Święte Cesarstwo Rzymskie x Oc

251 8 1
                                    

Dla @NyoPrusy

Obudził się. Leżał na polu, a nad nim stała jakaś dziewczyna. Musiała być mniej więcej w jego wieku. Miała brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Była ubrana w białą sukienkę, a na jej głowie była czerwona kokarda. Przyglądała mu się uważnie kiedy wreszcie zapytała.

- Kim jesteś? Jak się nazywasz?

- Nie wiem.- odpowiedział chłopak. W jego głowie była zupełna pustka. Czuł się jak by ktoś wykasował mu wszystkie wspomnienia. Nie pamiętał nic.

- Jak możesz nie wiedzieć?- zapytała. - Ja na przykład jestem Bianca. Nie pamiętasz nawet własnego imienia?

- Nie. Nie pamietam nic. Imienia ani jak się tu znalazłem.- odpowiedział. Dziewczyna podała mu rękę i pomogła wstać. Spojrzała w niebo. Słońce zaczynało zachodzić.

- Chodź za mną.- powiedział łapiąc go za rękę i kierując się w stronę domu. Postanowiła go tam zaprowadzić i porozmawiać z rodzicami co można z nim zrobić. Pewnym było, że nie zostawi go samego.

Po pięciu minutach dotarli razem pod drzwi małej chatki. Po wejściu ukazał się salon w którym siedziało małżeństwo około 20/30 letnie. Kobieta zamiatała, a mężczyzna siedział w fotelu i palił fajkę.

- Witaj kochanie.- Powiedziała jej matka kiedy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.  Odwróciła się i zobaczyła, że z jej córką przyszedł jakiś chłopak. Miał poszarpane, brudne ubrania i wyglądał jak by wrócił z wojny. Był trochę niższy od Bianci, jednak wydawał się w podobnym wieku do 5 latki.

- Kim jest ten chłopak?- zapytała.- Wygląda jak jedno wielkie chodzące nieszczęście. Jak się nazywasz?

- Nie wiem. Nic nie pamietam.- odpowiedział patrząc jej w oczy. Kobieta zawołała męża który zaczął zadawać chłopakowi te same pytania co inni. Kiedy postanowili mu odpuścić, ponieważ było już późno i chłopak mógł być zmęczony, zostały mu przyniesione rzeczy po ich starszym synu, który niestety przedwcześnie zmarł. Rodzina oprócz dziewczynki nie posiadała więcej dzieci. Mieszali w małym domku koło pola, które uprawiali.

Kiedy wstali następnego dnia głowa rodziny ponownie zadała pytania chłopakowi, lecz kiedy otrzymał te same odpowiedzi postanowił pojechać do pobliskiej wioski z pytaniem czy nikomu dziecko nie zginęło. Po powrocie powiedział rodzinie, że nikt o tym chłopcu nigdzie nie słyszał. Absolutnie nikt. Po krótkiej naradzie rodzinnej stało się jasne. Młody zostaje z nimi. Zostało mu nadane imię Szymon i został takim imieniem ochrzczony. Przez brak wiedzy o jego wieku został mu przyznany wiek 5 lat, a jego urodziny były obchodzone co roku 5 lutego. I tak mijały dni, tygodnie, miesiące, lata. Był przez nich wychowywany na dobrego człowieka, jednak nigdy nie mówił do nich ,,mamo" ,,tato" ,,siostro". Sądził, że nie zasługiwał by tak do kogoś mówić. Oni też na niego z tym nie napierali. Zwracał się do nich per ,,pan" i ,,pani", a do Bianci mówił po imieniu, lub nazywał przez jej wiecznie noszoną kokardę ,,róża". Byli najlepszymi przyjaciółmi i chętnie pomagali ojcu dziewczyny w polu. Kiedy nie mieli nic do roboty siadali nad brzegiem pobliskiego jeziora i patrzyli w niebo. Nie byli specjalnie bogaci, jednak cieszyli się tym co mają. Pewnego dnia kiedy mieli po dwanaście lat mężczyzna pojechał jak zawsze po zbiorach sprzedać zbiory, jednak informacja jaką potem usłyszeli strasznie nimi wstrząsnęła. Weszli razem do kuchni w której siedziała zapłakana kobieta trzymająca twarz w chusteczce.

- Co się mamo stało?

- Ojciec miał wypadek. Konie zaczęły wariować i wpadł do wąwozu. Zginął na miejscu.- powiedziała przez łzy. Bianca stała jak wryta. Szymon podszedł złożyć kobiecie kondolencje. Bardzo żałował go, ponieważ to przez niego też był wychowywany. Kiedy do brunetki dotarło co właściwie się stało zły zaczęły lecieć jej z oczu. Przytuliła się do chłopaka, którego ten gest trochę zaskoczył. Po jego ciele przeszedł lekki dreszcz. Pogładził dziewczynę po głowie i również odwzajemniają uścisk. Dotarło do niego, że teraz to on sam musi się tym wszystkim zająć. Pracą w polu, zwierzętami i rodziną. Kiedy Bianca trochę się uspokoiła i go puściła poszedł zapalić w piecu. Nie raz to robił wiec nie było problemu. Tydzień później odbył się pogrzeb. Codziennie przychodzili na grób. Brązowooka pomagała mu przy wszystkich zajęciach. W pewnym momencie zaczął on zauważać w niej coś czego wcześniej nie widział. Jego przyjaciółka zaczęła się zmieniać. Stawała się z każdym dniem coraz piękniejsza. Czuł on z każdym dniem do niej coś mocnego. Wydawało mu się, że ona do niego też coś czuła. Lubiła bawić się jego włosami i za każdym razem na jego widok się uśmiechała i rumieniła. Pewnego dnia postanowił coś urządzić. Po robocie wziął koszyk piknikowy i spakował tam jedzenie i koc. Poprosił ją by poszła z nim nad jezioro, przy którym bawili się jeszcze za dzieciaka. Rozłożył na trawie koc i wyciągnął jedzenie. Był ciepły lipcowy wieczór. Kiedy zjedli ściemniało. Położyli się na kocu. Patrzyli w niebo.

- Patrz! Spadająca gwiazdka! Jeśli powiesz życzenie ono się może spełnić.- powiedziała dziewczyna pokazując palcem na niebo.

- Spadająca gwiazdo tak bym chciał by Różyczka którą kocham w końcu mnie pocałowała. - powiedział patrząc w górę. Blondynka pochyliła się nad nim i delikatnie go pocałowała.

- Widzisz życzenia się spełniają.

One shots - hetalia💖 (zamówienia otwarte)Where stories live. Discover now