Gellert jęknął przeciągle, czując pulsujący ból głowy. Odruchowo chciał sięgnąć dłonią do obolałej skroni, ale ze zdziwieniem stwierdził, że jego nadgarstki są mocno skrępowane. Grindelwald z trudem otworzył oczy i zamrugał, starając się zobaczyć coś w słabo oświetlonym pomieszczeniu. W końcu w półmroku zdołał dostrzec sylwetkę Aberfortha, który wpatrywał się w niego morderczym wzrokiem.
-A tak, zapomniałem, że tu jesteś- mruknął Gellert.- Zestarzałeś się dziadku.
Aberforth zbliżył się do niego ściskając w ręku różdżkę.
-Nie! Nie! Żartowałem! Wyglądasz pięknie jak zwykle!
Dumbledore chwycił go za szyję, odcinając mu dopływ powietrza.
-Podaj mi jeden dobry powód, aby cię nie zabijać- warknął, przykładając różdżkę do jego policzka.
Gellert spojrzał na niego sfrustrowany.
-Próbowałem ci to powiedzieć, ale mnie uderzyłeś- prychnął blondyn.
-A więc? Czas mija Grindelwald- Aberforth zaczął naśladować tykanie zegara, a Gellert spojrzał na niego z pobłażaniem.
-Nie wychodzi ci to – prychnął znudzony Grindelwald. – A i Al przesyła całuski.
-Co powiedziałeś!?- warknął zdziwiony iw ściekły zarazem Aberforth.- Może chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas udawaliście tylko, że Albus nie żyje i przypadkiem, zapomnieliście komukolwiek o tym wspomnieć!?
-Dokładnie- Gellert uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Ty...- Aberforth kipiąc z gniewu, zamachnął się, aby ponownie uderzyć blondyna.
-Dość!- krzyknął Gellert, mierząc Aberfortha zimnym spojrzeniem.- Czy wszystko musisz załatwiać pięściami, jak mugol!? Przysięgam, że jeśli znowu mnie uderzysz, to ci odetnę twoją łapę!
Aberforth warknął coś pod nosem i opuścił pięść.
-Dziękuję!- warknął Gellert.- Słuchaj Abi. Mogę tak do ciebie mówić prawda?
-Nie- warknął wściekły Aberforth.
-Mogę- prychnął blondyn.- Słuchaj wiem, że mnie nienawidzisz. Ja też cię nienawidzę, ale musisz mnie posłuchać. Tak, Albus żyje, ale już niedługo. Jego i te bachory porwali Śmierciożercy, którzy zaraz załatwią im audiencję u Riddle'a. Twój brat potrzebuje mojej pomocy. Naszej pomocy.
-Dlaczego miałbym mu pomagać? Jest winny śmierci Ariany, tak samo jak ty- Aberforth prychnął z pogardą i skinął na obraz nad kominkiem.
Ze starych ram patrzyła na Gellerta drobna blondynka uśmiechając się do niego. Grindelwald odwrócił wzrok i skupił się ponownie na Dumbledorze.
- Siedzisz w tej zapyziałej piwnicy, jak jakiś pijak, wpatrując się w portret martwej siostry. A w tej samej chwili twój brat potrzebuje twojej pomocy. Jeśli wolisz tu zostać trudno. Ja i tak spróbuję go ochronić, za wszelką cenę. Jeśli mi się nie uda możesz powiesić nad kominkiem także portret Albusa.
Aberforth spojrzał na niego wzrokiem, którego Gellert nie mógł rozszyfrować.
-Nigdy ci nie wybaczę- warknął.- Ani tobie, ani Albusowi. Ale nie mam tez zamiaru pomagać Riddle'owi.
Dumbledore machnął różdżką, a więzy Gellerta opadły na podłogę.
-O jaką pomoc chodzi?- spytał podejrzliwie.
Grindelwald westchnął z ulgą i uśmiechnął się.
-Jezu, Abi kocham cię.
Aberforth spojrzał na niego kpiąco.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele. Może mój brat jest gejem, ja niekoniecznie. I uważaj bo mogę mu przypadkiem wspomnieć o tym. Zobaczymy czy wtedy też będziesz się tak szczerzył.
Grindelwald chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego bez słowa otwierał i zamykał usta.
-Zabrakło słów Grindelwald?- Dumbledore uśmiechnął się pod nosem.
Gellert prychnął pod nosem i wstał z krzesła do którego był przywiązany.
-Są w Dworze Malfoy'ów- powiedział Aberforth.
-A ty niby skąd o tym wiesz?- mruknął Gellert siadając na stole.
-To nie jest w tej chwili ważne. Zgredek!- krzyknął Dumbledore, a po chwili w piwnicy zmaterializował się skrzat domowy, ubrany w kilka par skarpet.
-Pan wołał Zgredka, panie Dumbledore?
Grindelwald prychnął i pokręcił głową.
-Kupiłeś sobie zwierzaka Aberforth? Co kozy się znudziły?
Zgredek spojrzał na blondyna wściekłym spojrzeniem dużych oczu.
-Zgredek nie jest zwierzęciem! Zgredek to wolny skrzat!
Grindelwald całkowicie go zignorował.
-To jaki jest plan?- spytał patrząc na Dumbledore'a.
W tym samym momencie blondyn poczuł jak coś ciągnie go za płaszcz. Odwrócił się, aby spojrzeć prosto w brązowe, zezowate oczy.
-Jezu koza!- wrzasnął Gellert wskakując na stół i zaczynając szarpać się ze zwierzęciem.- Oddawaj to diable!
Po chwili rozległ się odgłos dartego materiału i triumfalne meczenie kozy. Gellert spojrzał wściekły na imponującą dziurę w płaszczu, a następnie na Aberfortha.
-Odkupujesz to zoofilu!
CZYTASZ
Miłość to największa magia [Dumbledore x Grindelwald]
FanfictionLord Voldemort tego nie wiedział czym jest miłość. Ale był ktoś kto wiedział. Ktoś kto był najgroźniejszym czarnoksiężnikiem świata. Ktoś kto był dziesięciokrotnie silniejszy niż Voldemort. Gellert Grindelwald. Co by się wydarzyło gdyby Grindelwald...