I

109 13 10
                                    

San usiadł przy jednym z wolnych stolików w rogu sali, z kolejnym już tej nocy drinkiem. Mógł się spodziewać, że Mingi, z którym przyszedł do tego klubu, po jakimś czasie znajdzie sobie inną osobę towarzyszącą, z którą teraz pewnie bliżej zapoznaje się w swoim mieszkaniu. San chciałby być tak odważny jak jego przyjaciel, jednak nie po to, by przy każdym wyjściu wyrywać jakąś osobę, ale żeby po prostu kogoś poznać. Zawsze był raczej nieśmiałą osobą, swobodnie czuł się tylko przy znajomych, natomiast przy nowo poznanych twarzach zachowywał dystans.
Po raz kolejny zamówił gin z tonikiem i zaczął obserwować ludzi, znajdujących się na sali. Było dość tłoczno, ale San widywał tu już zdecydowanie większy tłum. Mógł bez problemu lustrować wzrokiem kilkanaście osób siedzących przy barze, przy stolikach, a także te znajdujące się na parkiecie. Na razie nie dostrzegł nikogo, kto zainteresował by go na dłużej niż pięć sekund.
Według Sana jedną z ogromnych zalet tego klubu była muzyka, dlatego też pomimo tego, że nie należał do najbardziej imprezowych osób, zawsze dawał się wyciągnąć Mingiemu właśnie do tego miejsca. Uwielbiał siedzieć tu, wsłuchując się w dźwięki r&b czy muzyki alternatywnej. W tle leciało You don't have to take my call, jedna z ulubionych piosenek Sana, gdy jego wzrok powędrował do dwóch osób, tańczących dokładnie na środku parkietu. Precyzując, było to dwóch mężczyzn. Dwóch najprzystojniejszych mężczyzn jakich San kiedykolwiek widział.
Prawie zachłysnął się powietrzem, gdy jego oczy zarejestrowały seksowny taniec mężczyzn, którzy nie widzieli poza sobą świata. Nie mógł odwrócić od nich wzroku.
Jeden z nich, wyższy, ciemnowłosy, obejmował talię drugiego, który ocierał się o niego w rytm muzyki. San przełknął ślinę. Nie mógł robić nic innego, niż gapić się na nich, czując, że robi mu się dziwnie gorąco. Zastanawiał się jak to możliwe, że nikt inny na sali nie zwracał na nich uwagi. San był zafascynowany. Zauroczony. Ale też zdziwiony tym, że podobali mu się obaj. Chciał ich obu.
Nie miał pojęcia, dlaczego ani w jakim kierunku biegły jego myśli. Wciąż nie mogąc oderwać wzroku od tańczących mężczyzn, pomyślał, że wyglądają jak z jakiegoś filmu. Przez głowę przeszła mu także myśl, że jest już na tyle pijany, że mężczyźni stanowią jedynie wytwór jego sfrustrowanej wyobraźni.
Muzyka się zmieniła, a wyższy mężczyzna obrócił drugiego przodem do siebie. San mógł zauważyć ich podobne ubrania: ciemne, opinające ich ciała spodnie, białe koszulki i skórzane kurtki. Ten wyższy miał też na szyi choker i gdy San go dostrzegł, prawie zadławił się drinkiem. Czuł się jak idiota, gdy siedział i wpatrywał się w tańczącą parę, odczuwając, z każdą kolejną chwilą, coraz większe podniecenie.
Po raz kolejny prawie dostał zawału, gdy wyczuł na sobie przeszywający wzrok wyższego obiektu jego obserwacji. Zdał sobie sprawę, że czerwień wstępuje na jego policzki.

*

Seonghwa wiedział, że ktoś ich obserwuje. Od kilku minut czuł na sobie jakiś wzrok, ale nie przeszkadzało mu to. Zaczął poruszać się jeszcze bardziej seksownie, odwracając swojego chłopaka twarzą do siebie. Spokojnie zaczął rozglądać się wokół. W pewnym momencie dostrzegł przystojnego młodego mężczyznę, siedzącego trochę w zaciemnionym miejscu klubu. Seonghwa był zaintrygowany. Otwarcie spojrzał na mężczyznę, który przygryzał delikatnie wargę i od kilku minut nie spuszczał z nich oczu. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, Seonghwa zauważył, jak tamten zawstydzony odwraca szybko wzrok i z udawanym zainteresowaniem pije swojego drinka. Uśmiechnął się i mocniej przycisnął Wooyounga do siebie. Delikatnie pochylił głowę i pocałował szyję swojego chłopaka.
– Woo, mamy małą widownię – mruknął do ucha niższemu, znowu całując go, tym razem trochę bliżej ucha. Doskonale zadawał sobie sprawę, że tamten mężczyzna wciąż ukradkiem ich obserwuje.
– Gdzie? – zapytał Wooyoung, dyskretnie starając się rozejrzeć.
– Przy stoliku w rogu. Bardzo przystojna widownia. – Seonghwa wiedział, gdy tylko wzrok Woo padł na tajemniczego obserwatora, że młodszemu się spodobał.
– Oh, jesteś pewien? – zapytał, uśmiechając się. Para kilkukrotnie już urozmaiciła swój związek i seks, spotkaniem z kimś trzecim. To właśnie Wooyoung był ich pomysłodawcą, zwierzając się kiedyś Seonghwie z fantazji o trójkącie. Starszy nie miał nic przeciwko. Szczególnie, jeśli trzecia osoba miałaby być tak gorąca jak tajemniczy mężczyzna z klubu.
– Przygląda się nam już kilka piosenek – powiedział Hwa, zmieniając trochę ich pozycję, by znów móc spojrzeć w oczy mężczyźnie przy stoliku. Wtedy zauważył, że zniknął. Powiedział o tym Woo, który trochę rozczarowany, ale uśmiechnięty objął ramionami jego szyję.
– Wychodzi więc na to, że z nikim nie musisz się mną dzisiaj dzielić. – Seonghwa uśmiechnął się i pocałował szybko bruneta. Przez chwilę sam poczuł się odrobinę zawiedziony, gdy jego myśli wróciły do tajemniczego chłopaka, o ciemnych włosach z widocznym, kolorowym refleksem.
– Chodź, kupię ci twojego ulubionego drinka.


coś krótkiego, może być też dziwne, czytacie na własną odpowiedzialność

gin and tonicWhere stories live. Discover now