Rozdział drugi, czyli trochę o sąsiedzkiej przyjaźni.

138 18 56
                                    

Wieszcz był wkurwiony. Bardziej niż zwykle.

Powodem tego był nieustający hałas dochodzący z ogrodu na przeciwko. powodem hałasu była za to kosiarka oraz prowadzący ją różowy smok.

Nocoskrzydły próbował zignorować wwiercający mu się w czaszkę dźwięk i dalej czytać swoją gazetę, ale wytrzymał zaledwie parę minut. Artykuły nie prezentowały dziś tez jakoś szczególnie ciekawej treści, którą mógłby się zająć. Rzucił więc papier na stolik i czując narastającą frustrację, z całkiem sporą ochotą na morderstwo poczłapał do drzwi wejściowych, otwierając je z rozmachem.

— WYŁĄCZ W KOŃCU TO CHOLERSTWO! — wrzasnął, czując, że gotuje się od środka jak kocioł lawy. Wyszedł na ganek i teraz patrzył wściekle na różowego sąsiada przy warczącej maszynie. Ten nie zatrzymał się jednak, jedynie podniósł głowę i przez hałas zawołał:

— Co? Nic nie słyszę, musisz mówić głośniej!

To było już dla Wieszcza za wiele. Z wściekłym rykiem rzucił się do przodu i wystrzelił pocwałował na ulicę, w celu rozszarpania Deszczoskrzydłego na strzępy, żeby potem móc podpalić to, co z niego zostanie i patrzeć, jak płonie. A z tą piekielną, warczącą maszyną zrobi to samo.

Jego plan krwiożerczej zemsty zawierał jednak pewną dość kluczową lukę, przez którą właśnie w następnej chwili Nocoskrzydły leżał już oszołomiony na trawniku, zastanawiając się, co w niego uderzyło i dlaczego niebo nagle zrobiło się różowe.

— O jej, nic ci nie jest? — przestraszony głos przywrócił smoka do (przynajmniej częściowej) przytomności. Niedoszły morderca dźwignął z trawnika swoje wielkie, czarne cielsko i syknął cicho, gdy nierozważnie oparł się na prawej łapie, a tę przeszył ostry ból.

— Wszystko w porządku? — Jambos odsunął się, nadal jednak wyraźnie zatroskany. — Powinieneś bardziej uważać. Wbiegłeś pod samochód prawie nie patrząc! Mogłeś zginąć!

— Zamknij się — odwarknął Wieszcz i nie poświęciwszy różowemu więcej uwagi zaczął szukać wzrokiem winowajcy. (Na chwilę mu się zapomniało, że to Jambos i kosiarka są winni, cóż.)

I znalazł. Samochód, czarny jak jego łuski i dusza, z bokiem wyraźnie wgniecionym od zderzenia z zadkiem Nocoskrzydłego, stał parę metrów od niego. Nie było jednak kierowcy.

Wieszcz pokuśtykał zaciekle do pojazdu i jednym ruchem zdrowej łapy wyrwał drzwi.

Na fotelu znajdowała się tylko jedna rzecz.

Różowy kubek.

* * *

XD

Następny rozdział będzie może z perspektywy kubka.

Also teraz chyba będą rzadziej, bo muszę pisać na bieżąco, a te już miałam.

Ostrza Miłości {Jambos x Kosiarka, wof fanfiction}Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon