#2

1.8K 70 12
                                    

Nathan  pov.

Widać że dużo przeżyła, mniej mówi często łka. Jest jak mała przestraszona sarenka. Przychodzę do niej codziennie, jeszcze jej nie wypuścili. Ciągle robią jej badania i przepisują nowe leki. Wiem że stara się robić pozory że wszystko gra ale widać że ktoś ją skrzywdził. I to nie raz, co za sukinsyny jak tylko dowiem się kto jej to zrobił. Przysięgam zabiję, powoli tak żeby cierpiał i to długo. Zemszczę się za nią, za moją Ly. Ona sobie na to nie zasłużyła, więc dla czego musiała tyle wycierpieć?
     Jestem u niej kolejny raz, śpi wygląda tak słodko i niewinnie. Przybyło jej co prawda kilka nowych blizn na ciele. Chciałbym aby nie było ich widać, nie wstydzę się Ly, ale nie chciałbym aby przypominały jej o tym co przeszła. Jednak operacja nie jest w tej chwili możliwa z powodu jej stanu. Problem jest też z jej wagą, przez długi czas nie zjadła porządnego posiłku i teraz nie może się przyzwyczaić do dużych porcji jedzenia. Pielęgniarka mówiła coś o ściśniętym żołądku i pytała czy dziewczyna chorowała wcześniej na anoreksję czy bulimię. Wstyd mi było bo teraz widzę jak przykre jest patrzenie na to jak ukochana osoba cierpi, jak nie może zjeść bez wymiotowania dwóch głupich kawałków pizzy. Ona mnie nie opuściła w takiej chwili więc ja też nie zamierzam. 

-Ly, wstawaj- podchodzę id strony jej twarzy, żeby wiedziała że to ja. Czuję za plecami czujny wzrok pielęgniarki, która towarzyszyła mi przy każdej wizycie.- Ly...- siadam na krześle obok łóżka odruchowo chcąc potrząsnąć jej ramię, powstrzymuje mnie jednak gromiący wzrok pielęgniarki.

Kiedy widzę jak dziewczyna w końcu otwiera oczy, odruchowo zaczynam się uśmiechać. Ten jednak szybko znika z mojej twarzy gdy z jej ust wyrywa się cichy krzyk, a ona sama odsuwa się na drugi kraniec łóżka.

-Nie... proszę mnie... zostaw- mamrotała po cichu, a słowa przerywał urywany płacz co razem brzmiało jak niezrozumiany bełkot.

Nie pierwszy raz tu jestem, i Lydia nie pierwszy raz tak reaguje. Powiedzenie że mnie to nie rusza byłoby kłamstwem, za każdym razem powtarza się wyuczona formułka- Przychodzę gdy Ly jeszcze śpi, budzę ją pod czujnym okiem pielęgniarki, dziewczyna budzi się z krzykiem i zaczyna bełkotać na mój widok, opadam na krzesło zamykając usta i w ciszy czekając aż pielęgniarce uda się uspokoić dziewczynę, potem ona przeprasza obiecując że następnym razem pozna mnie od razu.

Dzień w dzień...

Ta sama panika...

I ta sama bzdurna obietnica... 

To samo absurdalne kłamstwo...

W momencie w którym oddech dziewczyny staje się równomierny, a ręce przestają się paranoicznie trząść. Kobieta w średnim wieku, z blond włosami spiętymi w kok i ciemnymi oczami, opuszcza pomieszczenie przypominając standardowe zasady:

-nie stresować pacjentki                                                                                                                                              -żadnych gwałtownych ruchów                                                                                                                                      -nie dotykać pacjentki                                                                                                                                                          -żadnych gróźb  

  Mruczę cichą odpowiedź, wiedząc że kobieta wcale nas nie opuściła, tylko stanęła za szybą dając nam złudne poczucie prywatności. Mierzymy się wzrokiem, staram się dodać jej otuchy uśmiechem. Jednak widać że jest sztuczny, i że ona to wie ale nic nie mówi. 

"love me now"Where stories live. Discover now