***

731 39 2
                                    

Do wieczora Barnes zajmował się swoją nową przybraną siostrzyczką. Przy okazji rozwiązał dodatkowe problemy, takie jak znalezienie łóżka dla małej oraz skombinowanie dla niej jakiegoś posiłku. Teraz blondwłosa siedziała, machając naprzemian nogami zwisającymi jej z wysokiego jak dla niej polowego łóżka i powoli przeżuwała przyniesioną jej przez Barnesa bułkę z masłem, zapijając ją szklanką ciepłego mleka. Co jakiś czas przerywała jedzenie, aby ,,poczęstować'' swoją lalkę kawałkiem bułki. Dziewczynka czekała, aż jej ,,starszy brat'' znowu wróci do pokoju. Właśnie wysiorbywała ostatnie krople z dna szklanki, gdy Barnes wszedł do pomieszczenia. Tym razem przyniósł jej znalezione gdzieś w magazynie ubrania, najmniejsze jakie udało mu się znaleźć. Mała przecież nie mogła cały czas biegać w koszuli nocnej. Dostała zwężoną w pasie parę chłopięcych spodenek, przydużą koszulkę z logo Tarczy oraz o dwa numery za duże czarne buciki, dlatego też póki co wolała chodzić w samych skarpetkach. Nie był to najmodniejszy wyszukany strój, ale i tak lepszy niż piżama. Dziewczynka uwiesiła się Barnesowi na metalowej ręce i z entuzjazmem podziękowała za wszystko, co jej podarował. Mężczyzna coraz bardziej przyzwyczajał się do dziwnych jak dla niego sposobów okazywania przez nią emocji, toteż nie był tym razem aż tak skonfudowany zaistniałą sytuacją. Do końca dnia mała bawiła się swoją lalką, co jakiś czas tylko przerywając, aby poprowadzić fikcyjny dialog między Dunią a jej nowym starszym bratem. Barnes natomiast coraz bardziej zamartwiał się dzisiejszym powrotem do laboratorium. Jeśli straci pamięć, nie rozpozna już tej małej, Bóg jeden raczy wiedzieć, co może się jej przez niego stać. Po pewnym czasie mała Lenka zastanowiła się, czym tak smuci się jej Starszy Brat. Zeskoczyła z łóżka polowego na parkiet i podeszłą do zamyślonego Barnesa.

-Poczjemu ty grustnyj, starszyj brat?

Barnes skierował na nią swój wzrok, wlepiony uprzednio w podłogę i przez moment zastanawiał się, co ma odpowiedzieć, żeby jej nie zmartwić. Odgarnął włosy opadające mu na twarz i odpowiedział najspokojniej jak potrafił:

-Będę musiał iść dzisiaj do gabinetu doktora Zoli.

Dziewczynka złapała obiema rękami jego prawą dłoń i powiedziała do niego:

-Poczjemu ty boiszsja doktora? To nic strasznego, pan doktor musi cię zbadać.- tłumaczyła jak jeszcze młodszemu od niej dziecku.- Dunia też się boi lekarza. Może jak pójdzie z tobą do gabinetu będzie ci raźniej?- to mówiąc, podała mu swoją laleczkę, którą Barnes schował do kieszeni, siląc się na uśmiech.

-Dziękuję. Teraz muszę już iść, poczekaj tutaj.- powiedział do blondwłosej, podnosząc się z łóżka.

Dziewczynka zaraz po nim zeskoczyła na ziemię i zawołała:

-Ja pójdę z tobą, ja cię zaprowadzę!- złapała go za rękę i wlepiła w niego proszące spojrzenie.

Barnes niechętnie zgodził się, aby mała mu towarzyszyła. Przez całą drogę korytarzem podskakiwała radośnie, jakby szli na spacer do parku. Gdy dotarli pod odpowiednie drzwi, zimowy żołnierz nakazał małej zostać na zewnątrz i sam wszedł do środka. Dziewczynka posłusznie czekała na niego na przed ,,gabinetem''. Czekając na jego powrót, przyglądała się ciekawie wszystkim agentom Hydry przewijającym się w tym czasie przez korytarz. Żaden z nich za specjalnie się nie wyróżniał. Albo byli to agenci, którzy bez słowa szli szybkim miarowym krokiem ubrani w jednakowe czarnoszare kombinezony z dziwnym logo na kieszeni, albo też naukowcy w białych fartuchach spieszący dokądś w tylko im wiadomym celu. Pomimo znudzenia, dziewczynka niezmordowanie tkwiła obok drzwi prowadzących do laboratorium w oczekiwaniu na powrót starszego brata. Po upływie kwadransa w końcu otworzyły się ze skrzypnięciem i wyszedł zza nich już nic nie pamiętający Barnes. Nie zdradzając mimiką żadnych emocji, zamknął za sobą drzwi i nie zwracając uwagi na czekającą na niego Lenkę, poszedł mechanicznym krokiem w stronę swojej kwatery. Dziewczynka, nieco tym faktem zaskoczona, podbiegła do niego i zatrzymała go. Ten przystanął i spojrzał na nią podejrzliwie.

-Kim ty właściwie jesteś?- zapytał ją po chwili.

-Jestem Lena, twoja młodsza siostra.- odpowiedziała mu, nie wypominając mu nawet tego, że o niej zapomniał.

-Siostra?...- Barnes zaczął pocierać skroń, jakby usiłował sobie coś przypomnieć. Później skierował swoją rękę do kieszeni i wyjął stamtąd, ku swojemu zdziwieniu, niewielką szmacianą laleczkę. Przyglądał się jej przez moment i ponownie zwrócił wzrok na dziewczynkę.- Kim w takim razie ja jestem?...

-Jesteś Bucky. Mój starszy brat.- usłyszał w odpowiedzi.

Barnes znów dokładnie przyjrzał się lalce, nadal usilnie starając się przywołać jakiekolwiek wspomnienia. Dziewczynka powoli zaczynała się niepokoić jego stanem.

-Ty mienja nie pomnisz?- zapytała drżącym głosikiem.

Barnes wciąż zbierał myśli. Po chwili, nie spuszczając wzroku z lalki, powiedział:

-Ja... Ja pomniu tjebja... dorogaja sjestru.

To powiedziawszy, posłał małej krótki uśmiech i podał jej rękę, prowadząc do pokoju. Dziewczynka odzyskała dobry humor i ruszyła za nim. Teraz już żadne z nich nie znało prawdy. Przeszłość na dobre skryła się pod czerwonymi mackami Hydry.

Goodnight, little soldier | MarvelDove le storie prendono vita. Scoprilo ora