Cierpienie zamienia człowieka w głaz.

299 32 1
                                    


"To koniec. Nie chcę cię już więcej widzieć, Alec. I żadnego z twoich przyjaciół. Mam dosyć bycia ich zwierzakiem-czarnoksiężnikiem"

Słowa Czarownika odbijały się w jego głowie echem. Chciał pozbyć się ich z pamięci.

Wyrzuty sumienia wyżerały resztki jego duszy. Czuł tak wiele emocji na raz. Nie wiedział co ma z tym zrobić.

Rozejrzał się po pokoju. Rzeczy, które zabrał z mieszkania Magnusa leżały smętnie na podłodze. W przepływie chwili zgarnął również ich wspólne zdjęcie. Przedstawiło parę pod wieżą Eiffla. Alec wpatrzony był w Magnusa szczenięcymi oczami, a sam czarownik uśmiechał się szeroko.

Podszedł w kierunku ramki i powoli ją podniósł. W jego oczach zalśniły łzy. Byli tacy szczęśliwi, a on wszystko zepsuł.

Poczuł napływ gniewu, Camille manipulowała go. Wykorzystała jego słabości. Wiedziała jak Alec czuję się niepewnie przez nieśmiertelność Magnusa. I jak ukrywa to w sobie.

Odłożył zdjęcie do pudełka. Potrzebował się wyładować. Dać upust negatywnym emocjom.

Niekontrolowanie uderzył w szafę, która stała obok niego. Odczuł przez chwilę ulgę, lecz ta natychmiast odeszła. Ponowił ruch, deska zatrzeszczała i pojawiło się na niej pęknięcie. Chwycił mebel dwoma rękoma i przewrócił na podłogę.

Odetchnął głęboko, wzrok się wyostrzył. Na następny cel wybrał swój ulubiony fotel. Czytanie w nim było nadzwyczaj wygodne, ale teraz nie miało to znaczenia. Podniósł go bez problemu i rzucił w równoległą ścianę. Dźwięk, który powstał był słyszalny w całym Instytucie.

Alec stracił nad sobą panowanie, nie zwracał uwagi co wyprawia. Po kolei rozwalał meble znajdujące się w pomieszczeniu. Porozrywał poduszki, pościel. 

Wiszące obrazy, regał z jego ukochanymi książkami zostały doszczętnie zniszczone. Na koniec zostało mu lustro. Spojrzał w swoje odbicie. Oczy jarzyły się gniewem. Błękitny odmień jaki wszyscy widzieli na co dzień, teraz przedstawiał ciemny granat. Oddech miał przyspieszony, a serce biło w nienaturalnym tempie.

Nienawiść zamiast maleć, zrosła. Nie myśląc o konsekwencjach rozbił szkło. Na dłoni zaczęły pojawiać się krople krwi. Przyjrzał się porozcinanym kostką. Krew leniwie z nich płynęła. Nie przejął się tym.

W pokoju nie było już żadnego sprawnego mebla. A jedyną ocalałą rzeczą było zdjęcie. Ich zdjęcie. Podszedł do szarej ściany i mocno w nią uderzył. Na farbie powstały czerwony ślad. Uderzył drugi, trzeci i ... kolejny raz. Ręce miał całe w krwistej cieczy. Ściana była popękana i poplamiona.

Spojrzał na swoje dzieło i oprzytomniał. Z jego oczy zaczęły lecieć łzy bezsilności. Oparł się plecami i osunął na podłogę.

Płakał. Alexander Lightwood, jeden z najlepszych Nocny Łowca płakał. Łzy przysłoniły mu obraz.

Nie pamiętał kiedy był w takim stanie. Czy w ogóle był w takim stanie.

Nie liczył czasu, nie miał pojęcia ile minęło. Kiedy łzy przestały kapać, jego oczy były puste. Bez wyrazu. Oddech się unormował, serce zaczęło wolno bić.

Stracił miłość, chęć do życia. Teraz siedział cicho i wpatrywał się w bałagan jaki wyrządził. Nagle poczuł zmęczenie, zamknął powieki i odpłynął.

__

Jace przemierzał szybkim krokiem korytarze Instytutu. Był przerażony, wiedział że coś się złego dzieje z jego parabatai. Najgorsza była pustka. Na początku odczuwał silny gniew, potem ból. A w tym momencie nic już nie czuł. Wiedział , że Alec żył, ale jego psychika była w opłakanym stanie.

To koniec... II MalecWhere stories live. Discover now