IV

83 8 3
                                    

San po powrocie do domu czuł się zmęczony. Po wyjściu tej niezwykłej pary, chłopak jeszcze przez kilka godzin musiał obsługiwać klientów z uśmiechem na ustach, gdy tak naprawdę w jego głowie rozgrywała się bitwa. W kieszeni spodni wciąż spoczywała karteczka, pozostawiona przez Seonghwę i Wooyounga, ponieważ takimi imionami została podpisana. San mógł się tylko domyślać, które imię należało do którego mężczyzny, jednak miał swoje typy. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że naprawdę zostawili mu wiadomość, z prośbą o ponowne spotkanie w klubie, w którym pierwszy raz się widzieli.
San zastanawiał się, czy nie jest to z ich strony po prostu głupi żart, a on idąc tam, zrobi z siebie jeszcze większego głupka, niż już jest.
Westchnął głośno i w ubraniu rzucił się na łóżko. Miał dwa dni na zastanowienie, czy rzeczywiście powinien posłuchać swojego wewnętrznego głosu egoisty, ubrać się w najlepsze rzeczy jakie posiada i pójść na to spotkanie, nie przejmując się niczym. Zamknął oczy, wciąż mając w głowie uśmiech niższego mężczyzny i przeszywające spojrzenie jego chłopaka.

W piątek wieczorem znowu zastanawiał się co on najlepszego wyprawia, gdy zakładał ciemne, dopasowane spodnie, biało-czarną koszulę i pasującą biżuterię.
San stresował się. Miał wiele obaw, które uważał za zupełnie normalne w sytuacji, w jakiej się znalazł. Właściwie nawet jeszcze nie wiedział, co to za sytuacja. Swoje założenia mógł oprzeć jedynie na sugestywnych spojrzeniach, uśmiechach i małej karteczce, która teraz znajdowała się w tylnej kieszeni jego spodni.
San przejrzał się w lustrze. Wyglądał naprawdę dobrze.
Na miejscu był wcześniej, niż zakładał. Zamówił jednak drinka i z zadowoleniem zajął ten sam stolik, przy którym siedział tydzień temu. Czekał.
Nie wiedział tak naprawdę, czy mężczyźni w ogóle tu przyjdą. Nie wiedział jak się zachować. Nie wiedział wielu rzeczy, gdy w końcu dostrzegł, w tym samym miejscu co ostatnio, dwójkę tańczących mężczyzn, patrzących wprost w jego oczy.

*

Wooyoung przez całą drogę do klubu zastanawiał się czy tajemniczy San rzeczywiście pojawi się na miejscu, według karteczki, którą zostawił Seonghwa. Tej drugi był jednak pewien, że tak właśnie będzie.
Gdy tylko weszli do środka, zauważył jego sylwetkę przy stoliku w rogu sali. Uśmiechnął się do chłopaka, którego rękę ściskał w dłoni. Usłyszeli pierwsze dźwięki piosenki Go fuck yourself i skierowali swoje kroki na parkiet, nie starając się nawet ukryć delikatnych uśmiechów, jakie zagościły na ich ustach.
Zaczęli poruszać się w rytm muzyki, kierując spojrzenia w zaciemnioną część sali, a dokładnie w oczy przystojnego, tajemniczego mężczyzny.
Seonghwa objął Woo od tyłu, kładąc dłonie na jego brzuchu i przyciągając go ciasno do siebie. Obaj chcieli, żeby ich taniec był pewnego rodzaju pokazem, wyzwaniem, prowokacją.
Czarnowłosy, czując na sobie spojrzenie Sana, wciąż także patrząc na niego, pochylił powoli głowę i polizał odsłoniętą szyję Wooyounga, na co ten jęknął cicho. Wciąż tańczyli, gdy muzyka przyspieszyła i teraz ruszali się w takt You & Me. Wooyoung obrócił się w stronę Seonghwy, mrucząc jego imię. Dłonie starszego powędrowały na jego pośladki. Ocierali się o siebie, całkowicie poddając się muzyce. Seonghwa namacalnie wręcz czuł palące spojrzenie mężczyzny, który wciąż siedział przy stoliku w rogu pomieszczenia. Woo znowu obrócił się i przywarł do niego plecami, uśmiechając się.
– Nie mam zamiaru dłużej czekać – powiedział brunet, po czym uśmiechnął się szeroko do Sana, gestem każąc mu dołączyć.

*

San obserwował taniec Wooyounga i Seonghwy zupełnie tak, jak robił to przed tygodniem. Tym razem jednak ich wzrok był skupiony na nim, a kolejne, coraz śmielsze ruchy wykonywane jakby z premedytacją. San walczył ze sobą. Jeszcze nigdy wcześniej nie pragnął kogoś tak bardzo. Czuł narastające podniecenie, obserwując język Seonghwy, który dotykał szyi Wooyounga.
Był na skraju wytrzymałości, gdy niższy odwrócił się, spojrzał prosto w jego oczy i gestem przywołał Sana do siebie.
Chłopak prawie zakrztusił się drinkiem, którego szybko porzucił i wstał od stolika. Wciąż nie miał pojęcia co robi.
Kierował się jakimś dziwnym przeczuciem i pragnieniem, które nie opuszczało go odkąd tyko pierwszy raz zobaczył tych dwóch, pięknych mężczyzn. Powoli, jakby w transie, podszedł na środek parkietu. W momencie, w którym spojrzenia ich trzech się spotkały, Sana nie obchodziło nic więcej. Nie przejmował się ludźmi wokół, nie przejmował się już tym, co mogło to wszystko znaczyć.

– Hej, Sannie – powiedział Wooyoung, uśmiechając się i zbliżając do chłopaka. Panujące pomiędzy nimi napięcie było niemal materialne. Woo rzucił krótkie spojrzenie Seonghwie, po czym z uśmiechem gdzieś zniknął, pozostawiając zdezorientowanego Sana. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, ani nawet pomyśleć, gdy został pociągnięty za rękę w stronę łazienki, a następnie wepchnięty do jednej z kabin. Jedynym, co był w stanie później zarejestrować, były dłonie Wooyounga na jego talii i ciepłe usta, przeciskające się do jego warg.

gin and tonicWhere stories live. Discover now