XVII. Szara dyplomacja

734 55 2
                                    


Harry właśnie szedł przez siedzibę główną ruchu oporu. Tony powiedział mu, że podobno sam szef tej organizacji chce się z nim spotkać. Ciekawe kim on jest. Może to ktoś kogo zna? Jakie było jego zaskoczenie gdy wchodząc do gabinetu za biurkiem rozpoznał Ron'a Weasley'a!!! Co ten idiota tu robił? Z tego co pamiętał Harry z czasów szkolnych Ron zachowywał się okropnie w stosunku do ślizgonów i ich obrażał na każdym kroku. Nie szanował ani jego, ani Marcy. Nigdy nie grzeszył ani bystrością na lekcjach, ani świetnymi ocenami na Sumach. Był pełny uprzedzeń i wierzył stereotypom. Jak ktoś taki może kierować podziemiem? Nie powinien raczej z całą swoją rodzinką lizać buty ministerstwu? Ron wskazał ręką na fotel przed sobą. Harry usiadł na nim nie spuszczając z Weasley'a wzroku.

- Jestem Ron Weasley. Miło mi cię poznać i mam nadzieję na owocną współpracę. Jenak raczej nie zapraszam na rozmowy nowych towarzyszy bo większość znamy, ponieważ to jest raczej zamknięta społeczność. Ciebie za to nikt nie zna. Jesteś potężny, a nikt nic o tobie nie wie. A ja chcę wiedzieć. Stąd właśnie to spotkanie. - skończył po czym wyciągnął jednego papierosa z paczki. - Chcesz? - zapytał się wyciągając w jego stronę paczkę. Harry poczęstował się. Odpalili papierosy, a Ron wrócił do swojego wywodu. - Sprawdziliśmy cię. Na pewno nie pochodzisz z Danii. Staraliśmy się złapać jakiś trop lecz wszystkie poszlaki o twoim pochodzeniu bądź tożsamości zwodzą i nic nie wiadomo na pewno. Więc stąd moje pytanie. Kim jesteś panie Alphardzie Finis?

- Kim ja jestem? - zaśmiał się Harry - Jestem człowiekiem, którego znasz. Człowiekiem który już wiele przeszedł. Człowiekiem który zabijał i torturował dla obu stron w 2 wojnie. Człowiekiem, który stracił wszystko by wszystko zyskać. Czy już wiesz kim jestem? - Harry przekręcił zabawnie głowę i uśmiechnął się psotnie. Powiedział mu prawdę. Jeśli Ron nie jest taki jak reszta jego rodziny i zasługuję na miejsce, które zajmuje zrozumie jago małą zagadkę.

- Wiem doskonale kim jesteś Potter. - warknął z pogardą

- Skąd ta wrogość? I miałbym do ciebie prośbę. Mógłbyś używać mojego obecnego nazwiska, a nie nazwiska ludzi z którymi łączy mnie tylko krew. Byłbym wdzięczny. - znów uśmiechnął się Harry.

- Lestrange, tak? Dziwi mnie, że nie skuczysz przy nogach tej swojej żonki. - prychnął

- Niestety ,mimo że moje uczucie wobec niej wciąż istnieje, to nie mogę walczyć z nią po tej samej stronie. Krwawe szeregi zabiły wielu moich przyjaciół i członków rodziny. Ścigają mnie i mojego syna. Jesteśmy już dorośli Ron. Zakopmy topór wojenny. Walczymy o te same rzeczy. Możemy się ze sobą kłócić, walczyć, wyniszczając siebie nawzajem i ułatwiać ministerstwu wygraną, ale możemy złączyć siły i wspólnie pokonać ministerstwo wraz z Krwawymi Szeregami raz na zawsze.

- Choć sam nie mogę w to uwierzyć to się z tobą zgadzam. No i przynajmniej teraz będę miał znajomego od papierosa... - prychną. - uwierzysz, że nikt oprócz mnie tu nie pali?

- Teraz jestem ja. - uśmiechną się Harry. - Jednak wracając do obowiązków, uważam, że powinniśmy się wymienić informacjami.

- Taaak, a więc twoja żona oficjalnie przejęła władzę nad ministerstwem. Panuje wszechobecna cenzura. Godzina policyjna zaczyna się o ósmej. Ale to pewnie wiesz. - mruknął po czym kontynuował. - Ostatnio przejęliśmy dokumenty dotyczące polowań na stworzenia magiczne. Gobliny zostały pozbawione swoich praw i zrzucone do rangi zwierzęcia. Tak samo jest z willami, wilkołakami i wampirami. Nad Gringottem przejęło kontrolę ministerstwo. W Hogwarcie każdy dom, który nie jest Gryffindorem jest poniżany i pomijany, nie mówiąc o szykanowaniach i pobiciach ślizgonów. - Na ostatnie wiadomości zawrzała w Harrym krew. Jak ludzie mogli do tego dopuścić? Ron spojrzał no niego smutnym i zrezygnowanym wzrokiem po czym dodał. - No i to chyba tyle z ważniejszych rzeczy... A i jeszcze jedno. Ostatnio zaobserwowano dziwne migracje wilkołaczych watach.

- Nie mogę uwierzyć jak bardzo magiczna Anglia upadła, a co do wilkołaków to szukały mnie.

- Jak to ciebie?

- Remus jak tylko uciekłem z więzienia poprosił starych znajomych, w tym Carlusa, który jest wilkiem alfa głównej watachy by mu pomogli mnie odnaleźć. Stąd te ich nie typowe zachowania. - wytłumaczył Harry

- To wiele wyjaśnia. Czyli mogę to interpretować, że wilkołaki staną po naszej stronie w zbliżającej się wojnie?

- Tak, jak najbardziej, a mogę nawet ich poprosić by porozmawiali z innymi stworzeniami magicznymi. - zaproponował.

- Dobry pomysł, zrób to. Coś jeszcze wypada nam wiedzieć?

- Mam przeczucie, że przepowiednia w pewnych kwestiach mówi o moim synie. Nie jestem niczego pewien, ale dostęp do waszej biblioteki by bardzo pomógł. Jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne, to czy mogę na was polegać jeśli chodzi o jego ochronę gdy wróci do Anglii?

- Nie jestem za tym by angażować w tę wojnę dzieci, ale tu chyba nie będzie wyboru. Jeśli chodzi o pomoc z naszej strony to jest to wręcz oczywiste, że zrobimy wszystko co się da. - uśmiechnął się ponuro Ron odpalając kolejnego papierosa.

- Dziękuję, myślę, że nasza współpraca się może udać. Wy macie kontakt i informacje z ministerstwa i od cywili, ja mam kontakt z prawie wszystkimi żyjącymi śmierciożercami, Będzie można przygotować spotkanie członków oporu i śmierciożerców, skoro teraz walczymy razem. Domyślam się jak ludzie nas odbierają, ale sytuacja jest jaka jest... - westchnął Harry.

- Tak, możemy to zorganizować. Do tego czasu myślę, że nie będziemy upubliczniać twojej tożsamości. - Zakończył Ron, po czym pożegnali się oficjalnie i wrócili do swoich mieszkań mając nadzieję, że ta współpraca naprawdę się uda.
***
Witam w rozdziale, który mówi nam, że wracają stałe cotygodniowe publikacje! Oby wena mnie nie opuściła.

Ostatnia zbrodnia Where stories live. Discover now