Następnego dnia rano obudził mnie dźwięk budzika. Ze względu na mój nastrój, który nadal utrzymywał się od dnia poprzedniego postanowiłam jednak zostać w domu. Obróciłam głowę w drugą stronę i spojrzałam na widok za oknem. Pacyfik był piękny o prawie każdej porze dnia i nocy, a ogromne przeszklone okna również robiły swoje. Za taki widok uwielbiałam ten dom. Z trudem opuściłam łóżko – nie można się cały dzień lenić – i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam czarne dresowe spodnie i za dużą białą bluzę z logiem AC/DC. Jeśli chodzi o wielbienie tego zespołu, wszystko było winą ojca. Często słuchał ich piosenek, a w późniejszych latach było widać tego skutki. W tym przypadku pozytywne.
Wzięłam uszykowane rzeczy i przeszłam do łazienki. Posiadanie własnej łazienki było czymś genialnym (pomijając fakt, że tak naprawdę nie musiałam wychodzić z pokoju). Co prawda o to też musiałam się doprosić, ponieważ bardzo ciężko przerobić siłownię – której i tak nikt nie używał. Wykonałam poranną toaletę i ponownie rzuciłam się na łóżko. Mój odpoczynek nie trwał niestety długo. Słysząc burczenie w brzuchu stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie zjedzenie śniadania. Poszłam więc na dół do kuchni. Na moje nieszczęście na kanapie w salonie siedział Tony.
Przeszłam przez salon i bez słowa podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej mleko oraz wszystko, co było potrzebne do zrobienia płatków z mlekiem. Wiem, ambitne. Z gotowym śniadaniem usiadłam do stołu w spokoju jedząc śniadanko. Po skończonym posiłku posprzątałam po sobie. Chciałam wrócić do pokoju lecz niestety przerwał mi głos Starka.
— Chodź na chwilę, Cassandro — głos mężczyzny był poważny i nie znoszący nieposłuszeństwa. Wzdychając przewróciłam oczami i podeszłam do kanapy siadając na niej. Oczywiście w bezpiecznej odległości od ojca. Ponieważ mężczyzna nie odzywał się przez dłuższą chwilę uruchomiłam telefon i napisałam ludziom z klasy, że mnie nie będzie. — Wczoraj trochę Cię poniosło — stwierdził. — Mam nadzieję, że wiesz, co zrobiłaś źle — kontynuował popijając whisky.
Alkoholik.
— Odezwał się ten bez winy — skomentowałam blokując telefon. Może miałam go jeszcze błagać o wybaczenie? Niedoczekanie.
— Cassandro. — Już drugi raz użył mojego imienia. Sukcesem były momenty kiedy w ogóle je pamiętał, a użycie go podwójnie było ogromnym progresem. Jednak nie oszukujmy się, i tak za długo go nie zapamięta.
— Oh, przestań! Nie możesz po prostu dać mi spokoju? — jęknęłam. Stark uprzykrzał mi życie bardziej niż nauczyciele w szkole, a to było raczej ich zadanie.
— Ale co ja ci takiego zrobiłem?!
Prychnęłam i spojrzałam na mężczyznę z błagającym spojrzeniem. Albo zgrywał idiotę, albo po prostu nim był. Obstawiałam drugą opcję. Jest jeszcze możliwość, że za dużo wypił.
— Właśnie o to chodzi, że nic! Przez cały czas masz mnie gdzieś! Nie interesuje Cię to z kim się zadaje, co robię i czy jestem szczęśliwa!
— Nie chcesz ze mną rozmawiać, więc co te pretensje?!
Ważne dla Ciebie było tylko to żebym miała telefon i dobre ciuchy! A gdzie byłeś jak Cię potrzebowałam, co?! Nigdy nie byłeś ojcem, a już w szczególności tatą! Co ty myślisz, że pieniądze wszystko załatwią?! — spytałam z pretensją, która wręcz wylewała się z mojego tonu. — Mylisz się. Wszyscy mi zazdroszczą, że jestem córką Starka, ale ja nie widzę w tym nic fajnego! No, bo co jest fajnego gdy masz pieniądze, ale ojciec i tak nie zwraca na ciebie uwagi. — Wstałam z kanapy. — Pieniądze, pieniądze, pieniądze. A gdyby mnie porwali? Ile byś zapłacił?! Pytanie czy w ogóle byś zapłacił.
Nabuzowana, szybkim krokiem ruszyłam do pokoju. Nie wiedziałam, że druga osoba może aż tak cię zirytować. A jednak się dało. Miałam to szczęście, że oboje z rodziców byli pierdalnięci. Z drugiej strony nie dziwiłam się. Nikt nie chciał brać na siebie odpowiedzialności dziecka, które było nieplanowane. Matka stwierdziła, że skoro Stark zaciążył to była jego wina, że ona była w ciąży. Postawiła ultimatum. Albo bierze dziecko albo będą chodzili po sądach. Oczywiście kwestia pieniędzy, a że Starkowi nie było to na rękę w żadnym aspekcie zdecydował się na moje wychowanie.
— Cassandro, chodź tu! — wrzasnął na co przewróciłam oczyma i z trzaskiem zamknęłam drzwi od pokoju.
Co zrobiłam źle, że spotkał mnie taki los?
Po krótkim namyśle wyciągnęłam z szafy dużą torbę i zaczęłam pakować do niej wszystkie potrzebne mi rzeczy. Do środka trafiły ubrania i bielizna. Następnie kosmetyczka, ładowarka, telefon i kilka innych, równie potrzebnych, rzeczy. NIe miałam zamiaru siedzieć tam ani dnia dłużej.
Gdy skończyłam pakowanie wyrwałam z zeszytu kartkę i nabazgrałam na niej kilka zdań, zostawiając ją na biurku. Założyłam czarne Adidasy, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju. Starałam się cicho przemierzać dom, co na szczęście całkiem dobrze mi wychodziło patrząc na jego powierzchnię. W najgorszym scenariuszu trafiłabym na Tony'ego, nie stało się tak, ponieważ po wypiciu whisky najprawdopodobniej udał się do warsztatu, by jakoś odreagować.
Nie szło mi źle — nie licząc jednego potknięcia. O własne nogi.
Przejście całego domu zajęło mi kilka stresujących minut. Znajdując się już przy przeszklonych drzwiach wejściowych szybko złapałam klamkę, którą po chwili pociągnęłam otwierając drzwi. Przekraczając próg domu i decydując się na taki, a nie inny krok było we mnie wiele emocji. Dlaczego nie mogło być tak kolorowo jak myśleli ludzie? W moich oczach zebrały się łzy. Nie pozwoliłam jednak by wypłynęły. Sᴛᴀʀᴋᴏᴡɪᴇ ɴɪᴇ ᴏᴋᴀᴢᴜᴊᴀ̨ słᴀʙᴏśᴄɪ.
CZYTASZ
Córka Tony'ego Starka ★✔
FanfictionZAKOŃCZONE - w trakcie korekty /rozdziały po korekcie - 2/19 "- Ta "jakaś małolata" jest twoją córką! - tym razem to ja podniosłam głos - Wiem, że "zajmujesz" - zrobiłam palcami znak w powietrzu - się mną, bo musisz, ale ja też mam uczucia! Szczerze...