33. W piwnicy zoofila

2.1K 182 138
                                    

Gellert jęknął przeciągle, czując pulsujący ból głowy. Odruchowo chciał sięgnąć dłonią do obolałej skroni, ale ze zdziwieniem stwierdził, że jego nadgarstki są mocno skrępowane. Grindelwald z trudem otworzył oczy i zamrugał, starając się zobaczyć coś w słabo oświetlonym pomieszczeniu. W końcu w półmroku zdołał dostrzec sylwetkę Aberfortha, który wpatrywał się w niego morderczym wzrokiem.

-A tak, zapomniałem, że tu jesteś- mruknął Gellert.- Zestarzałeś się dziadku.

Aberforth zbliżył się do niego ściskając w ręku różdżkę.

-Nie! Nie! Żartowałem! Wyglądasz pięknie jak zwykle!

Dumbledore chwycił go za szyję, odcinając mu dopływ powietrza.

-Podaj mi jeden dobry powód, aby cię nie zabijać- warknął, przykładając różdżkę do jego policzka.

Gellert spojrzał na niego sfrustrowany.

-Próbowałem ci to powiedzieć, ale mnie uderzyłeś- prychnął blondyn.

-A więc? Czas mija Grindelwald- Aberforth zaczął naśladować tykanie zegara, a Gellert spojrzał na niego z pobłażaniem.

-Nie wychodzi ci to – prychnął znudzony Grindelwald. – A i Al przesyła całuski.

-Co powiedziałeś!?- warknął zdziwiony iw ściekły zarazem Aberforth.- Może chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas udawaliście tylko, że Albus nie żyje i przypadkiem, zapomnieliście komukolwiek o tym wspomnieć!?

-Dokładnie- Gellert uśmiechnął się i pokiwał głową.

-Ty...- Aberforth kipiąc z gniewu, zamachnął się, aby ponownie uderzyć blondyna.

-Dość!- krzyknął Gellert, mierząc Aberfortha zimnym spojrzeniem.- Czy wszystko musisz załatwiać pięściami, jak mugol!? Przysięgam, że jeśli znowu mnie uderzysz, to ci odetnę twoją łapę!

Aberforth warknął coś pod nosem i opuścił pięść.

-Dziękuję!- warknął Gellert.- Słuchaj Abi. Mogę tak do ciebie mówić prawda?

-Nie- warknął wściekły Aberforth.

-Mogę- prychnął blondyn.- Słuchaj wiem, że mnie nienawidzisz. Ja też cię nienawidzę, ale musisz mnie posłuchać. Tak, Albus żyje, ale już niedługo. Jego i te bachory porwali Śmierciożercy, którzy zaraz załatwią im audiencję u Riddle'a. Twój brat potrzebuje mojej pomocy. Naszej pomocy.

-Dlaczego miałbym mu pomagać? Jest winny śmierci Ariany, tak samo jak ty- Aberforth prychnął z pogardą i skinął na obraz nad kominkiem.

Ze starych ram patrzyła na Gellerta drobna blondynka uśmiechając się do niego. Grindelwald odwrócił wzrok i skupił się ponownie na Dumbledorze.

- Siedzisz w tej zapyziałej piwnicy, jak jakiś pijak, wpatrując się w portret martwej siostry. A w tej samej chwili twój brat potrzebuje twojej pomocy. Jeśli wolisz tu zostać trudno. Ja i tak spróbuję go ochronić, za wszelką cenę. Jeśli mi się nie uda możesz powiesić nad kominkiem także portret Albusa.

Aberforth spojrzał na niego wzrokiem, którego Gellert nie mógł rozszyfrować.

-Nigdy ci nie wybaczę- warknął.- Ani tobie, ani Albusowi. Ale nie mam tez zamiaru pomagać Riddle'owi.

Dumbledore machnął różdżką, a więzy Gellerta opadły na podłogę.

-O jaką pomoc chodzi?- spytał podejrzliwie.

Grindelwald westchnął z ulgą i uśmiechnął się.

-Jezu, Abi kocham cię.

Aberforth spojrzał na niego kpiąco.

-Nie wyobrażaj sobie za wiele. Może mój brat jest gejem, ja niekoniecznie. I uważaj bo mogę mu przypadkiem wspomnieć o tym. Zobaczymy czy wtedy też będziesz się tak szczerzył.

Grindelwald chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego bez słowa otwierał i zamykał usta.

-Zabrakło słów Grindelwald?- Dumbledore uśmiechnął się pod nosem.

Gellert prychnął pod nosem i wstał z krzesła do którego był przywiązany.

-Są w Dworze Malfoy'ów- powiedział Aberforth.

-A ty niby skąd o tym wiesz?- mruknął Gellert siadając na stole.

-To nie jest w tej chwili ważne. Zgredek!- krzyknął Dumbledore, a po chwili w piwnicy zmaterializował się skrzat domowy, ubrany w kilka par skarpet.

-Pan wołał Zgredka, panie Dumbledore?

Grindelwald prychnął i pokręcił głową.

-Kupiłeś sobie zwierzaka Aberforth? Co kozy się znudziły?

Zgredek spojrzał na blondyna wściekłym spojrzeniem dużych oczu.

-Zgredek nie jest zwierzęciem! Zgredek to wolny skrzat!

Grindelwald całkowicie go zignorował.

-To jaki jest plan?- spytał patrząc na Dumbledore'a.

W tym samym momencie blondyn poczuł jak coś ciągnie go za płaszcz. Odwrócił się, aby spojrzeć prosto w brązowe, zezowate oczy.

-Jezu koza!- wrzasnął Gellert wskakując na stół i zaczynając szarpać się ze zwierzęciem.- Oddawaj to diable!

Po chwili rozległ się odgłos dartego materiału i triumfalne meczenie kozy. Gellert spojrzał wściekły na imponującą dziurę w płaszczu, a następnie na Aberfortha.

-Odkupujesz to zoofilu!

Miłość to największa magia [Dumbledore x Grindelwald]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz