocniej zacisnął swoją dłoń na nadgarstku mężczyzny. — Będę spał w ubraniach, ale nie zostawiaj mnie teraz samego. — Poprosił i uśmiechnął się lekko, kiedy brunet znów ułożył się obok niego i schował swój nos w jego włosach.

— Nigdy cię nie zostawię, nawet o tym nie myśl. — Zapewnił go i czule pocałował.

W takich chwilach Min zdawał sobie sprawę z tego, ile znaczy dla niego jeden, mały człowieczek.

Jeden mały człowieczek, który zawrócił mu w głowie tak, że sam czasami siebie nie poznawał. Człowiek, dla którego zrobiłby dosłownie wszystko. Kochał go absolutnie całym sobą i w myślach modlił się do sił wyższych, w które niekoniecznie wierzył, żeby dane mu było spędzić starość w tym miejscu i z tą osobą.

Z kolei Jimin bezgranicznie ufał starszemu. Zaufał mu już pierwszego dnia, kiedy się poznali i nie zmieniło się to ani trochę. Ewentualnie bardziej wzrosło. Wiedział, że Yoongi nigdy go nie skrzywdzi. Wiedział, że kochał go bezgranicznie, tak jak on kochał jego. I w przekonaniu utwierdził go ten sam mężczyzna, bo kiedy się obudził, ten wciąż spał obok niego w ubraniach. Obiecał i dotrzymał słowa.

Nie zostawił go.

                             END

____________________________________
Kochani moi. Z tego miejsca chciałabym Wam powiedzieć, że to wcale nie jest koniec, a po prostu chcę zobaczyć Waszą reakcje. Kocham Was i do następnego xd

My Little Sweetie ★ YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz