XII

348 17 0
                                    

Następnego ranka Joanne wstała dość późno, chociaż pomimo tego, wciąż czuła się niewyspana. Usiadła na swoim łóżku, odkrywając swoją białą pościel. Rozciągnęła się, by nieco się rozbudzić. Niestety, nic to nie dało. Ciągle czuła się wyczerpana. Bolała ją głowa.

Po chwili wstała. Zdawała sobie sprawę z tego, że leżenie w łóżku niezawiele jej pomoże w rozbudzeniu się. Dziewczyna postanowiła od razu się przebrać i zaścielić swoje łóżko. Miękka pościel i puchata poduszka w zasięgu ręki tylko ją kusiły, aby znów się położyć i zasnąć. Wiedziała, że nie może tego zrobić. Dzisiaj czeka ją następny trening. Na samą myśl o nim, Joanne westchnęła głęboko.

Podeszła do ogromnego kufra i schyliła się. Otworzywszy go, postanowiła ubrać jedną z tych wygodniejszych sukni. Wybrała luźną, zieloną. Ubrała się prędko i zaścieliła łóżko.

Gdy stwierdziła, że jest gotowa, podeszła do okna i odsłoniła firany. Widok, który ją przywitał, bez wątpienia nie należał do najprzyjemniejszych. Narnijski las nie był już zielony. Teraz w całości był pokryty śniegiem. To samo stało się z plażą. Tego dnia nawet słońce nie dawało rady. Szare, śniegowe chmury zupełnie je przykryły. Było dużo ciemniej niż zwykle. Wschodnie Morze było na wpół zamarznięte.

Joanne wiedziała, że będzie jej brakować szumu fal i drzew. Zabraknie jej oglądania pięknych, barwnych wschodów i zachodów. Zabraknie jej prawdziwego piękna Narnii.

Ktoś zapukał do drzwi. Joanne odwróciła się i zaprosiła gościa do środka. Ku zdziwieniu dziewczyny, do jej komnaty weszła Zuzanna. Po zastaniu Jen przy oknie, zapytała:

— Już to widziałaś, prawda?

W oczach łuczniczki, Joanne dostrzegła smutek. Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się w stronę okna. Zuzanna do niej podeszła. Teraz obie wpatrywały się w zamarznięte morze. Obie miały równie zatroskane twarze. Przez chwilę było zupełnie cicho. Dziewczyny nie rozmawiały, zupełnie jakby porozumiewały się przez ciszę. W końcu przerwała ją Zuzanna:

— Musisz nam pomóc. Bez ciebie nie damy rady — jej głos zadrżał.

Żadna z nich nie spojrzała na siebie. Ciągle wpatrywały się w krajobraz za oknem.

— Ale co ja mogę? — powiedziała po chwili Joanne.

— Na pewno więcej niż my, skoro tu jesteś. Słyszałaś może przepowiednię? Edmund coś wspominał? — zapytała Zuzanna.

Joanne w odpowiedzi pokiwała przecząco głową.

— Ach, tego można było się po nim spodziewać. Właściwie czy on opowiedział ci o czymkolwiek?

— Szczerze mówiąc, to nie za wiele — odpowiedziała Joanne, uśmiechając się lekko.

— Dobrze już... teraz słuchaj uważnie.
Gdy wiecznej wiosny kres nadejdzie
A cztery trony puste zostaną
Wielka królowa z zaświatów tu wróci
By pokonać zło przez zimę zasłaną.

Po usłyszeniu przepowiedni, po raz kolejny nastała głucha cisza. Joanne wzdrygnęła się. Przepowiednia wywołała w niej jakieś dziwne, dotąd niespotykane jej emocje. Poczuła gorąc w policzkach. Następnie rozpłynął się on po całym ciele. Po chwili przeszły ją ciarki.

— Jak widzisz, bez wątpienia mowa tu o tobie. Narnia nie przywołuje do siebie przypadkowych ludzi. Zostałaś wybrana —oznajmiła Zuzanna. Tym razem w jej głosie słychać było spokój i opanowanie, a jednocześnie pewność swoich słów.

— Nasz czas przeminął — dodała po chwili.

— Ty chyba nie mówisz na poważnie —odpowiedziała jej Joanne z nutą irytacji w głosie. — To nie wy nie dacie sobie rady beze mnie, tylko ja nie dam sobie rady bez waszej pomocy. Jestem tu właściwie obca. Wy jesteście tutaj władcami. To wy coś tutaj znaczycie. Nie wyobrażam sobie pokonać Białej Czarownicy... bez was.

Miś: Powrót zimy ✔️Where stories live. Discover now