Prolog

3.7K 145 23
                                    

Parę lat później

Nocne niebo w Toronto przyozdabiał piękny księżyc. Zaś w mieście tym w wynajętym mieszkaniu mieszkała pewna para. Oboje byli na ostatnim roku swoich studiów. Mieszkanie to znajdowało się niedaleko uczelni do ,której razem uczęszczali. Tą dwójką byli oczywiście Gilbert Blythe i Ania Shirley-Cuthbert. On był studentem medycyny rodzinnej, zaś ona była na studiach nauczycielskich i pisarskich. Młoda kobieta podjęła decyzję o podjęciu się dwóch kierunków studiów, ponieważ nie chciała ona zrezygnować z żadnej z tych opcji.

Jesteś idiotką,miałaś swoją szansę, żeby zostawić mojego Gilberta! Nienawidzę cię z całego serca! Mam ochotę cię zabić!-Krzyknęła blondynka i walnęła Anię w policzek z całej siły i pociągnęła ją za włosy. Na chwilę odsunęła się od poturbowanej dziewczyny, ale ona nie chciała odpuścić rozpędziła się i kopała z całej siły swoją ofiarę. Z nosa rudowłosej zaczęła sączyć się krew i zaczęło jej się kręcić w głowie. Ruby odsunęła się od niej i patrzyła jak ta zwija się z bólu z uśmiechem satysfakcji. Ania w tym momencie nie miała siły by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, a co dopiero zacząć krzyczeć o pomoc. Dziewczyna wiedziała, że Blythe i nauczycielka są w klasie. Zebrała w sobie wszystkie siły i zaczęła wołać o pomoc. Ruby myślała, że nikogo nie ma w szkole. Więc zadała kopnęła ona ją głowę.

-Zbliż się do niego jeszcze raz, a niego skończy się tylko na tym-po czym zaśmiała się szaleńczo.

Rudowłosa obudziła się z krzykiem. Cała oblana była potem. Którąś noc z rzędu śniły jej się koszmary, ale po raz pierwszy pojawiła się w nich Ruby...

-Aniu co się stało?-Gilbert obudził się wystraszony, a zarazem zaspany.

-To się znowu stało...Tylko tym razem pojawiła się Ruby. Co jeśli wróci i nas skrzywdzi i rozdzieli?-Kobieta poczuła, że łzy bezwiednie zaczęły jej spływać po twarzy. Wtuliła się w tors swojego Gilberta.

-Kochanie spokojnie. To tylko sen. Ona zniknęła i nie wróci. Nic nas nie rozdzieli-powiedział mężczyzna głaszcząc niebieskooką po włosach. Zawsze działało na nią to uspokajająco.

-Kocham Cię Blythe-Ania otarła łzy i uśmiechnęła się

-Też Cię kocham. Na zawsze, Marchewko-po swoich słowach pocałował kobietę. Pocałunek ten był przepełniony miłością.

***

I tak witam w kolejnej książce! Zaznaczymy tylko ,że czas studiów został zmieniony w celu opowiadania. Ktoś czekał na pierwszy rozdział?

Na zawsze,Marchewko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz