3. Przeznaczone spotkanie

559 22 1
                                    

Stałam pośrodku szkolnego stadionu, skazana na oglądanie rozgrywającego się dookoła mnie makabrycznego spektaklu.
Walące się trybuny, sypiący z dachu gruz a wśród tego wszystkiego rozgromieni przez przeciwnika piłkarze. W tym i mój brat.

- Przetrwają tylko najsilniejsi. Przegrani nie mają prawa bytu.

Zlękniona nie miałam odwagi spojrzeć za siebie, wyczuwając tą mroczną aurę zniszczenia.

Wielki cień padł na gruzowisko, a odgłos trzepoczącej na wietrze peleryny przyprawiał mnie o nieprzyjemne ciarki. Czułam się otoczona, chciałam wołać brata, jednak żadne słowo nie chciało przejść przez moje gardło.

- Zapamiętaj-

***

- POOOOOBUDKA!

- AŁA! MŁODZI!

Tak oto rozpoczął się nowy piękny dzień w Inazumie, zapoczątkowany krzykiem pełnym bólu i dźwiękami łamanego kręgosłupa.

- Jak wstanę, to was żadna baza danych nie wyszuka! - Zawołałam w stronę uciekających dzieciaków, których stopy zaledwie chwilę temu przestawiały mi kręgi w kręgosłupie i pozbawiały cennego tlenu w płucach.

Obolała dosłownie stoczyłam się z łóżka, łapiąc za obolałe plecy w których jak nic coś musiało mi strzelić. Nie ma co, po prostu piękny początek dnia!

- O, już nie śpisz? - Zapytała uśmiechnięta ciocia, widząc jak wpół żywa wchodzę do kuchni. Podobnie jak reszta rodziny była w pełni przygotowana do pracy, nakładając Jasonowi na talerz świeżo przyrządzone kiełbaski które o dziwo, zaczęły znikać równie szybko co się pojawiły.

- Najwyraźniej. - Mruknęłam i ignorując fakt, że nadal jestem w piżamie zajęłam miejsce obok kuzyna. - Masz dziś szkołę?

- Tak i zaraz się do niej spóźni, jeśli się nie pośpieszy. Czekam w aucie! - Zakomunikował wujek, wymownie dzwoniąc kluczykami od samochodu.

- Idę, idę! I dlaczego Andy może zostać w domu? Przecież chodzi do gimnazjum, prawda? To jasna niesprawiedliwość!

- Ponieważ, mój ty dziecięcy prawniku jej przenosiny do Raymona jeszcze się nie zakończyły. Ale bez obaw, jeszcze w tym tygodniu powinna zacząć naukę i wtedy sprawiedliwość zatriumfuje. Pasuje?

- Mi bardzo. - Odpowiedziałam, nalewając sobie herbaty do kubka. - Chociaż, w zasadzie to nigdzie mi się nie spieszy.

- Inaczej będziesz mówić, gdy narobisz sobie zaległości. - Poczułam jak ciocia czochra mi włosy, na co mimowolnie kąciki moich ust powędrowały w górę. Nie powiem, taka rodzinna atmosfera naprawdę bardzo mi odpowiadała. - Jeśli wszystko dobrze pójdzie, niedługo przyślą ci mundurek. Klucze od mieszkania masz na lodówce, bliźniaki mają przedszkole ale przyjadą ze mną więc nie musisz się o nic martwić. Jason, leć już zanim ojciec zepsuje klakson.

- Biegnę, biegnę! - Zawołał, w kilku łykach opróżniając szklankę z soku pomarańczowego. - Andy, przyjdziesz dzisiaj na boisko? Musisz zobaczyć mój popisowy strzał!

- Na pewno jeszcze będzie miała okazję go zobaczyć. No nic, zabieram te dwa urwisy i jadę do pracy. W razie czego jesteśmy pod telefonem, tylko żadnych dzikich imprez i kopania piłki na terenie mieszkania, dobrze?

- Muzyka na podwórku liczy się jako impreza?

- O ile szyby nie będą skakać masz zezwolenie! Do wieczora!

Otwórz Oczy / Axel Blaze X OCWhere stories live. Discover now