°ten°

986 47 59
                                    

Kiedy wraz z początkiem grudnia Hawkins pokryło się białym puchem, zdałam sobie sprawę, że mieszkałam tutaj już od ponad miesiąca. I chociaż czasem brakowało mi dawnych znajomych i nowoczesnego Nowego Jorku, zupełnie nie żałowałam rozpoczęcia tej nowej ścieżki w moim życiu.

Była sobota, więc razem z Sadie, Noah i Gaten spotkaliśmy się w parku, nie chcąc zmarnować śniegowego dnia. Oprócz nas było tutaj mnóstwo innych ludzi ze szkoły i dzieciaków z pobliskiej podstawówki.

- Ulepimy dziś bałwana? No chodź, zrobimy tooo - zaśpiewał głośno Gaten, tocząc przed sobą pokaźnych rozmiarów śnieżną kulę.

Cała nasza trójka skrzywiła się. Matarrazo niestety nie miał zbyt dużych zdolności wokalnych.

- Ciszej, Gaten, bo jeszcze zepsujesz jakiemuś dziecku słuch, i co będzie jak jego rodzice poślą cię do sądu? - Sadie z udawanym zatroskaniem pokręciła głową.

Ja i Noah parsknęliśmy śmiechem, a Gaten zmierzył nas zabijającym spojrzeniem i prychnął, niczym naburmuszona kotka.

- Dajcie spokój, leniwe dupki i mi pomóżcie - odburknął, wskazując na stworzoną przez siebie kulę śniegu.

Shnapp spojrzał na niego nieco sceptycznie.

- Nie chce mi się budować bałwana, nie mam pięciu lat. - powiedział.

Gaten założył ręce na piersi i zmierzył go nieprzyjaznym spojrzeniem.

- A ty znowu to samo! Budowanie bałwana nie ma ograniczeń wiekowych, zrozum to w końcu. Zresztą, śnieg w Hawkins to taka rzadkość, że powinieneś wykorzystać każdy płatek śniegu.

- Mi też nie za bardzo się chce - przyznałam niepewnie, siadając na ławce.

Matarrazo przewrócił oczami i z nadzieją spojrzał na Sadie, ale ona już nas nie słuchała. Z błyskiem w oczach wpatrywała się w stojących niedaleko od nas Wolfharda i Caleba.

- No pewnie, po co łudzę się, że będą chciały ze mną cokolwiek robić, skoro Sadie ślini się do tego Murzyna, a Millie do dupka Wolfharda - prychnął.

Cała się zaczerwieniłam i zmierzyłam go wściekłym spojrzaniem.

- Nie ślinię się do Wolfharda! - krzyknęłam - skąd ci to przyszło do głowy, Gaten?

Rudowłosa jednak nie zaprzeczała tego, że podobał jej się Caleb, tylko oburzyła się z innego powodu.

- To było okropnie rasistowskie, wiesz o tym? - spytała - Nie powinieneś go nazywać Murzynem.

- Dobra, niech będzie: ślinisz się do tego Afroamerykanina - zrobił cudzysłów w powietrzu.

Nie odpowiedział na moje pytanie, więc nie drążyłam tematu. Wprawdzie po mojej wizycie w domu Finna w miarę go polubiłam, nie oznaczało to od razu, że mi się podobał, wręcz przeciwnie. Mimo tego, że teraz dzięki Sadie wiedziałam już dlaczego był taki arogancki dla wszystkich, nie oznaczało to, że mnie to nie denerwowało. Mimowolnie przebiegłam do niego wzrokiem - stał razem z Calebem całkiem niedaleko od nas i tłumaczył coś przyjacielowi, żywo gestykulując. Zmarszczyłam brwi, bo coś mi nie pasowało - ta dwójka przecież zawsze była w towarzystwie pozostałej części ich ekipy.

- Czemu nie z nimi Annie, Roxanne i reszty? - spytałam.

- Są tam - odpowiedział Noah, wskazując palcem na grupkę nastolatków.

Annie, Roxanne i dwóch chłopaków - chyba nazywali się Luke i Tom, stali w pobliżu głównej ulicy, przeglądając coś na telefonie i śmiejąc się.

new message | F.W ✔Where stories live. Discover now