1. Decyzja

1K 27 13
                                    


(Andrea)

Pierwsze promienie słoneczne padły na moją twarz, dając wyraźny znak rozpoczęciu nowego, potencjalnie pięknego dnia. Ukochana kołdra dawała mi przyjemne uczucie ciepła a miękka poduszka skutecznie zagłuszała chęć ruszenia się z miejsca i zrobienia czegoś pożytecznego, a ja nie miałam najmniejszej siły się z nimi w tym temacie spierać. Przyjemna cisza, spokój, ciepełko...

..I w tym właśnie momencie, całą sielankę przerwał telefon.

Nie był to dźwięk ustawiony na budzik, zatem nie miałam innego wyboru jak sięgnąć po urządzenie i półprzytomnie odebrać przychodzące połączenie.

- ..ludzie śpi... - Wymruczałam niewyraźnie, wciągając komórkę pod kołdrę. Nigdy po przebudzeniu nie miałam sił na jakiekolwiek rozmowy telefoniczne czy też życiowe, z czego owy ktoś miałam nadzieję zdawał sobie sprawę bo już raz w podobny sposób wdałam się w dyskusję na temat polityki Afrykańsko-Europejskiej z gościem z obsługi klienta, czego wolałam nie powtarzać.

- To niech ludzie wstanie, bo będę za trzy minuty!

- Fińskie czy minuty... - Odparłam niewyraźnie, puszczając telefon na podłogę tym samym uznając rozmowę za zakończoną. Bo na co komu czerwona słuchawka, prawda?

I właśnie wtedy do mnie dotarło.

Była sobota!
A co najlepsze, ojczyma nie było w domu i miałam cały dwupiętrowy teren dla siebie! Co to oznaczało? Otóż w praktyce: w pełni legalne leniuchowanie, śniadanie o czternastej i prawo na ochrzczenie piżamy mianem stroju codziennego. Oficjalnie rozpoczęły się dwa dni wolnego a ja nie miałam zamiaru ich zmarnować! Pracę domową zawsze można zrzucić na jutro, sobota jest od szaleństw i innych pożytecznych głupot! Żyć nie umierać!

Wbrew temu co planowałam na początku energicznie zeskoczyłam z łóżka mało nie zabijając się na wczorajszych ubraniach, z marszu ustawiłam starą wieżę muzyczną mamy na full po czym tanecznym krokiem udałam się na korytarz i zjechałam w dół po poręczy z impetem wpadając do pustej kuchni.

Choć moje potargane, brzoskwiniowe włosy i podkrążone oczy tego nie pokazywały, to dzisiejszego ranka miałam naprawdę dobry humor. A fakt, że moje najlepsze przyjaciółki są już w drodze jedynie dodawały motywacji do jak najszybszego zakończenia porannego restartu.
Otworzyłam lodówkę, przybijając sobie mentalną piątkę za zrobienie wczorajszych zakupów i nie przerywając swoich tanecznych ruchów wyjęłam składniki potrzebne do zrobienia naleśników. Nie minęło wiele czasu, gdy kuchnia wypełniła się pysznymi zapachami a do akompaniamentu muzyki dołączył odgłos czajnika i pukania do drzwi.

Było to rytmiczne uderzanie w drewno tworzące swego rodzaju sekwencję, więc szybko odgadłam z kim mam do czynienia.

- WCHODŹ NERDZIE! - Zawołałam, wychwytując gdzieś w tle odgłos otwieranych drzwi i nie minęło kilka sekund, gdy przed moimi oczami ukazała się srebrnooka dziewczyna o krótkich, fioletowych włosach ułożonych w wiecznie potargane loki.

Normalna osoba wchodząc do czyjegoś domu zapewne zaczęłaby od "dzień dobry", ale nie Kaylee. Ona musiała wparować ślizgiem do pomieszczenia, zostawić ślady trampek na płytkach i rzucić kurtkę na pobliskie krzesło do akompaniamentu granej przez głośniki muzyki.

- Double bubble disco queen
Headed to the guillotine!

- Skin as cool as Steve McQueen!

- Let me be your killer king! - Dokończyłyśmy wspólnie, stykając się plecami niczym jakieś gwiazdy rocka zanim rozsiadła się wygodnie na pobliskim krześle.

Otwórz Oczy / Axel Blaze X OCWhere stories live. Discover now