Rozdział 29

171 6 0
                                    

***

Obudziłam się w łóżku... Dotykam brzucha i czuję, że żadnego dziecka nie ma. Uff, to tylko zły sen... Budzi mnie pukanie do drzwi, bez humoru zeszłam na dół. Czołgam się już nawet po schodach, otwieram i... Widzę Ivy...

-Widziałaś wiadomości?!-wrzasnęła.

-Nie oglądam ich od czasu, gdy Joker odszedł...-szepnęłam.

-To błąd!-wbiegła do domu i odpaliła telewizor.

-Patrz!-krzyknęła i podgłośniła.

Usłyszałam komunikat, że w Brazylii chłopak w zielonych włosach rozwalił pół lotniska by tylko wrócić do Gotham City. Gdy go pokazali, o mało co nie dostałam zawału. To na serio był Joker...

-100 ofiar i wysadzony budynek. Niejaki Joker opuścił lotnisko i odjechał kradzionym autem. Policja szuka sprawcy. Jeśli ktoś wie, gdzie mógłby przebywać, proszony jest o kontakt-

O cię pierdole... Co on najlepszego zrobił? Jebany chuj... Nie ma już co robić... Co za idiota...

-Tęsknisz za nim jeszcze?-zapytała Poison.

-Nie... Już dawno nie... Niech nie wraca bo nie ma po co-chrząknęłam.

-Jak to nie ma po co?-spytała zdziwiona.

-No nie ma po co... Czy on się nadaje na ojca Damiana? Zniszczył lotnisko, pozabijał 100 osób i ja mam mu dziecko powierzać? Chora chyba jesteś-oburzyłam się.

-Martyna... Ojciec taki jaki jest to zawsze będzie ojcem... Zrozum to-chrząknęła.

-A od kiedy ty go bronisz? Przecież tak bardzo go nienawidziłaś!-warknęłam.

-Wiesz co? Zrobiłaś się starsznie chamska i bezduszna! On na pewno pragnie wrócić a ty zadyme robisz!-krzyczała.

-Tam są drzwi! Wypierdalaj stąd! Sama się z nim zwiąrz jak ci go żal!-krzyczałam z płaczem.

Ivy już nic nie odpowiedziała... Wyszła z domu, płacząc... Nie o to mi chodziło, lecz... Chodziło mi o to by ona zrozumiała mnie... Jak się nie ma dziecka no to się nie zrozumie... Życie...

"Jestem tu"Onde histórias criam vida. Descubra agora